Rozdział 2

2.6K 205 12
                                    

3 lata wcześniej

Oblizałam usta, uśmiechając się lekko. Uwielbiałam go w tym stanie. Przymrużone oczy, z których biło zadowolenie, roztrzepane rudoblond włosy i mina kocura po dostaniu śmietanki.

Ale tę śmietankę dostałam ja.

— Jesteś wspaniała — wymruczał, wsuwając dłoń w moje loki. Pociągnął mnie na swoje kolana, przytulając do siebie. Wtuliłam się w jego szeroką klatkę, pozwalając sobie na chwilę relaksu. Mogłabym tak już zostać. — Dlaczego nie robisz tego częściej? Uwielbiam jak używasz swoich ust do...

Pocałowałam go, zanim zdołał dokończyć. Wolałam jak po seksie był bardziej romantyczny niż zaczynał brudną gadkę. Wtedy szliśmy znacznie dalej, a mieliśmy jechać do moich rodziców na kolację.

— Zostańmy w domu — zaproponował, przechodząc ustami na moją szyję. Odchyliłam głowę, mrucząc z zadowoleniem. — Odwdzięczę ci się tak jak lubisz.

Musnął moje usta, drocząc się. Za każdym razem, kiedy chciałam go pocałować, to się odsuwał. Co za...

Nie wierzę.

Zesztywniałam, słysząc ten rodzaj dzwonka. Dzwonka, który znaczył, że ktoś dobijał się do mojego męża ze szpitala.

— Sophie...

— Nic nie mów. — Wstałam, poprawiając dół sukienki. Dobrze, że przynajmniej kreacja przyciągała wzrok. Może rodzice zwrócą uwagę na to, a nie na brak Svein'a. Znowu. — Rozumiem. Jesteś lekarzem. To normalne, że gdy bierzesz jeden dzień urlopu to i tak go nie masz.

— Przestań się denerwować.

Nie mogłam się odwrócić w jego stronę. Zauważyłby wtedy w moich oczach łzy. Wszystko szlag trafiał; od początku naszego małżeństwa wiedziałam, że to będzie tak wyglądać. Liczyłam jednak... Boże. Po prostu chciałam mojego męża obok, a nie tylko na papierze!

— Sophie. — Pocałował mój bark, obejmując mnie od tyłu. Chciałam się rozkoszować tym kuszącym ciepłem, ale wiedziała, że zaraz je zaraz stracę. Zawsze praca będzie dla niego na pierwszym miejscu. — Wynagrodzę ci to. Postaram się przyjechać na czas, honning.

— Dobrze. — Przełknęłam gorzkie rozczarowanie. Wiedziałam, że musiał już potwierdzić swój przyjazd do szpitala. Dlaczego on nie mógł się chociaż raz sprzeciwić?!

Szkoda, że tak źle odczytywał moje uczucia. Albo nie chciał ich odczytywać. A ja byłam tchórzem od zawsze; właśnie dlatego nie mówiła mu nic wprost.

Nawet tego, że takim zachowaniem po prostu łamał mi serce.

Teraźniejszość

Wzięłam dzisiaj wolne. Miałam dość wspomnień, których nie mogłam się pozbyć od momentu spojrzenia w te piękne, zielone oczy.

Przetarłam wściekle twarz, wycierając łzy. Nie płakałam od momentu naszego rozwodu. Nie pozwalałam sobie na to, bo byłam pewna, że wyjedzie do tej cholernej Norwegii i już nigdy nie będzie mnie kusił!

— Otwarte!  — krzyknęłam, słysząc dzwonek do drzwi. Naprawdę byłam zdesperowana, kiedy rano wybrałam numer Jennifer. Musiałam z kimś porozmawiać, aby nie zwariować!

— Myślałam, że święta dopiero za tydzień! Wyglądasz tak, jakby miały być jutro — zaśmiała się Jen perliście, stając w progu salonu. Przewróciłam oczami, dalej maltretując czystą półkę mokrą ścierką. — Daj spokój! Na święta i tak przychodzisz do nas, a nikt nie zrobi ci testu białej rękawiczki.

Świąteczny dyżur (Horsetown #3) - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz