Rozdział 11: Ułamek sekundy.

430 20 87
                                    

Hej wszystkim!

Co tam u was?

Zapraszam do komentowania i zostawiania gwiazdek! Te dwie rzeczy są bardzo motywujące do szybszego pisania rozdziałów.

Zapraszam na twittera pod #rideordiewatt

Nicolas Black. Dupek. Kretyn. Idiota. Bezmózgi chuj. Mam więcej epitetów opisujące tego chłopaka. Najgorsza osoba, którą poznałam w życiu. Po jaką cholerę musiałam się z nim założyć?

Te myśli nie opuszczały mnie przez ostatni tydzień. Resztę tej nędznej imprezy nad basenem przesiedziałam w łazience płacząc. Inny byli na tyle pijani, że nawet nie zauważyli mojego zniknięcia. No prawie nikt nie zauważył. Jednany Will się zainteresował. Przyszedł do mnie błagając bym otworzyła. Zgodziłam się, w momencie, w którym zagroził, że powie wszystko pozostałym. Chyba bym się spaliła ze wstydu. Wiem, że mogę ufać Ronie i Jaxowi, ale wiem, też, że by się martwili. Wolę załatwić to sama. William przesiedział ze mną kilkanaście minut, jednocześnie wściekając się na swojego przyjaciela. Obiecał mi, że jak jednak będę w tej nieszczęsnej ciąży to pojedzie ze mną do kliniki. On od razu wiedział, że nie jestem gotowa na dziecko. Nawet nie wiem, co mam o nim myśleć. Jeszcze poł godziny wcześniej oceniałam go jako osobę, która zniszczy życie mojej przyjaciółce. Po sytuacji w łazience zmieniłam zdanie.

William Harris. Człowiek o złotym sercu. Mimo wyglądu gwiazdy rocka i łamacz, nie tylko nastoletnich serc, jest wspawania osobą. Ten młody mężczyzna jedną sytuacją skradł moje serce. Veronica Brown jest szczęściarą. Niesamowite jak jedna mała, dla niektórych nieistotna, rozmowa jest w stanie zmienić cały pogląd człowieka.

Z Willem rozmawiałam cały czas. Po kilku dniach, trzech może czterech, powiedziałam wszystko mojej reszcie golden trio. Pierwszy raz nie widzieli co powiedzieć. Siedzieli w moim pokoju i wpatrywali się we mnie.

„– No powiedzcie coś. – Niemal błagam siedzących przede mną przyjaciół.

W ciszy wysłuchali mojego monologu. Streściłam wszystko. Każdy szczegół. Jaxon patrzy na jakiś punkt w podłodze, a blondynka wzdycha i wstaje z zajmowanego przez nią różowego fotela.

– Masz jakieś testy w domu? – Kiwam przecząco głową. – Bierz kluczyki. Jedziemy do apteki, ale do Venice albo innego miasta.

Posłuszni wykonuje polecenie dziewczyny. Na drżących nogach schodzę po schodach w dół. Robię to bardzo wolno. Z jednej strony chcę mieć pewność, ale z drugiej boję się. Tak bardzo się boję.

Will wysłuchuje mojego płaczu od kilku dni. Dzwonię do niego codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. Dziś postanowiłam powiedzieć o wszystkim najbliższym dwóm osobą, którym powierzyłabym wszystko.

– Dalia. Szybciej. – Ponagla mnie brunet.

Wchodzimy do mojego arteona. Pierwszy raz nie chcę go odpalić. Gapię się na kluczyki kilka sekund. Chrząkanie blondynki ocuca mnie. Odpalam samochód i wolno wyjeżdżam na drogę. Wyjątkowo uważam na znaki drogowe. Nie przejeżdżam na czerwonym świetle. Puszczam nawet inne auta przed mną. Jadę cholernie przepisowo i bezpiecznie. Zupełnie jak nie ja.

Vi i Jax irytują się, ale nie komentują. Przynajmniej niegłośno. Rozmawiają między sobą, a ja bezpiecznie dojeżdżam do celu. Nie pojechałam do Venice. O nie, zbyt blisko Santa Monica. Wybrałam inne miasto jakim jest Lakewood.

Po czterdziestominutowej podróży, znalezieniu apteki i kupieniu 3 testów, poszliśmy do najbliższego McDonalda. Tam zamawiam pierwszy lepszy zestaw z dużym napojem. Reszta moich towarzyszy też zamawia to samo. W między czasie Jaxon wyszukuje jakiegoś hotelu, żebym nie musiała sikać na test w publicznej toalecie. Nawet bym nie chciała. Zresztą w hotelu też nie chcę. Wolę pojechać do domu i sprawdzić.

Ride or dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz