Dziesiąta Róża

189 22 6
                                    

— Marinette, przecież nic wielkiego się nie stało. — Pocieszała ją Alya, próbując wesprzeć przyjaciółkę, w jakiś rozsądny sposób. Okazało się to jednak, niezbyt proste, kiedy dziewczyna leżała twarzą w poduszkę, nawet nie chcąc się ruszyć z kanapy. — Znasz go... Nawet nie zwrócił na to uwagi.

— Przecież się na mnie patrzył i... i... śmiał. — Jęk rozpaczy stłumił się w poduszce, a mimo to Alya doskonale go usłyszała. Skrzywiła się, kiedy nieprzyjemny dźwięk podrażnił jej uszy, ale szybko się poprawiła, widząc ledwie podnoszącą się Marinette. — Adrien się ze mnie śmiał. Kto, by się nie śmiał?

Alya westchnęła z politowaniem, przyglądając się jej zapłakanym oczom. Chociaż Marinette nie płakała, jej niebieskie spojrzenie było zaszklone, jakby za chwilę miał się polać po jej policzkach strumień łez.

— Jestem pewna, że zapomni. To naprawdę nic wielkiego. Każdemu mogło się zdarzyć. — Próby pocieszenia zdawały się iść na marne, bo im więcej Alya mówiła, tym Marinette bardziej się zagłębiała w rozpaczy. 

— Każdemu... ale zdarzyło się mnie. Bo mam największego pecha na świecie.

— Daj spokój. Nie powinnaś się tym w ogóle przejmować, Mari. Powiedziałabym nawet, że to winna uczniów. Kto normalny zostawia papier toaletowy na podłodze? Jakby nie mogli po sobie posprzątać albo, chociaż używać go z rozsądkiem.

— To już nawet nie jest kwestia tego głupiego papieru, a tego, jak się zachowałam — powiedziała Marinette, a przed oczami pojawiła jej się scena, którą marzyła wymazać z pamięci. — Nie dość, że zrobiłam się cała czerwona na twarzy, kiedy zdałam sobie sprawę, że paraduję po szkole z papierem przy nodze, to w dodatku z tym przyklejonym do buta, zaczęłam biec z powrotem do łazienki i... na sam koniec musiałam się wywrócić przed drzwiami. Wyglądałam jak idiotka. A Adrien to widział.

— Masz szczęście, że tylko Adrien. No i, ja i Nino — dodała po chwili namysłu. — Cała reszta nie zwróciła na ciebie uwagi, a to, że chłopcy się śmiali... Ja myślę, że to było czysto przyjacielskie z ich strony.

Marinette parsknęła, a Alya kontynuowała.

— Przecież potem do ciebie podszedł i zapytał, czy wszystko w porządku — przypomniała jej, ale to sprawiło, że dziewczyna jeszcze bardziej się zażenowała.

— A ja uciekłam mu sprzed nosa. Alya, nie pocieszasz mnie. Widocznie, będę musiała zmienić szkołę.

— Co ty wygadujesz?

— Nie spojrzę mu już w oczy. W ogóle na niego nie spojrzę. Po tym, co się stało. Nie ma mowy. — Pokręciła głową, podnosząc się z kanapy. Zaczęła krążyć po pokoju, widocznie chcąc się uspokoić, ale to jeszcze bardziej rozruszało jej nerwy.

— Gorsze rzeczy przed nim robiłaś — stwierdziła Alya, przyglądając się przyjaciółce. Szybko tego pożałowała, bo Marinette w jednej sekundzie, zatrzymała się w miejscu i spojrzała na nią z miną, jakby chciała wyskoczyć przez otwarte okno.

Alya zaczęła się zastanawiać, czy nie wstać i go nie zamknąć.

— Skoro wszystko to, co robiłam, było gorsze od dzisiejszej sytuacji... To z pewnością muszę zmienić szkołę. Może miasto też, a najlepiej przeprowadzę się do innego państwa, albo nie, na inny kontynent, żebyśmy się już więcej nie spotkali.

Po jej słowach walnęła się otwartą dłonią w czoło.

— Dramatyzujesz. Możesz zmienić szkołę, ale Paryża chyba nie opuścisz. Kto ratowałby miasto przed Władzą Ciem? Marinette jesteś Biedronką, powinnaś się uspokoić i przestać użalać nad sobą.

46 róż ~ MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz