Zmarszczył brwi, przyglądając mi się uważnie. Nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie mógł tego przewidzieć.
— Co ty tutaj robisz, Sophie? — Przekrzywił głowę, wychodząc z gabinetu. Zamknął za sobą drzwi i pociągnął mnie za ramię w bardziej ustronną część korytarza. Z satysfakcją zauważyłam na jego serdecznym palcu obrączkę; a tak się zarzekał, że nigdy się nie ożeni! — Szukasz Svein'a?
— A myślisz, że potrzebuje opieki kardiologia albo chirurga? — prychnęłam, wyszarpując ramię z jego uścisku. Skrzyżowałam ręce na piersiach, rzucając mu groźne spojrzenie. — Tak, muszę sobie z nim wszystko wyjaśnić.
— A co ty chcesz z nim wyjaśniać, co? — warknął, a w brązowych oczach zamigotały mu wściekłe ogniki. Wsunął dłonie do kieszeni białego fartucha, podchodząc do okna. Kiedyś było bardzo trudno go doprowadzić do takiego stanu, ale widocznie nawet w dorosłości można się przemienić w choleryka. — Masz czelność się tutaj pojawiać po tym wszystkim co mu zrobiłaś?
Miał trochę racji, ale nie zamierzałam mu jej przyznawać. Wystarczy, że sama musiałam stanąć przed demonami przeszłości.
— Nie posiadasz najmniejszego prawa, aby mnie oceniać — syknęłam cicho, widząc jak ludzie wpatrywali się w nas zaciekawieni. Mogliby zająć się swoimi sprawami. — Chcę tylko oczyścić atmosferę.
— Było się nad tym zastanowić, zanim złożyłaś pozew!
Zacisnęłam usta w wąską linię. Zaraz mu zrobię krzywdę, jeśli się nie przymknie!
— Czy moglibyście się uspokoić? — Odwróciłam się w kierunku młodej kobiety, patrzącej na nas ze złością i pewnego rodzaju rozbawieniem. Orzechowe loki miała związane w dość sporego kucyka, ale grzywka opadała na jej ciemne oczy, otoczone cudownym wachlarzem rzęs. Musiała mieć bardzo duże powodzenie u płci przeciwnej z takim wyglądem, zwłaszcza, że figurę miała prawdziwej modelki.
Poczułam ukłucie zazdrości. Chociaż starałam się dbać o swój wygląd i aktywność fizyczną, to nigdy nie osiągnęłam takiej talii osy.
— Bonnie! Jak dobrze cię widzieć! — William spojrzał na mnie z satysfakcją. — Czy twój drogi chłopak mógłby przyjąć Sophie?
Żołądek ścisnął mi się w supeł. Drogi chłopak... doskonale zrozumiałam, o kim Will mógł się w taki sposób wypowiedzieć i to jeszcze z takim triumfem!
— To nie mój chłopak. — Bonnie przewróciła oczami, a na skórze mulatki pokazały się delikatne rumieńce. — Svein czeka na jakąś swoją rodzinę, tak mi przekazał. Dzwonili do niego z recepcji.
— To na mnie. — Prawie zabiłam Williama wzrokiem, gdy prychnął pod nosem. — Miło było cię poznać. Cześć!
Zeszłam jej z oczu zanim zdołała zadać jakiekolwiek pytanie. Nie chciałam nikomu się tłumaczyć, a zwłaszcza dziewczynie mojego byłego męża!
Wpadłam do gabinetu, w którym powinien siedzieć Svein, odprowadzona złowrogimi spojrzenia osób w kolejce. Miałam wyrzuty sumienia, że się tak wepchnęłam, ale mówi się trudno. Musiałam ratować całą tę chorą sytuację.
— Sophie Larsen.
Oparłam się plecami o drzwi, gdy tylko za sobą je zamknęłam. Svein siedział przy niewielkim biurku, mając kostkę opartą o kolano, a ręce skrzyżowane na szerokiej piersi. Wyglądał świetnie; włosy związane w staraną kitkę, zarost równo przycięty, a zielone oczy wpatrywały się we mnie chłodno.
Jeeeezu.
Ostatnio byliśmy w podobnych pozach przed naprawdę odlotowym seksem. Nie byliśmy w stanie się od siebie oderwać, nawet będąc w pracy. Jednak to, co tak ogniście wybucha, podobno równie spektakularnie gaśnie.
CZYTASZ
Świąteczny dyżur (Horsetown #3) - ZAKOŃCZONE
RomanceSophie po trzech latach od rozwodu, dwóch związkach, które zakończyły się fiaskiem, w końcu decyduje się zmienić coś w swoim życiu - wyprowadza się do małego miasteczka niedaleko Seattle, Horsetown. Czekają tam na nią jej dwie najlepsze koleżanki, J...