Rozdział 17: Nie zasługujesz na niego.

361 16 4
                                    

Hej Skarby!

Co tam u Was? Tęskniliście? Ja baaaaardzoooo!

Mam nadzieję, że wam się spodoba (niestety najkrótszy rozdiał)!

Jak zawsze zapraszam go komentowania i gwiazdkowania!


               Budzę się, wyjątkowo bez dużego kaca. Gorące powietrze wkrada się przez moje uchylone okno, ale nie przeszkadza mi to. Ciepłe promienie słońca przyjemnie muskają mój policzek, chodź zmuszają do pobudki. Otwierając powoli oczy uśmiecham się. Czuję, że w końcu zaczyna się układać.

               Nie mogłam mylić się bardziej.

               Jedyne co mnie dziwni to, że nie jestem sama w moim łóżku, a z Altagracją, która przytula butelkę tequili. Ostrożnie schodzę z łózka mają na sobie wczorajsze ubranie. Staram się bezgłośnie otworzyć drzwi, ale one lekko skrzypią, a dziewczyna wydaje z siebie pomruk i przekręca się głową w stronę półek na książki.

               Korytarz na piętrze wygląda bardzo ładnie, nie widać po nim, aby odbyła się tu jakakolwiek impreza. Jakoś dopiero w połowie schodów zaczynają się dowody zbrodni. Puste kubeczki i resztki dekoracji zaczynają krzywdzić moje oczy. Salon wygląda strasznie, kuchnia wcale nie lepiej, gdzieś widzę czyjeś zwłoki. Mama mnie zabije.

               Owym trupem okazał się Jaxon i Hunter. Kieruję się w stronę ogrodu, aby zobaczyć w jakim stanie są kwiaty mojej mamy i już zastanawiam się od czego zacząć ogarniać ten bajzel.

               Przekraczam próg domu a świeże powietrze przyjemnie muska moją twarz. Biorę głęboki wdech, który powoduje moje lekkie ogarnięcie. Kiedy się rozglądam, Veronica wraz z Chloe i Alice prawie sprzątnęły cały ogród, a kwiaty są w stanie nienaruszonym.

               – Wstała nasza księżniczka. – Jako pierwsza zauważa mnie Alice i podchodzi z czarnym workiem pełnym szkła.

               Panna Black nie ma na sobie ubrania z imprezy a czarne leginsy i czarną bluzę z logiem Nike. Pozostałe dziewczyny również zrezygnowały z imprezowego ubioru.

               – Wzięłam ciuchy z twojej szafy dla siebie i dziewczyn. – Odzywa się Vi.

               Oczywiście, że jako jedna z nielicznych może w niej grzebać i wybierać co chce.

               – Dziękuję wam za pomoc w sprzątaniu tego bałaganu. – Obieram od Alice worek i schylam się po szklane butelki.

               Wraz z dziewczynami przechodzimy do sprzątania salonu. Vi i Chloe dość brutalnie obudziły leżących na podłodze i (jak się potem okazało) kanapach chłopaków. Wielce niezadowoleni wstają i pomagają w ogarnięciu tego chlewu.

               Całe sprzątnięcie, łącznie z odkurzeniem i umyciem podłóg, zajęło nam dobre 3 godziny. Brad był wielce niezadowolony, gdy musiał posprzątać łazienkę. Dopiero po tym jak dom, zamiast alkoholem i tytoniem, zaczął pachnieć płynem do podłóg i odświeżaczem powietrza, można było odpocząć. Oczywiście wszystkie okna otworzyliśmy, wolę nie myśleć co mama mi zrobi wchodząc do domu czując tę mieszankę zapachów. Jest bardzo wrażliwa na tym punkcie.

               Po sprzątaniu rozłożyliśmy koce na naszym małym boisku do kosza. Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawiła się wściekłą Altagracja. Widać po niej, że zabalowała. Aż za bardzo zabalowała. Poczochrana z podkrążonymi, przekrwionymi oczami oraz zmęczeniem i wściekłością wymalowaną na twarzy.

Ride or dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz