4.

54 7 6
                                    

      Obudziłem się w doskonale znanym mi miejscu, którym był pokój Liama. Jednak kiedy otworzyłem oczy, nie mogłem wyczuć jego ciepła. Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale zaraz zdałem sobie sprawę z tego, że brunet miał przecież pracę.
Bez żadnego celu wstałem i po tym jak poszedłem wziąć szybki prysznic, ubrałem się w czyste ubrania. Zegar wskazywał na to, że było lekko po 13, co mnie nie mało zdziwiło. Ja przecież nigdy nie spałem tak długo... A może wtedy mi się tak wydawało?
      Nasz wczorajszy alkohol dawał o sobie znać w dość bolesny sposób, a mianowicie mocnym bólem głowy. Zszedłem na dół w celu zapalenia papierosa na balkonie, przez co byłem zmuszony przejść przez śmierdzący piwskiem salon. Nie znosiłem tego zapachu, pomimo że sam smak mnie fascynował.

|***|

       Siedziałem samotnie na kanapie, oglądając jakiś film, kiedy usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu przez garaż. Momentalnie rzuciłem wszystko i popędziłem w tamtą stronę, wiedząc, że to był Liam.
      - Czeeeść. - Usłyszałem na wejściu.
      - W końcu jesteś~... - Wyrwałem się z odpowiedzią, podchodząc do wyższego bliżej.
      - Tak, też się cieszę... W pracy się nam trochę przedłużyło... Klienci mieli problem z zapłaceniem rachunku. - Wytłumaczył krótko, na co kiwnąłem głową. - Jesteś głodny? - Zapytał, ściągając kurtkę.
      - To ja powinienem o to zapytać... - Odparłem spokojnie.
      - Ale ja pytam... Więc jak? - Pytał dalej, będąc zajętym ściąganiem czerwonego, wełnianego szalika.
      - Może trochę... - Mruknąłem pod nosem, przypatrując się temu, jak chłopak zaplątuje włosy w niechlujny kucyk na czubku głowy.
      - Dobrze się składa, booo.... - Sięgnął do siatki, której cudem nie zauważyłem wcześniej, wyciągając z niej dwa, pysznie wyglądające kebaby. - Przyniosłem małe co nieco z restauracji. - Podał mi jednego z ogromnym, przyaznym uśmiechem.
      - Ty głupi jesteś. - Uśmiechnąłem się złośliwie.
      - Jestem! - Zaśmiał się w głos.
      Wziąłem od niego jedzenie, będąc pewnym, że nie zjadłbym tego sam za chuja. Chłopak złapał za rękaw mojej bluzy i dumny ze swojej 'głupoty' poprowadził mnie do salonu.
      Razem zasiedliśmy na kanapie, a brunet momentalnie złapał za pilota, odpalając Netflixa. Spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem, jakby oczekiwał ode mnie wskazówki co do filmu. Natomiast ja tylko wzruszyłem ramionami, dając Liamowi wolną rękę, co do wybrania filmu na wieczór.
Wyższy spojrzał na telewizor, przez chwilę wpatrując się w niego pusto, w zastanowieniu. Ostatecznie skończyliśmy na jakimś tandetnym romansie. Tak. Oglądaliśmy romansidło, zajadając się kebabami.

|•••|

      - Nudaa... - Wymruczałem w połowie filmu, kiedy główni bohaterowie w końcu się pocałowali. Liam spojrzał na mnie jak na kosmitę.
      - Coś ty powiedział? Nudne? - Powoli zabijał mnie przerażającym spojrzeniem. - Przecież w końcu się pocałowali! - Protestował dalej.
      - To jest standardowy romans... Nie ma nawet ruchania. - Wyburczałem.
      - Jeśli chcesz oglądać ruchanie to sobie Pornola jakiegoś włącz. – Prychnął ze złośliwym uśmieszkiem. Dobrze wiedział, że i tak bym tego nie zrobił.
      - Nah... Nie kręcą mnie dupy. - Wzruszyłem ramionami, biorąc gryza placka z mięsem i warzywami. Brunet zaśmiał się, widząc, że nie mogłem spojrzeć mu w oczy.
      - Co cię kręci w takim razie? - Uśmiechnął się, przymrużając powieki. - Inaczej... Masz swój typ laski?
      Zastanowiłem się chwilę, jakby realizując każde jego słowo.
      - Chyba nie obchodzi mnie wygląd. - Zawinąłem niedokończony posiłek z powrotem w folię aluminiową, w którą był zawinięty wcześniej, odkładając go na blat, po czym spojrzałem na Liama. - Szczerze to nie obchodzi mnie płeć.
       Brunet wydawał się jakby był w chwilowym szoku, pewnie starając się zrozumieć moje słowa w każdym możliwym znaczeniu. Pewnie doszedł do wniosku, że cisza, którą kierował trwała już zbyt długo.
       - Wiesz ja... - Próbował coś powiedzieć, jednak nie dałem mu dokończyć, spuszczając głowę w dół.
       - Uważasz to za coś złego prawda? - Zamknąłem oczy, wzdychając krótko.
       - Absolutnie nie! - Wyparł się od razu. - To przecież normalne. Niczym nie różnisz się od każdego innego... - Westchnął, obmyślając swoje następne słowa. - Szczerze to sam nie jestem pewien co do swojej orientacji... - Ucichł na chwilę. - Wiesz... Laski jakoś mnie nie kręcą.
      Uniosłem wzrok na niego w kompletnym szoku. Nie wiedziałem co miałem powiedzieć, czując się jakby ktoś dosłownie odebrał mi mowę. Nasze spojrzenia się spotkały na dosyć długi czas. Nie miałem zamiaru odrywać od niego oczy. Wolałem utopić się w tych jego, które przyprawiały mnie o ciarki na plecach. Słaby dreszcz przeszył mój tył, kiedy ten zajrzał niżej - na moją klatkę piersiową. Widocznie unikał mnie i mojemu przypatrywaniu się w niego, jak w obrazek. Robił wszystko tylko po to by nie zaczynać od nowa kontaktu wzrokowego.
       - Poważnie?... - W końcu przerwałem ciszę swoim słabym szeptem. Nie mogłem w to uwierzyć.
Chłopak jedynie pokiwał głową na znak potwierdzenia. Lekko się uśmiechnąłem, dając mu znać, że to nic złego, a wręcz przeciwnie.
       - Tolerujesz, tak? - Ponownie popatrzył na moją twarz.
       - Jasne, że tak! - Powiedziałem słabym głosem, zaraz spuszczając wzrok, dalej z lekkim uśmiechem. - Po prostu chyba w końcu znalazłem kogoś, kto mnie rozumie... - Starałem się podbudować swój ton, jakim to wszystko mówiłem, jednak coś mi nie wychodziło.
       - Naprawdę? - Na jego twarzy wymalował się pocieszający uśmiech, a jego ręka wylądowała na moim ramieniu.
       - Tak. - Wyjrzałem na niego z dołu, za chwilę zamykając powieki, spod których wypłynęły znikome strugi łez. Nie wiedziałem dlaczego, ale czułem pewien rodzaj zrozumienia. Chyba właśnie wtedy poraz pierwszy od dłuższego czasu mogłem nacieszyć się tym odczuciem.
       Liam pogładził na mnie ramię, a zaraz krótko się zaśmiał. Zdziwiłem się odrobinę i w sumie zmuszony ciekawością otworzyłem oczy. Brunet wpatrywał się w TV, a ja podążyłem jego śladem. W filmie właśnie trwał moment, rodem z 'naszej' chwili sprzed momentu. Sam cicho parsknąłem chichotem.
      - To my naśladujemy ich czy oni nas? - Spojrzał na mnie w promiennym wyrazie twarzy.
      - Oni nas. - Prychnąłem z uśmiechem.

|•••|

       Resztę wieczoru spędziliśmy na samym śmianiu się, jak ostatnie debile z tego wszystkiego oraz zapalaniu naszych słów papierosami. Byłem gotowy na wszystko, ale nie na stratę tego idioty. Być może i wtedy nie znaliśmy się za długo, lecz udało mi się do niego przyzwyczaić, nawet jeśli to była jedynie głupota.

      - Chodź zapalimy...- Wymruczałem na wpółprzytomny, opierając się o ramię starszego.
      - Paliliśmy niedawno, daj spokój... - Odmruczał w odpowiedzi.
      - Ale mi się chce jaraaaać... - Ciągnąłem, nie dając mu spokoju.
      - Tutaj zajarajmy... - Poprosił w końcu.
      - Nie, bo będzie tu jebać szlugami... - Otworzyłem oczy, spoglądając w te Liama. Chłopak był widocznie zmęczony, jednak nie wiedziałem czym bardziej - pracą czy moim marudzeniem.
      - No dobra... Chodź. - Podniósł się z kanapy, a ja pozbawiony swojej podpórki upadłem na poduszki.
      Brunet cicho się zaśmiał, a ja tylko prychnąłem coś niezrozumiałego, nawet dla samego siebie, pod nosem. Chłopak pomógł mi wstać i razem wyszliśmy na balkon, gdzie ten podał mi paczkę papierosów, po tym jak sam skonfiskował jednego. Kiedy odpalił swojego szluga, oddał mi zapalniczkę, a ja pochwyciłem ją i zapaliłem swojego kiepa.
       Chwilę później uśmiechnąłem się sam do siebie. Samotne momenty, spędzone na paleniu papierosów w oknie, nie miały już miejsca - zostały po nich tylko przykre, lub mniej przykre wspomnienia.
       - Co tak zacieszasz? - Liam przypatrywał mi się już przez jakiś czas. Najwidoczniej intrygowały go moje myśli.
       - Szczerze to po prostu cieszę się, że jestem teraz tutaj z tobą, a nie z kimś innym. - Kąciki moich ust samoistnie powędrowały w górę, kiedy ja zaciągnąłem się dymem.
      Liam odwzajemnił ten gest, a kiedy oboje skończyliśmy palić, zrobił coś kompletnie nieoczekiwanego - jednym, silnym ruchem przyciągnął moje ciało do siebie, zamykając mnie w szczelnym, pełnym czułości uścisku.      
       Moje oczy wielkością przypominały 5-złotówki, a twarz powoli przybierała kolor dojrzałego pomidora.
       Chłopak nie odezwał się ni słowem, po prostu przytulając się do mnie przez dłuższą chwilę, jak gdyby nigdy nic. Jego powolny, ciepły oddech, który czułem na swojej skórze, przy karku, przyprawiał mnie o dreszcze. Brunet jak bez słowa przyszedł, tak bez słowa się odsunął i spojrzał w moje oczy z uśmiechem. Te jego były standardowo przepełnione tajemniczością, jednak było w nich coś jeszcze, czego za chuja nie mogłem rozpoznać. Mogłem próbować, jednak to i tak do niczego nie prowadziło - nie miałem szans na to, by odgadnąć czym jest ta nieznana iskra w jego tęczówkach.
       - Zrobiło się późno... Lepiej chodźmy spać. - Jego serdeczny uśmiech wypełnił chłód ciepłem, a sam czułem, jakbym się topił pod jego ciężarem.

       Co to za uczucie?...

On || YAOI ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz