Rozdział 13: Nigdy więcej o niej nie myśl.

399 22 36
                                    

Hej Kochani!

Na wstępie bardzo przepraszam, za brak rozdziałów przez prawie miesiąc. Jednak bardzo proszę o wybaczenie i zrozumienie mnie. Troszkę rzeczy mi się zwaliło na głowę.

Niemniej jednak dziękuję za wytrwałość! 

Zapraszam was na 13 rozdział i jak zwykle zachęcam do komentowania i pozostawiania gwiazdek!

UWAGA! 

SCENY PRZEDSTAWIONE/WSPOMNIANE NIE SĄ PRZEZMNIE AKCEPTOWANE! NIE POPIERAM TAKIEGO TRAKTOWANIA!


Z wielkim trudem próbuję otworzyć ociężałe oczy. Czuję, jak światło chce dotrzeć do moich najbardziej zasłoniętych nerwów. Wokół słyszę jakieś głosy. Są one niezrozumiałe. Czuję się jak pod taflą wody. Jakby fala mnie przykryła i zabierała w głąb oceanu. Ktoś gładzi wierzch mojej dłoni. A może tylko mi się wydaje? Może faktycznie woda porywa mnie do siebie?

Nie wiem, ile tak leżę. Nie wiem czy w ogóle żyje. Może jestem po drugiej stronie?

W pewnym momencie słyszę czyjś krzyk, a może płacz. Za sekundę następuje cisza. Cholernie głośna cisza. Nie wiem co się dzieje. A co, jeśli już nie żyje?

Ciemność otaczająca mnie, przez którą światło próbuje się przedostać, staje się coraz głębsza. Przepadam w mrok.

***

Otwieram powili moje ociężałe oczy. Jedyne co widzę to biały sufit spowity w ciemności. Przekręcam głowę w prawo. Noc za oknem wydaje się być spokojna. Przekręcam głowę w drugą stronę. Po lewej stronie stoją trzy krzesła. Na pierwszym leży jakaś rzecz. Może to kurtka, a może bluza? Nie wiem. Drugie krzesło zajmuje torebka. Czarna ze złotym znaczkiem Gucciego. Znam ją. Moja mama ma taką samą. Trzecie krzesło stoi puste. Jakby czekało na kogoś.

Słyszę jakieś szmery za drzwiami. Chyba ktoś krzyczy. Chcę się podnieść, ale głowa boli mnie niemiłosiernie. Brzuch zresztą też. Niestety wszystko pamiętam.

Odchylam kołdrę i podwijam szpitalny strój. Z bólem podnoszę się do pozycji siedzącej i dotykam lewą dłonią blizny. Boję się tam spojrzeć. Nie chcę mieć blizn czy szram, a na pewno nie jakiś dużych.

Słysząc kroki, dochodzące za drzwi, poprawiam koszulę szpitalną oraz kołdrę. Do sali wchodzi moja mama z wściekłym wyrazem twarzy. Wiem, że płakała. Jej idealny makijaż jest rozmazany, oczy opuchnięte, a policzki czerwone.

– Johny! Ona została napadnięta w centrum miasta! – Jej krzyk wywiera jeszcze większy ból w moje głowie. – Wiesz kto to? Na pewno wiesz!

Jęczę z bólu.

Za mama, która chyba mnie nie zauważyła, wchodzi tata. On też nie zwraca na mnie uwagi. Jego oczy są czerwone, a twarz przemęczona. Wydaje mi się, czy bał się o mnie?

– Alexa, uspokój się i się nie drzyj. – Próbuje ją uspokoić. – To nie on. Mamy przecież tą cholerną umowę, on nie skrzywdzi ich.

– To dziewczyna Nicka tak mnie załatwiła. – Mówię otępiałym głosem. – Po za tym, jaka umowa i z kim?

Dopiero po chwili moi rodzice orientują się, że nie śpię i żyję. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, odwracają się w moją stronę, aby za chwilę mnie udusić uściskami. Czuję mokre łzy na swoich policzkach. Nie należą one do mnie a do moich rodziców. Tata odsuwa się, jakby go prąd poraził, a mama tylko nieznacznie.

Ride or dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz