Pogoda końcem listopada postanowiła całkowicie wczuć się w klimat nadchodzącej zimy i nadeszły dość nieprzyjemne mrozy, niekiedy zaczynał padać śnieg. Chodniki tego poranka były wręcz oblodzone i trzeba było uważać, by nie poślizgnąć się na śliskiej powierzchni. San spacerował wtedy mając dzień wolny, chowając nos w szaliku, unikając chłodu jak tylko się dało. Mając ręce schowane do kieszni zimowej kurtki trudniej było mu utrzymać równowagę, gdy jego stopy jeździły na wszystkie strony po lodzie. Wciąż zastanawiał się, dlaczego nikt tego jeszcze nie posypał. Czy dzień w mieście zaczynał się dopiero po 8:00?
W końcu nie mogąc znieść zimna i przeszywającego wiatru, ruszył w drogę powrotną do domu. Przystanek autobusowy mieścił się zaraz koło wyjścia z parku, więć przyspieszył kroku, uważając jednak, by tak jak wielu nie paść ofiarą oblodzonego chodnika. Zauważył jak jego autobus wjeżdża właśnie na przystanek, przez co już miał podbiec, ale tuż przed nim spostrzegł jakiegoś chłopaka, który najwidoczniej nie miał takiego szczęścia jak on i idąc spokojnym krokiem, stracił równowagę, gdy jego stopa poślizgnęła się na lodzie, przez co wylądował na zimnym podłożu, niefortunnie uderzając się w ramię.
San podbiegł czym prędzej do niego, totalnie ignorując odjeżdżający autobus, który miał go zabrać do domu. Na następny zapewne będzie musiał poczekać jakieś 20 minut, marznąc na przystanku. Teraz jednak nie to było jego zmartwieniem, a nieco niższy blondyn, mruczący pod nosem przekleństwa, gdy próbował podnieść się z ziemi. San ostrożnie zaoferował mu swoją pomoc, nie chcąc tym samym go przestraszyć.
- Wszystko okej? - zapytał, gdy chłopak stanął znów stabilnie na nogach.
- Tak, chyba tak.
- Na pewno? Uderzyłeś się w ramię. Bardzo boli? Może pojadę z tobą do szpitala?
- Nie trzeba. Naprawdę wszystko jest w porządku.
- Nalegam. - San był nieugięty. Miał niemałe doświadczenie w tego typu wypadkach. Nieraz zdarzyło mu się przewrócić na lodzie i złamać rękę, czy stłuc ramię. Miał też młodszą siostrę, którą niegdyś się opiekował, gdy mieszkał z rodzicami. Dzięki niej miał jeszcze większe doświadczenie w medycynie. - Choi San.
- Jung Wooyoung. - chłopak również postanowił się przedstawić, jak i skorzystać z propozycji starszego. Normalnie pewnie poszedłby dalej, nie zważając na ból, ale może nieznajomy miał rację i powinien to zobaczyć lekarz.
- Wezmę to. - oznajmił San, przejmując od chłopaka plecak, by jakoś odciążyć jego ramię.
Kilka minut później nadjechał autobus, którym mogli bez problemu dostać się do szpitala.
❀̥
Wooyoung został przyjęty niedługo po tym jak dotarli do na miejsce. San postanowił poczekać na chłopaka i może wyjść razem z nim na jakąś kawę, albo po prostu odprowadzić do domu, jeśli ten nie będzie chętny na spędzanie z nim czasu. Nie ukrywał, że nie chciał jeszcze się rozstawać z chłopakiem. Nawet cieszył się, że akurat jemu zdarzyło się być świadkiem jego upadku. Gdyby nie to, nawet by go nie zauważył. A to byłaby spora strata.
Gdy drzwi do gabinetu ponownie się otworzyły, stanął w nich Wooyoung z lekarzem. Oboje wyglądali na spokojnych, co też sprawiło, że San odetchnął z ulgą. Nie życzył chłopakowi przecież złamanej ręki.
- Powiedział, że jest lekko stłuczone, ale to nic poważnego. Muszę po prostu czymś to sobie posmarować i nie robić gwałtownych ruchów. - oznajmił młodszy podchodząc do Sana.
- Co za ulga. Sam nie raz się poślizgnąłem, więc bałem się, że może i dla ciebie skończy się to złamaną ręką. - wytłumaczył z ciepłym uśmiechem. - Chciałbyś może przejść się gdzieś na kawę? Myślę, że pogoda nie jest zbyt przyjemna na spacer.
CZYTASZ
Daisy • Woosan ✓
FanfictionŻył jak na uwięzi. Ograniczony i bez możliwości podjęcia własnych decyzji. Myślał, że tak przyjdzie mu żyć przez następne lata, ale poznał Sana i zapragnął zmiany. Zmiany, która nie spodobała się mężczyźnie, który uważał go za swoją własność. !uwagi...