Oslo, pięć miesięcy później
— Jak mam to wymówić? — zaśmiała się, patrząc na mnie z rozbawieniem, kiedy prowadziłem ją po dachu opery. Wyglądała przepięknie w jasnoniebieskim sweterku i czarnej spódniczce oraz tym siwym ombre. Cudowna. I tylko moja. — Osloooo*?
— Oslo — mruknąłem po raz kolejny nazwę miasta po norwesku, mocniej ściskając jej drobną dłoń. Wyglądała na taką kruchą, ale wewnętrzna siła Sophie mogła pokonać każdą przeszkodę. Była najwspanialszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem.
— To trudne. — Zmarszczyła swój mały nos, przez co pokręciłem z rozbawieniem głową. — Dlaczego nie możecie mówić jak reszta świata?
— Bo to nasze miasto. To wy powinniście się nauczyć prawidłowo wymawiać jego nazwę, moja droga — powiedziałem spokojnie, po czym zatrzymałem ją, pokazując jeden z budynków. Lekko krzywy na szczycie wyróżniał się pośród innych. — To muzeum Muncha. Zarezerwowałem nam bilety na jutrzejszy wieczór.
Mocniej ścisnęła moje palce, nachylając się do przodu, aby lepiej obejrzeć budynek. Wyglądała na zachwyconą krajobrazem, a dopiero niedawno przylecieliśmy i w sumie, to jeszcze nie za dużo widziała. Chciałem, aby zobaczyła wszystko.
Ale najpierw inne rzeczy.
— A zwiedzimy park z rzeźbami? — Spojrzała na mnie z nadzieją. Uśmiechnąłem się lekko, po czym musnąłem ustami jej czoło. — Mógłbyś odpowiedzieć, a nie się przymilać! Naprawdę chcę zobaczyć miejsce, o którym opowiadali twoi rodzice!
Och, to spotkanie było straszne.
Moi rodzice pokochali Sophie od pierwszego wejrzenia, podobnie jak ja. Potem, na moje szczęście, starali się wspierać mnie, kiedy tylko nadszedł dzień rozwodu, nie robiąc mi z tego powodu zbyt dużych wyrzutów... oprócz tego, że moja droga matka uświadomiła mi po części, że byłem trochę oziębły.
No dobra. Mogła mi zasugerować, że Sophie miała rację, nazywając mnie zimną rybą.
A teraz, gdy przyleciałem z nią pierwszy raz do Oslo, to prawie oszaleli ze szczęścia. Ojciec, co prawda, jedynie poklepał mnie po plecach z tym swoim dumnym uśmiechem, ale matka szepnęła słowa otuchy, mówiąc, że tym razem nam wyjdzie.
Innej opcji nie brałem pod uwagę.
— Chodzi ci o park Vigelanda? — zapytałem, na co pokiwała energicznie głową. Nie spuszczała ze mnie swoich pięknych oczu. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo byłem dumny z tego, że dała nam kolejną szansę. — Przejdziemy się tam. Mam dwa tygodnie, aby obejść całe Oslo.
— Cieszę się, że nas tu zabrałeś. — Wtuliła się w mój bok, chowając się przed wiatrem. Uderzyła w nas przyjemna bryza, szarpiąc włosy. — Kocham cię.
— Ja ciebie też — odpowiedziałem, mocniej ją do siebie przyciągając. Położyła dłoń na mojej piersi, wzdychając cicho.
Musiałem ją zabrać chociaż na chwilę z Horsetown, a tak długi okres dostałem dopiero w maju. Sophie nie chciała się przyznać do swoich słabości, mimo że już starała się ich nie ukrywać. Budziła mnie w nocy krzykiem, kiedy sytuacje z tamtym chorym psychopatą jej się śniły i musiała cały koszmar przeżywać na nowo. Gdybym sam go dorwał...
Ale moja mała sobie poradziła. I będzie coraz lepiej, bo poprosiła mnie już w marcu, abym poszedł z nią na terapię do psychiatry. Pracuje nad traumą, a ja mogę ją tylko cicho wspierać i podziwiać.
Nie zamierzałem znowu wypuścić jej z rąk. Już zaraz miałem to pokazać.
Wsunąłem dłoń do kieszeni, dotykając aksamitnego pudełeczka. Może nie uważała mnie za romantyka, sam też się za takowego nie miałem, ale nie mogłem nie wybrać tego miejsca do ponownych oświadczyn. Dach opery wydawał się wręcz nas wołać, kiedy powoli szliśmy w jego kierunku.
— Tak. — Spojrzałem się zaskoczony na Sophie, która uniosła głowę do góry. Uśmiechnęła się uroczo, a jedna z jej dłoni powędrowała do mojej kieszenie, w której trzymałem pierścionek. — Widziałam rano jak go chowałeś. Przepraszam, że cię ubiegłam, ale... chcę już być twoja.
— A ja chcę być już twój — wymruczałem, pochylając się, lecz odsunęła się ze śmiechem, wyciągając w moim kierunku dłoń. Złapałem ją, całując każdy palec z osobna, po czym uklęknąłem na jedno kolano. — Wyjdziesz za mnie, honning?
— Tak, mój wikingu — szepnęła Sophie, po czym po jej policzku spłynęła łza, kiedy tylko wsunąłem pierścionek na odpowiedni palec. Wstałem, scałowując łzy, kiedy śmiała się szczęśliwa.
— Już na zawsze.
— Na zawsze, moja mała.
KONIEC
GRUDZIEŃ 2021 - MARZEC 2022
______
*Oslo po norwesku czyta się jak "uszlu" (najbardziej zbliżona polska pisownia do tego jak się wymawia XD)
Dziękuję, że mi tutaj towarzyszyliście <3 Bez Was, czytelników, pewnie te historie nigdy by nie wyszły z szuflady. Dziękuję <3
CZYTASZ
Świąteczny dyżur (Horsetown #3) - ZAKOŃCZONE
RomanceSophie po trzech latach od rozwodu, dwóch związkach, które zakończyły się fiaskiem, w końcu decyduje się zmienić coś w swoim życiu - wyprowadza się do małego miasteczka niedaleko Seattle, Horsetown. Czekają tam na nią jej dwie najlepsze koleżanki, J...