Rozdział 8

91 10 43
                                    

Siedzieliśmy już w klasie. Nauczycielka sprawdzała coś w dzienniku.

- Dobrze więc, myślę, że mo... - oznajmiła wstając, a gdy zobaczyła w jakim stanie jesteśmy, zamarła - Co wy.... Co wyście wyprawiali, że jesteście tacy poturbowani?

Zapadła cisza. Reszta chłopaków spoglądała na siebie spanikowana. Nie wiem dlaczego, ale odpowiedziałem za wszystkich.
- Byliśmy na meczu. Nie wszyscy. Bez Mii, Harumi, Vani i Pixal. Później staliśmy pod stadionem i rozmawialiśmy, aż napatoczyli się jacyś kibole. Nie wiem ilu ich było. Chyba z dwunastu? - popatrzyłem pytająco na Lloyda.
- Też mi się tak wydaje - oznajmił, rozumiejąc co chcę ugrać - Staraliśmy się z nimi pogadać, ale wie pani jak to z takimi osobami. Wywiązała się bójka, w której niestety nie mieliśmy szans. Dobrze, że ochroniarze stadionu byli w pobliżu, bo nie wiem jak by to się skończyło.

- Rozumiem - skomentowała krótko pani Brown. Mam nadzieję, że to kupiła.
Nagle ktoś otworzył drzwi do sali lecz nie wszedł do niej.
- Wybaczcie na chwilę - oznajmiła nauczycielka, po czym wyszła zamykając drzwi.

- Lloyd co ty odpieprzasz? - zawołał lekko zdenerwowany Cole - Ufasz mu?
- A dlaczego miałbym nie? - rzucił blondyn - Nie zrobił czegoś, co by zdradzało jakieś twoje sekrety. Gdybyś nie dostrzegł, to jest w dokładnie takim samym położeniu co my. Tak samo jak my ma sekrety, których nie chce ujawniać. A to że nam pomógł, nie daje ci pozwolenia, żebyś jeszcze się wściekał. Powinieneś mu podziękować, bo ciekawe co ty byś wymyślił?
Czarnowłosy nie odpowiedział.

- I popatrz ile bym informacji stracił, gdybym został w mieszkaniu - powiedziałem szeptem do Mii lecz ta nic nie odpowiedziała. Siedziała przygaszona. Martwiłem się o nią.

Na przerwie po fizyce i matematyce stałem z Mią na korytarzu. Jej stan lekko się poprawił lecz wciąż było źle. Praktycznie się nie odzywała. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak.

Nagle poczułem ostry ból głowy. Oparłem się o ścianę za nią.
- Raf co ci jest?
- Są tu - powiedziałem, a ból zaczął się uspokajać. Zawsze tak jest. Nigdy tego nie rozgryzłem - Czuje ich.
- Ale kogo? - spytała zdezorientowana.
- Rodzeństwo.
Nagle zza zakrętem rozległy się dogłosy uderzania obcasem o podłogę. To zapewne była Layla. Ona się tak stroi.
- Rozpoznają cię? - spytała Mia.
- Nie mam pojęcia - nie wiem dlaczego, ale zacząłem panikować - Nie ma się gdzie schować.

I w tym momencie stała się rzecz, której nigdy przenigdy bym się nie spodziewał.
Mia zbliżyła się do mnie i pocałowała. Ku mojemu zaskoczeniu, odwzajemniłem pocałunek.
Nagle ktoś wyszedł zza rogu i przeszedł obok nas, wydając odgłos obrzydzenia. A więc o to jej chodziło, żeby ich speszyć.
Po chwili odsunęła się ode mnie i zaczęła się czerwienić.
- Wybacz, j-ja nie powinnam.
- Nie mów tak - uśmiechnąłem się - Było miło. I pomogło. Ty to masz łeb.
Zaśmiała się.
- Ale - kontynuowałem - Nie rób tego, co pogorszy twój stan, proszę.
- Ale to nie pogorszyło mojego stanu - powiedziała.
- Mam nadzieję, że nie kłamiesz.

Po lekcjach czekałem na Mię na parkingu. Musiała coś jeszcze załatwić. Praktycznie wszyscy już wyszli. Nie widziałem tylko moich kuzynek. I nie podobało mi się to. Co oni wszyscy knują? Dlaczego mnie ścigają?

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon. Wyciągłem go, a na ekranie zobaczyłem kto dzwonił. Odebrałem.
- Tak szefie?
- Gdzie jesteście?
- Właśnie się zbieramy. Do dziesięciu minut powinniśmy być, o ile nie będzie korków.
- Dobra. To się śpieszcie, bo jest ważna sprawa.
- Będziemy jak najszybciej.
I się rozłączył.

Po chwili ze szkoły wyszła Mia, a zaraz za nią Harumi i Vania. Nie podobało mi się to, ale zaraz po wyjściu ruszyły w różne strony. Odpaliłem motor w oczekiwaniu na dziewczynę.

Dotarliśmy do baru w siedem minut. Rekord to cztery, ale prawie skończyło się to tragicznie, więc wolę tego nie powtarzać.
W środku czekał już ojciec Mii. Był dość niespokojny.
- Pędziłem najszybciej jak się dało - oznajmiłem, podchodząc do niego.
- Chodź ze mną - rzucił krótko - Nie mamy czasu.
- A ja? - spytała Mia.
- Wybacz Mia, ale to jest bardzo nietypowe zlecenie - oznajmił z troską na twarzy - Nie chcę Cię narażać, gdyż nie wiem co się może stać. Zrozum.

Dziewczyna westchnęła i ruszyła w stronę windy.
- Masz mi tu wrócić w jednym kawałku - powiedziała zatrzymując się zaraz obok mnie, po czym dała mi buziaka w policzek, co mnie zaskoczyło - Masz wrócić. W matmie mi trzeba pomóc.

- To o co chodzi? - spytałem, gdy weszliśmy do jednego z pokoi. Na stole leżał jakiś plecak, wypchany czymś na maxa. Szef zachowywał się bardzo niespokojnie.
- Powinienem to sam załatwić, ale prawda jest taka, że to może być zasadzka - oznajmił.
- W takim razie, nie lepiej by było odpuścić? - zasugerowałem ostrożnie.
- Gdybym mógł to nie rozmawialibyśmy  teraz - odparł, ściągając okulary przeciwsłoneczne - Ta sprawa jest ekstremalnie delikatna. Odezwał się do mnie wczoraj inny gang. Ten u którego mam dług.
- IceSphinx - powiedziałem bardziej do siebie.
- Powiedzieli, że mam spłacić dług, gdyż są w dołku - ciągnął mężczyzna - Nie chcę z nimi zadzierać i muszę to zrobić.  Lecz wiem, że to pułapka. Krążą plotki, że działają z glinami, żeby nie trafić do paki. Dlatego wezwałem ciebie. Jesteś najlepszy. Masz największe szanse w razie, gdyby wszystko się zjebało.
- Jak rozumiem chodzi o plecak?
- Jego zawartość - sprostował szef - Dziesięć kilo towaru.
- Hera? Koka?
- Mix.

Nie powiem zamurowało mnie. Mix to nowy i ekstremalnie nielegalny narkotyk. Bardzo ciężko go zdobyć. Wystarczy, że zostanie się złapanym z zaledwie kilkoma gramami i można się pożegnać ze światem zewnętrznym. Ja miałem przewieść dziesięć kilo.
- To jest jak nic pułapka - stwierdziłem - I zapewne chcą złapać szefa.
- Też mi to przeszło przez głowę - oznajmił - I dlatego proszę o pomoc. Nie jako szef, ale jako przyjaciel.

- Podaj tylko adres - oznajmiłem po chwili namysłu.
- Mają mi przysłać info o czwartej - oznajmił i sięgnął do kieszeni po telefon, który nagle zabuczał - Ja to mam wyczucie czasu. Zaraz ci......
- Co się stało? - zapytałem widząc przerażoną minę szefa.
- Adres jest po drugiej stronie miasta - powiedział, patrząc na mnie - A na dojazd masz pół godziny.

- Kurwa - zakląłem w myślach, wyciągając telefon i rozkładając mapę. Zacząłem szukać najlepszej trasy.
Po chwili ją znalazłem. Droga przez miasto na ekspresówkę, po czym zjazd z niej na drugim końcu miasta i błądzenie przez kilka minut uliczkami miasta. Trasa idealna, ale był jeden problem. Skrzyżowanie przed wjazdem na ekspresówkę było idealnym miejscem na zasadzkę. I zapewne tam będą się czaić. Ale nie mam wyjścia. Trzeba jechać.

Zabrałem plecak i spojrzałem na szefa.
- Odwołaj wszystkie akcje i sprowadź ludzi - powiedziałem - Będzie trzeba się przyczaić na jakiś czas. Najlepiej i zamknąć bar. Boje się, że będzie gorąco.
- Załatwię wszystko - powiedział, a ja skierowałem się do wyjścia.
- Mam dwadzieścia pięć minut - powiedziałem bardziej do siebie - Zdążę.
- Bądź ostrożny - rzucił szef - Inaczej Mia mnie udusi.

Upadły Demon ~ Ninjago [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz