— Nie ma takiej opcji, mój drogi.
Svein westchnął głośno, wbijając wzrok w sufit. Tak jakby były na nim minimalne pokłady cierpliwości, które mógłby wobec mnie wykorzystać. Cóż, sam uznał, że zabierze mnie na te zakupy; powinien być przygotowany, że w końcu zacznę marudzić, gdy przypomnę sobie jakie miał wspaniałe pomysły.
Czasami się zachowywał tak jakby ktoś wykonał mu lobotomię, naprawdę.
— Brakuje łańcucha...
— I koniecznie musisz go wziąć w takim żałobnym kolorze? — Uniosłam brwi, próbując ukryć rozbawienie, kiedy zobaczyłam jak zacisnął zęby. Sam chciał wywołać we mnie tę złośliwą bestię swoimi sugestiami rano, więc niech teraz cierpi. Nie zamierzałam szybko mu zapomnieć tego, że mi kazał zrobić pierwszy krok i to z takimi konsekwencjami! — Czarny do ciebie nie pasuje, skarbie, a zwłaszcza do tej twojej jakże radosnej choinki.
Zamknął oczy i zauważyłam jak poruszał ustami, licząc szeptem do dziesięciu. Dobrze. Może uzna, że to był kiepski pomysł.
— Sophie?
Odwróciłam się zaskoczona, spoglądając na Jennifer. Trzymała za rękę Caroline, która wpatrywała się w nas z jawnym zaciekawieniem. Brwi mojej przyjaciółki powędrowały do góry, ale nie skomentowała w żaden sposób tego, że zobaczyła mnie u boku Svein'a.
Boże. Ona była za dobra na ten okrutny świat.
— Cześć, Jen. Cześć, Caroline. — Uśmiechnęłam się, a mój towarzysz również mruknął ciche przywitanie. Miło mi było zauważyć, że się rozluźnił, widząc, kto nas zaczepił. — Gdzie zgubiłaś Daniela?
— Błąka się gdzieś po sklepie. — Zarumieniła się lekko, wspominając o swoim narzeczonym. Jak on mógł wcześniej nie zauważyć, że ona była w nim zakochana?! — Szukamy jakichś świątecznych akcesoriów do domu i większej zastawy. A... was co tutaj sprowadza? Sophie wspominała, że razem pracowaliście.
Svein uśmiechnął się krzywo do mnie, gdy usłyszał słowa Jennifer. No super, pewnie teraz się odważy... albo i nie. Po co miałby to mówić?
— Byliśmy wcześniej małżeństwem. — Zbladłam, słysząc jak lekko to powiedział. Czy naprawdę nie mógł się powstrzymać? — Jak przygotowania do świąt?
Wymieniłam z Jennifer spojrzenia. Chyba ta nagła zmiana tematu jeszcze bardziej nas zaskoczyła.
— Bardzo dobrze — odpowiedziała powoli, po czym zmarszczyła brwi. Widziałam, że chciała o to zapytać, ale nie wiedziała jak; przynajmniej tak mi się wydawało. — Małżeństwem, tak? Sophie coś wspominała.
— Naprawdę? Myślałem, że nikomu się tym nie chwaliła.
Posłałam Svein'owi groźne spojrzenie, którym w ogóle się nie przejął. Kiedyś wspominałam Jen, że miałam męża, ale nigdy nie mówiłam jak się nazywa! Jednak powinnam wziąć pod uwagę, że to Jennifer - nie była ślepa i potrafiła dodać dwa do dwóch. Zwłaszcza, że ostatnio unikałam tego tematu jak mogłam, gdy przyznałam się do znajomości Svein'a. Widocznie chciała być wcześniej taktowna.
Tak, to spotkanie było karą za moje niedopowiedzenia.
— Cześć! — Daniel podszedł do nas, od razu przyciągając do swojego boku Jen. Uśmiechnęła się do niego uroczo, na co cicho mruknął z zadowoleniem. — Znacie się?
Pokiwałam powoli głową, modląc się w duchu, aby kolejna osoba nie zapytała o naszą przeszłość. I tak pewnie Jen mu powie o moim powiązaniu ze Svein'em, gdy tylko zostaną sami. Wolałam jednak to ominąć.
CZYTASZ
Świąteczny dyżur (Horsetown #3) - ZAKOŃCZONE
RomanceSophie po trzech latach od rozwodu, dwóch związkach, które zakończyły się fiaskiem, w końcu decyduje się zmienić coś w swoim życiu - wyprowadza się do małego miasteczka niedaleko Seattle, Horsetown. Czekają tam na nią jej dwie najlepsze koleżanki, J...