Rozdział 15: Jestem Clarisa.

351 16 39
                                    

Hej Kochani!

Przepraszam bardzo za takie późnienie, jednak życie jakie prowadzę wymaga wielu wyrzeczeń :(

Mam nadzieję, że czekaliście na rozdział!

Zapraszam i zachęcam do komentowania i gwiazdkowania!


Otwieram polowi oczy. Bardzo, ale to bardzo powoli. Jaskrawe światło przenikające przez szybę jest tak cholernie nieprzyjemnie. Nie wiem czemu to świeci. Z jękiem przekręcam się na drugi bok, ale nie był to dobry pomysł. Tam wyczuwam pod sobą nie łóżko a podłogę.

               Tak, kurwa, spadłam na podłogę.

               Nie wstaję, a leże dalej. Kieruję się w życiu kilkoma zasadami, a jedną z nich jest „Padłeś? Poleż?". Jednak nie mogło to trwać długo.  DO pokoju, w którym się znajduję ktoś wszedł i słyszę wzdychanie.

               – Myślałam, że chociaż ty nie stracisz godności, a jednak się pomyliłam. – Damski, melodyjny głos odbija się w moich uszach.

               Próbuje podnieść moje ciało z zimnej, jasnej podłogi, ale nie wychodzi mi to z gracją. Po naprawdę długiej walce z grawitacją, w końcu siedzę na łóżku.

               Rozglądam się po pokoju, w którym panuje ład i porządek. Jasne ściany, ze zdjęciami Vegas, a jedna ściana cała oszklona z widokiem na krajobraz Newady.

               To na pewno nie jest hotel. Nie jest tu aż tak bogato jak w naszym hotelu. Ogarnia mnie lekka panika. Podnoszę wzrok na dziewczynę, która jest przepiękna. Wysoka brunetka, z lekko falowanymi włosami. Jej twarz jest promienna i nie wygląda na zmęczoną. Przy niej prezentuje się niczym menel spod mostu obok królowej Anglii.

               – Chcę wiedzieć, gdzie jestem? – Pytam niepewnie, a ból głowy jest nie do zniesienia.

               – Jesteś w jednym z moich apartamentów. Twoi znajomi są... no cóż... blondynka śpi w łazience nad muszlą, a chłopaki ślinią się do moich zdjęć. – Brunetka robi lekko zdegustowaną minę. – Trochę mnie przerażają, szybki numerek a oni wyobrażają sobie nie wiadomo co.

               – Masz coś na ból głowy? – Pytam nie chcąc słuchać dalszych wywodów dziewczyny. - Tak właściwie to jak masz na imię?

               Brawo, Dalia. Leżysz u kogoś martwa na podłodze i nie wiesz u kogo. Gratuluje głupoty.

               – Veronica, ale nie to jest ważne. Chodź.

               Z pełną gracją wyszła z pokoju. Podniesienie się zajęło mi kilka minut. Kiedy wstałam na ostrym kacu z pokoju, zauważyłam, że mam na sobie tylko czarną męską koszulkę sięgającą do połowy uda. Nawet nie chce wiedzieć co się wczoraj stało.

               Zanim jednak coś robię, oglądam swoje ciało. Żadnych zadrapań, ale na ramionach mam odciski palców, jakby koś mnie szarpał. Uda, nogi i brzuch mam czyste i całe. Tylko zostałam poszarpana, na szczęście nie zgwałcona.

               Wchodząc do przestronnego, jasnego pokoju zauważam Jax i Petera w samych bokserkach. Oboje trzymają ramki ze zdjęciami. Boże, co ta dziewczyna musi sobie o nas myśleć. Banda pijanych nastolatkówa) w jej mieszkaniu, jedna śpi na toalecie, ja na podłodze, a chłopaki z jakimiś zdjęciami.

               Jak na zawołanie Veronica wprowadza do pokoju moją Vi. Blondynka ma rozmazany makijaż i spięte włosy, zamiast stroju ze ślubu ma na sobie za dużą białą koszulkę i krótkie spodenki. Wygląda równie dobrze co się czuje, czyli jakieś beznadzieja na dziesięć.

Ride or dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz