Prolog

2.8K 211 6
                                    

4 miesiące wcześniej

Wzięłam głęboki wdech wchodząc do nowego domu. Swojego domu.

- Podoba ci się? - Jen uśmiechnęła się uroczo, gdy stanęłyśmy przed wejściem. Zielony trawa zachęcała, aby przejść po niej na boso, a wokół nas było słychać śpię ptaków. Było po prostu cudownie.

- Bardzo - zsunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos. Słońce pięknie wszystko oświetlało, ale trochę zbyt mocno raziło. - Nie mogłam sobie nic lepszego wymarzyć. Wręcz idealne miejsce dla mnie; cisza, spokój i małe miasteczko.

- Zastanawiałaś się, gdzie pójdziesz do pracy? - Jennifer odrzuciła swoje czarne włosy na plecy, gdy ruszyłyśmy w stronę miasta. Wyglądała świetnie; widocznie służył jej powrót do domu, chociaż na początku podobno nie było kolorowo.

Wzruszyłam ramionami, delikatnie się uśmiechając. Horsetown. To tutaj miałam zacząć nowe życie jako nikomu nie znana Sophie Smith. Nie musiałam się też martwić tym, że błędy przeszłości mnie znajdą.

- Zamierzam się przejść do jednej z kawiarni, w której widziałam ogłoszenie - odpowiedziałam swobodnie, rozglądając się z ciekawością wokół siebie. Całe szczęście, że było tutaj dużo zieleni. Miła odmiana po mieszkaniu w dużym mieście. - W szpitalu szukają rejestratorki medycznej, więc pewnie tam też złożę papiery, a jeszcze zostaje w szkole miejsce sekretarki.

- Jakbyś poszła pracować w szkole, to cześciej byśmy się spotykały. - Jennifer parsknęła cichym śmiechem, machając komuś na ulicy. - Ale chyba już pracowałaś w szpitalu, prawda?

Nie chciałam wspominać tamtego okresu. Zbyt wiele się wtedy działo.

- Tak - mruknęłam, poprawiając torebkę na ramieniu. - A jak tutaj z odległościami? Przyznam się szczerze, że nie mam na razie samochodu i wolałabym poruszać się rowerem.

- Najbliżej masz do szkoły, tak mi się przynajmniej wydaje. - Jennifer przystanęła na rogu, pokazując mi jedną z dróg przed nami. - Dojedziesz do niej tędy, a do szpitala tamtą. Kawiarni jest parę, więc musiałabyś mi powiedzieć, o którą konkretnie chodzi.

Zaśmiałam się, ciągnąć ją za rękę stronę najbliższego lokalu, który zauważyłam po drugiej stronie ulicy. Jennifer uśmiechnęła się szeroko, patrząc na szyld.

- Tutaj Dan mi się oświadczył - powiedziała, gdy przeszłyśmy przez drzwi. Posłałam jej zaskoczone spojrzenie. - No co? W sumie, zrobił to miesiąc po świętach, twierdząc, że nie chce dłużej na mnie czekać. To było urocze.

Chciałabym mieć tyle wiary w związki, co Jennifer. Od początku wiedziała, komu oddać serce. A ja, mimo że byłam od niej starsza, czułam się zagubiona i nie potrafiłam się nawet umówić na randkę.

Od trzech lat nie byłam nawet na jednej. Jednak nowe miasto, nowa ja. Może tutaj coś uda mi się zwojować.

- Witam, w czym mogę pomóc? - Sprzedawczyni uśmiechnęła się do nas delikatnie, przesuwając coś na ekranie przed sobą.

- Widziałam w Internecie ogłoszenie, że szukają państwo kelnerki - wyciągnęłam z torby teczkę z CV, po czym podałam jedną sztukę sprzedawczyni. Spojrzała na dokument z zaciekawieniem. - Chciałabym aplikować na tę posadę.

- To super - podniosła jeszcze wyżej kąciki ust. - Przekażę szefowi i on w razie potrzeby zadzwoni, dobrze?

- Oczywiście! - Pokiwałam głową i wraz z Jennifer opuściłyśmy kawiarnię.

Dziewczyna pisnęła z zachwytu, uderzając mnie lekko biodrem. Posłałam je zaskoczone spojrzenie, po czym przeniosłam je na funkcjonariusza policji, który stał przy radiowozie.

- Poznaj mojego narzeczonego, Dana. - Podałam mężczyźnie rękę, przyglądając mu się z zaciekawieniem. - To moja znajoma z Seattle, o której ci mówiłam. Zdecydowała się na ten dom!

- Sophie Smith - przedstawiłam się ze śmiechem, słysząc zachwycającą się Jennifer.

- Podrzucić cię do domu? Już skończyłem służbę, więc mogę na spokojnie jechać w stronę posterunku i was gdzieś podwieźć. - Dan spokojnie zaproponował, mrużąc niebieskie oczy. Uśmiechnęłam się lekko, widząc z jaką miłością i troską patrzył na Jennifer. Czy ona naprawdę wcześniej tego sama nie zauważyła czy rzeczywiście tak dobrze to ukrywał?!

- Sophie chciała chyba jeszcze wpaść do szpitala i szkoły, więc możemy jej pokazać drogę, a najwyżej potem jak będziemy wracać, to ją odbierzemy - parsknęłam cichym śmiechem.

- Jeśli to nie problem, to mnie tylko podrzućcie. - Dan pokiwał głową, a Jen prychnęła pod nosem, pozwalając mężczyźnie, aby przyciągnął ją do swojego boku. - Chętnie się przejdę z powrotem i poznam trochę okolicę. Wygląda świetnie.

- To zapraszam - Dan otworzył drzwi do radiowozu, wpuszczając mnie na tylne siedzenie, aby następnie pomóc wsiąść Jennifer.

Wyglądało to uroczo. Zazdrościłam jej tego tak bardzo, że stara rana po złamanym sercu odezwała się w mojej klatce tępym bólem.

Nie jechaliśmy długo pod szpital, bo góra jakieś pięć minut. Miałam wrażenie, że usta Jennifer nie zamykały się nawet na chwilę, gdy opowiadała swojemu narzeczonemu jak się poznałyśmy w klubie, a następnie dogadałyśmy się do następnych spotkać. Może nigdy nie było między nami przyjaźni, bo obie raczej ukrywałyśmy swoje sekrety, ale całkiem dobrze spędzało nam się ze sobą czas. Prawdopodobnie dlatego zgodziłam się na przeprowadzkę do tego miasta.

- Do zobaczenia! - Pomachałam im, gdy odjeżdżali spod szpitala. Placówka wyglądała na całkiem nową i przyjemnie się wchodziło do chłodnego środka, tak innego od parnego dworu.

Spojrzałam szybko na tablicę, orientując się, gdzie powinnam iść w kierunku rejestracji. Jednak wstrzymałam się, słysząc znajome nazwisko z ust dwóch pielęgniarek, które przechodziły niedaleko mnie;

Och, na litość boską! Musiałam chyba mieć omamy słuchowe!

- Dzień dobry - posłałam pielęgniarkom szeroki uśmiech, kiedy do nich podbiegłam. - Czy pracuje tutaj doktor Svein Larsen?

- Tak, to świetny specjalista! Chciałaby się do niego pani umówić? To w rejestracji musi pani pytać. - Niższa z pielęgniarek wskazała mi odpowiedni kierunek. Pokiwałam głową i podziękowałam cicho.

Nie miałam najmniejszego się zamiaru do niego umawiać, ani teraz, ani nigdy.

Cóż, widocznie będę musiała unikać szpitala w Horsetown, gdzie pracował mój były mąż.

Świąteczny dyżur (Horsetown #3) - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz