Trzecia Róża

267 22 6
                                    

– Jesteś pewien, że nie będziesz miał przez to problemów? – zapytała Marinette, kiedy razem z Adrienem siedzieli przy stoliku w kawiarni, która jako pierwsza rzuciła im się wcześniej w oczy. – Nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty.

– Już ci tłumaczyłem – zaśmiał się cicho, odkładając łyżeczkę, którą dotychczas jadł lody. – Jakbym miałby być z tego jakieś kłopoty, nie ryzykowałbym. Chociaż, jak teraz pomyślałem, bawię się tak dobrze, że chyba jednak bym zaryzykował – dodał, biorąc łyka napoju gazowanego, który wcześniej zamówił.

Marinette zarumieniła się, mimo że Adrien nic takiego nie powiedział.

– Dobry ten sernik? – spytał, z pełną buzią lodów. – Zastanawiam się, czy go sobie zamówić.

– Nie powinniśmy się już zbierać? – odparła, zerkając na telefon, na którym widniało z milion wiadomości od Alyi. – Może lepiej nie testować cierpliwości twojego ochroniarza.

Blondyn uśmiechnął się, kiedy wyobraził sobie swojego ochroniarza, który biega właśnie po Paryżu i go szuka.

– Pewnie już jest wściekły. I przerażony – dodał. – Nic mu nie będzie – zapewnił.

Wtedy Marinette, jak poparzona uciekła pod stół, a Adrien zdezorientowany prawie oblał się napojem. Rozejrzał się wokół siebie, patrząc, czy bardzo zwrócili na siebie uwagę, a później włożył głowę pod obrus, nieco zdziwiony jej zachowaniem.

– Wszystko w porządku? – spytał, marszcząc brwi.

– Tak, tylko... – Westchnęła, nie wiedząc, jak to wytłumaczyć. – Zobaczyłam kogoś, kogo wolałabym nie widzieć, albo, żeby on nie widział mnie.

– Kogo?

– Luka... – wymamrotała.

Adrien szybko połączył fakty, z ostatniej rozmowy z nią, kiedy spotkał ją na balkonie. Czyli to, o nim mu mówiła. A kim był ten inny chłopak, przez którego zerwali?

– Sprawdzę, czy poszedł – oznajmił, lekko się uśmiechając.

Wyszedł spod stołu, znów rozglądając się wokół, choć tym razem bardzo dyskretnie. Wzrokiem szukał chłopaka z niebieskimi włosami, ale nikt taki nie rzucił mu się w oczy.

– Marinette – powiedział, znów chowając głowę pod stół. – Możesz wyjść. Nigdzie go nie ma.

Dziewczyna zawahała się. Po krótkiej chwili wróciła na krzesło, cała czerwona na twarzy, próbując zasłonić się dłońmi.

– Przepraszam, wyszłam na idiotkę, ale byłam pewna, że go widziałam. 

– Nie przejmuj się, każdemu się zdarza – odparł na pocieszenie. – To może, weźmiemy coś na wynos i pójdziemy na spacer? – dodał, chcąc prędko zmienić temat. Czuł, że rozmowa o Luce, będzie dla niej niezręczna.

– Brzmi świetnie.

Kilka minut później, kiedy słońce powoli chowało się za horyzontem, a niebo przybierało pomarańczowo-różowych barw, Marinette i Adrien szli wzdłuż rzeki Sekwany, z ciepłą herbatą w kubku na wynos. Oboje zapomnieli o głupim incydencie w kawiarni, dzięki czemu dobry humor, ich nie opuszczał.

– Musimy to kiedyś powtórzyć – oznajmił, kiedy telefon zaczął mu szaleć od nadmiaru wiadomości i połączeń od jego ochroniarza. – Naprawdę, nie pamiętam, kiedy ostatnim razem, tak dobrze się bawiłem.

– Tak, ja też. Ale może następnym razem nie uciekajmy twojemu ochroniarzowi – zaśmiała się. – Może się okazać, że kolejny raz nie opuści nas nawet na krok.

– Słuszna uwaga. Najwyżej wymyślimy coś innego.

Prędko wysłał swoją lokalizację ochroniarzowi, a potem czekał na potwierdzenie, że już jedzie. Spojrzał na Marinette, obserwując, jak wiatr delikatnie rozwiewa jej dwa, mocno spięte kucyki, aby po chwili szeroko się uśmiechnąć.

– Podwiozę cię do domu – odparł, kiedy dostał wiadomość, że zaraz będzie po niego samochód.

– Obawiam się, że twój ochroniarz nie będzie zadowolony, kiedy mnie zobaczy – stwierdziła, nie przestając się śmiać. – Oszczędzę sobie.

– Nie zostawiaj mnie z nim sam na sam – powiedział Adrien, prawie błagając na kolanach. – Choć, zapewniam cię, że on się nawet nic nie odezwie. Nie chcę, żebyś szła sama, robi się późno. Będzie bezpieczniej, jak pojedziesz ze mną. Nalegam.

– Dobra, ale załóżmy, że zgadzam się tylko, dlatego, żebyś nie musiał wysłuchiwać jego pouczeń.

– Niech będzie – zaśmiał się.

Marinette, kiedy tylko wróciła do domu, nie mogła przestać myśleć o Adrienie. Chłopak nie przestawał krążyć jej po głowie, a myśl, że takie spotkanie, mogłoby się powtórzyć, sprawiała, że miała stado motylków w brzuchu. Cały czas się uśmiechała, niemal tańcząc po pokoju, kiedy o wszystkim opowiadała Tikki i Alyi, która przyszła do niej na noc, mimo że wcześniej, Marinette odwołała spotkanie.

– Widzisz, mówiłam ci, że Adrien nie traktuje cię obojętnie – powiedziała Alya, widocznie zadowolona z siebie. Poprawiła swoje okulary na nosie i dodała. – Może następnym razem, ty zaproponujesz jakieś spotkanie? Wiesz, żeby widział, że nie tylko on się stara.

Dziewczyna skamieniała. Przecież ona nigdy nie będzie miała na tyle odwagi, żeby go gdzieś zaprosić.

– Czy ja wiem... Może lepiej poczekam, aż on mnie zaprosi. Tak, tak będzie lepiej.

– Oh, daj spokój – żachnęła się brunetka, rozkładając ręce. – Zaproś go do siebie.

– Zawirowałaś? – spytała, oszołomiona samą myślą, że Adrien miałby do niej przyjść. Jakby zobaczył jego rozwieszone zdjęcia na ścianach i nad łóżkiem, od razu, by uciekł. – Po pierwsze; co ja miałabym z nim tu robić?, po drugie; widziałaś mój pokój? Mnóstwo tutaj jego zdjęć.

– Ściągnęłabyś je przed jego przyjściem – stwierdziła, jakby to była oczywiste. – Nie szukaj wymówek. Musicie się spotkać jeszcze raz.

Marinette potwierdziła to samej sobie, w głowie, uśmiechając się pod nosem. Z tym samym uśmiechem, który nie znikał jej z twarz, położyła się do łóżka, a przed snem, nie potrafiła przestać myśleć o Adrienie.

I mimo to, tej nocy, przyśnił się jej Luka.

46 róż ~ MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz