— I mówisz, że Czarny Kot zabrał cię do kina. — Głos Alyi rozbrzmiewał w słuchawce telefonu Marinette. — Tak po prostu zjawił się na twoim balkonie?
— No przecież ci mówię, Alya — żachnęła się, biegając po pokoju, najwyraźniej czegoś szukając. — Sama byłam w szoku, jak go zobaczyłam. Z początku myślałam, że coś mu się stało.
— No, nie często spotyka się śpiącego Kota na balkonie — zaśmiała się dziewczyna, na co Marinette zmarszczyła brwi. Tego już jej przyjaciółka nie była w stanie zobaczyć. — Ale ciężko mi uwierzyć, że zjawił się tam tylko po to, by zaprosić cię do kina. Bez obrazy, ale sama mówiłaś, że jest zakochany w Biedronce.
— Bo tak jest. Chyba — dodała niepewnie, już samej się gubiąc w tym wszystkim. — Na pewno tak jest. Dlatego się zastanawiam, co naprawdę tam robił — odparła, zatrzymując się nagle w miejscu i opadła gwałtownie na obrotowy fotel, a donośny dźwięk odbił się w słuchawce telefonu.
— Może go zapytasz następnym razem — zaproponowała Alya, krzywiąc się na drażniący dźwięk, jeżdżących kółek po podłodze.
— Następnym razem? — spytała, marszcząc czoło. — Jakim następnym razem?
— Jestem pewna, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, jak do ciebie przyszedł. Wszystko jest tylko kwestią czasu. — Zadowolony uśmiech pojawił się na jej ustach, ale Marinette całe szczęście nie mogła go zobaczyć. Inaczej pewnie, by się zdenerwowała. — Mari, ja się ciebie tak zapytam... — zaczęła po chwili. — Kiedy zamierzasz przyjść do szkoły?
Dziewczyna natychmiast się zerwała, patrząc na zegarek. Jej oczy rozszerzyły się, a serce od razu zaczęło bić mocniej, jakby biegła w jakimś maratonie. Nagle wszystkie jej ruchy były chaotyczne i roztrzepane, a zamiast normalnie mówić, zaczęła krzyczeć.
— Dlaczego nic mi nie mówiłaś?! — zawołała, podbiegając do szafy. — Myślałam, że mam jeszcze czas!
— Jeśli się pospieszysz, to na spokojnie zdążysz. Masz jeszcze piętnaście minut — oznajmiła Alya, kiedy wchodziła po schodach budynku. — Będę na ciebie czekać w środku, Mari, a na razie się rozłączam, żeby ci nie przeszkadzać. Paaaa! — pożegnała się, a Marinette rzuciła telefon na łóżko.
Biegła od szafy do plecaka, ubierając się i jednocześnie pakując książki. Tikki obserwowała ją z boku, tak samo, jak inne Kwami, nieco zszokowane szybkością dziewczyny.
— Marinette! — krzyknęła Tikki, nim dziewczyna zdążyła zejść na dół. — Telefon. Zapomniałaś o telefonie — dodała.
— Czy będzie kiedyś dzień, że nie będę musiała się spieszyć? — zapytała, nie do końca było wiadomo kogo, ale Tikki się uśmiechnęła, a reszta Kwami zaśmiała.
Dosłownie chwilę później, Marinette biegła po schodach budynku szkolnego, uważając na uczniów, którzy jeszcze zbierali się przed szkołą. Kiedy wparowała do środka, wzrokiem poszukiwała Alyi. Dziewczyna, gdy tylko ją zauważyła, zaczęła do niej machać, ale nadaremno, bo rudowłosa nawet na nią nie patrzyła.
— Marinette — usłyszała za swoimi plecami głos i zamarła.
Odwróciła się i zobaczyła Adriena. Uśmiechniętego jak zawsze z cudownie świecącymi oczami i idealnie ułożonymi włosami. Zająkała się, jak zwykle, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnego słowa.
— Coś się stało? — zapytał, kiedy dziewczyna zaczęła robić dziwne ruchy, aż ostatecznie stanęła w miejscu, z głową spuszczoną w dół.
I choć bardzo chciał, Adrien nie potrafił na nią patrzeć już tak samo. Po ostatnim razie, jak zobaczył ją w samej bieliźnie, czuł się bardzo dziwnie. Jakby zrobił coś bardzo nielegalnego. Doskonale wiedział, że przekroczył jej prywatność i dziękował samemu sobie, że był wówczas Czarnym Kotem, a nie Adrienem. Teraz pewnie nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy, a i tak miał z tym drobne trudności. Odchrząknął, wziął głęboki wdech i szarmancko się uśmiechnął.
CZYTASZ
46 róż ~ Miraculous
Fanfiction❥ Czarny Kot nie potrafił zrozumieć, dlaczego Biedronka tak dziwnie się zachowuje, a Marinette długo nie potrafiła pozbierać się po rozstaniu z Luką. Kiedy ona i Kot coraz częściej zaczęli ze sobą rozmawiać, zrozumieli, jaki błąd popełniali, nie zau...