Rozdział 8

2.9K 237 30
                                    

Nie mogłam mu spojrzeć w oczy, sącząc powoli kawę. Wzrok wbiłam w talerz z kanapkami, chociaż czułam, że on się we mnie wpatrywał. Na pewno zauważył, że coś jest nie tak.

Chryste. Jedna noc w jego domu i paliłam się ze wstydu!

— Jak się czujesz? — Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Wydawało mi się, że wszystko ze mną w porządku. Musiało tak być, jeśli mój umysł wykreował sny erotyczne w nocy!

Chyba, że włamywacz zbyt mocno uderzył mnie w głowę. To tłumaczenie było dużo przyjemniejsze i bardziej mi się podobało.

— Sophie. Wyglądasz dość... blado. — Popełniłam ten błąd i uniosłam na niego wzrok. W zielonych oczach zauważyłam zaciekawienie, ale mi od razu przypomniało się, jak w nocy... Boże, Smith! Jesteś jakąś nimfomanką! — O czym tak myślisz?

Lepiej, byś nie pytał, Larsen.

— O niczym — mruknęłam, czując jak cała na twarzy pąsowieję. Co za wstyd! Dlaczego nie byłam w stanie odsunąć od siebie myśli o tym, jak we śnie robił mi dobrze?! Dlaczego nie mogłam na niego normalnie spojrzeć, bez wspominania tego cholernego snu?! — Tak po prostu jakoś... eee... wiesz, myśli same płyną.

Przekrzywił głowę i byłam w stanie przysiąść, że na jego ustach pojawiło się widmo uśmiechu. Rany. Na kilometr pewnie widać, że się denerwowałam!

— Ciekawe — oznajmił, łapiąc swój kubek z kawą. Czy nie mógł chociaż na chwilę się spojrzeć gdzieś indziej?! — Mam urlop i pomyślałem, że mogłabyś się ze mną wybrać do sklepu po trochę ozdób świątecznych. Wyszłabyś na lekki spacer pod moją opieką, więc powinnaś być zadowolona.

— Że nie każesz mi cały czas leżeć? — zapytałam, przymykając na chwilę powieki. Jak braliśmy ślub... uwielbiałam takie zakupy. Nie kupowaliśmy dużo, ale sam czas, który spędzaliśmy razem, to było coś pięknego.

— Mała, nigdy nie kazałem ci cały czas leżeć.

Zakrztusiłam się kawą, zasłaniając dłonią usta. Co za...! Jak on mógł w ogóle to powiedzieć?! Jeszcze po tym moim śnie, w którym na pewno cały czas nie leżałam...

— Svein! — syknęłam groźnie, na co zaśmiał się cicho. Przeczesał rozpuszczone włosy palcami, rzucając mi rozbawione spojrzenie.

— Przynajmniej wiem o czym myślisz od rana, honning. — Uśmiechnął się seksownie. Że co?! — Wyobrażałaś sobie nas w nocy? A może rano?

Wstał, idąc za moje krzesło. Jego dłuże dłonie wylądowały na moich barkach, masując je lekko, kiedy próbowałam nie pokazać mu jak bardzo zesztywniałam. Nie tego się dzisiaj spodziewałam!

— Rozluźnij się — zamruczał, przesuwając kciuki po moim karku. Zadrżałam mimowolnie, zaciskając usta. Dlaczego wystarczył tylko jeden jego dotyk o bardziej intymnym akcencie, abym miękła niczym wosk? — Właśnie tak.

Zaraz mojego mózgu zostanie papka, a nie zdrowy narząd, jeśli on nie przestanie!

— Svein, dlaczego to robisz? — zapytałam cicho, z całych sił próbując, aby mój głos brzmiał pewnie i nie zadrżał. Chyba mi się nawet udało. — Masz Bonnie. A ja...

— Myślisz, że trzy lata są wystarczające, aby zapomnieć o tym jak cię kochałem? Lub też pozbyć się tego uczucia? — Odchyliłam głowę do tyłu, rzucając mu zaskoczone spojrzenie. On chyba nie chciał powiedzieć, że nadal mnie kochał? — Moja droga Sophie, tylko tym razem nie chcę ja tego wszystkiego zaczynać. Nie chcę znowu takiego zakończenia. Jeśli chcesz, to możemy znowu spróbować, ale... to ty musisz pokazać, że znowu nie uciekniesz.

Świąteczny dyżur (Horsetown #3) - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz