7.

56 7 5
                                    

      Siedziałem na kanapie, wsłuchując się w dźwięk, płynących z telewizora piosenek, które odbijały się echem od ścian tego pomieszczenia. Byłem w trakcie słuchania swojej ulubionej piosenki, podśpiewując ją cicho pod nosem, kiedy nie usłyszałem jak ktoś wchodził do domu. Było grubo po 18.
      – Jestem! – Krzyknął znajomy mi głos z przedpokoju.
      Naturalnie podniosłem się z sofy i poszedłem za krzykiem tak dobrze - a może i wcale - znanego mi bruneta.
      – Dłużej się nie dało? – Przywitałem go z głupim uśmiechem na twarzy.
      – Wybacz, te lenie nic nie potrafią zrobić dobrze... – Westchnął, jakby tracił siły, ściągając czerwony, wełniany szalik z szyi.
      – Żartowałem tylko. – Zaśmiałem się krótko, zaraz podchodząc bliżej i przytulając go od tyłu. Nie pozwoliłem mu nawet ściągnąć płaszcza, wtulony w jego tył. – Tęskno mi było... – Powiedziałem ledwie słyszalnie, zawstydzony własnymi słowami, zwłaszcza, iż były szczere.
      Mogłem wręcz wyczuć ten głupkowaty uśmiech na twarzy bruneta, pomimo że jej nie mogłem zobaczyć - nie w tej pozycji.
      – Mi też. – Odparł, cicho wzdychając. – Pozwolisz mi zdjąć płaszcz? – Zapytał, wyglądając na mnie zza ramienia.
      – Nie. – Powiedziałem stanowczo, bardziej się w niego wtulając.
      Czułem jak ciepło bruneta, które wręcz od niego biło, rozchodziło się po tym co miałem zimne (głównie dłonie i policzki). Liam nie próbował się sprzeciwiać mojemu dotykowi, a wręcz odwrotnie - byłem pewny, że się poddał. Uśmiechnąłem się zwycięsko pod nosem, jakbym wygrał właśnie na loterii. 19-latek posłusznie czekał na moment, w którym puściłem go sam z siebie. 
      – Dziękuję. – Powiedział, szybko zrzucając z siebie okrycie i zawieszając je na wieszaku. – Co tam leci? – Zwrócił uwagę na piosenkę, którą było słychać nawet tam - zawsze słuchałem piosenek zbyt głośno. 
      – Nie wiem nawet, to co się włączy to leci. – Wzruszyłem ramionami, niby nie przywiązując do tego specjalnej uwagi. – Idziemy zapalić? Czekałem na ciebie ze szlugiem. – Spojrzałem na niego w górę, kiedy obrócił się w moją stronę. 
      – Czemu nie? Skoro tyle czekałeś, jestem ci coś winien. – Uśmiechnął się przyjaźnie.
      – Co masz na myśli? – Zapytałem, kierując się w stronę salonu, gdzie znajdowało się wyjście na balkon.
      – Cokolwiek zechcesz... – Prychnął cichym śmiechem. 
      Pokiwałem głową, uśmiechając się mimowolnie pod nosem. Nie wiedziałem, o co mogłem go poprosić, ale wiele myśli krążyło mi po umyśle. 
      Kiedy w końcu dotarliśmy na balkon, Liam wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni, a ja zabrałem swoją, która luźno leżała na drobnym stoliku przy wejściu do domu.
      – Sprytnie. – Zauważył brunet. 
      – No a jak! – Zawołałem tryumfalnie, chociaż głos był na tyle ściszony, by nie bolał w uszy.
      Liam uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, za chwilę odpalając szluga - podążyłem jego śladem. Kiedy tak paliliśmy, miałem w głowie scenę z poranka - no prawie poranka - kiedy ten zaproponował "studenta". Musiałem wydać się mu zamyślony, gdyż chłopak lekko szturchnął moje ramie, tym samym przywracając mnie do świadomości.
      – O czym tam rozmyślasz? – Zapytał z fajką w ustach. Lekko przymrużył jedno oko, kiedy dym chciał do niego wlecieć.
      – Nie, to nic. – Złapałem się za kark w nerwowym akcie. Przecież nie powiedziałbym mu prawdy, nie było nawet mowy! 
      – Spokojnie, nie zmuszę cię tym razem... – Westchnął przeciągle, odwracając wzrok w stronę śnieżnego krajobrazu. Momentalnie poczerwieniałem.
      – A...Ale!... – Chciałem zaprotestować, jednak nie mogłem ułożyć sensownego zdania w głowie.
      – Ale? – Zainteresował się wyższy, powracając do mnie wzrokiem. Jego oczy zabłyszczały w nadziei.
      Otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, jednak żadne słowo nie mogło wydobyć się z mojego gardła, dlatego je zamknąłem. Chłopak najwyżej zorientował się o co chodzi, przez co odpuścił sobie temat.
      – Co ciekawego robiłeś, kiedy mnie nie było? Zjadłeś coś? – Zapytał.
      – Nie byłem głodny. – Przyznałem się zgodnie z prawdą. – I... Chyba nic. Słuchałem piosenek i podśpiewywałem kawałki, które znam. – Uśmiechnąłem się zakłopotany.
      – Rozumiem... – Wymruczał powoli, kiedy ja kończyłem gaszenie swojego papierosa. 
      – A ty? – Chłopak spojrzał w moją stronę. – Co takiego się stało, że tak wybyłeś z domu? – Uniosłem wzrok na niego.
      – Piekarnik im nawalił, a te flegmatyki nie potrafią niczego sami zrobić... Musiałem go naprawić, a przy okazji sprawdziłem hydraulikę i okazało się, że niektóre rury ciekły, więc i je musiałem dokręcić... Jakoś się przedłużyło... Wybacz. – Przyjrzał mi się przepraszającymi oczami.
      – Spokojnie, nic się nie stało, byłem po prostu ciekawy. – Oparłem się plecami o barierkę. – Widzę, że jesteś specjalistą w wielu dziedzinach. – Uśmiechnąłem się zafascynowany.
      – Być może masz rację... – Chłopak dokańczał papierosa, stawiając łokcie na oparciu i lekko się schylając. – Czasami zastanawiam się czy przypadkiem nie minąłem się z powołaniem. Wiesz... Gotowanie jest spoko, ale lubię też siedzieć nad czymś i to reperować czy rozkręcać coś, i sprawdzać jak to działa. – Westchnął cicho, gasząc fajkę w popielniczce. – No nic, wyboru nie cofnę... Z resztą mój ojciec od początku był za tym bym przejął po nim tą restaurację. – Kontynuował.
      – Rozumiem... Trochę słaba sytuacja. Jeśli byś chciał to chętnie bym się czegoś nauczył w kuchni. – Oznajmiłem.
      Chłopak spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i iskrami aprobaty w oczach.
      – Jasne, nie ma sprawy! Chętnie cię czegoś nauczę. – Wymruczał głośno i wyraźnie.
      Zaśmiałem się krótko z jego mocno pozytywnej reakcji. I choć wiedziałem, że i tak niczego bym się nie nauczył - nie potrafiłem myśleć za szybko, a co gorsza zapamiętywać masy wskazówek, itp. - chętnie chciałem posłuchać go chwilę dłużej. Odkąd go poznałem, jego słowa były ważniejsze od jakichkolwiek innych - bardziej brałem je pod uwagę. 
      Nie siedzieliśmy długo na balkonie, gdyż chłodne powietrze było praktycznie nie do zniesienia, przez co byliśmy zmuszeni do powrotu. Chłopak poszedł do kuchni, a ja usiadłem na kanapie, wyciszając piosenki do praktycznie minimum. Nie wiedziałem co brunet kombinował w tej kuchni, jednak przeżyłem miłe zaskoczenie, kiedy ten przyszedł do mnie z dwoma kubkami gorącej czekolady. Uśmiechnąłem się mimowolnie na widok Liama, który usadowiwszy się obok mnie, podał mi jeden z kubków. Upiłem łyka wciąż parującego napoju.
      – Moja mama robiła takie same... Oboje macie dar. – Zaśmiałem się cicho.
      – Miło to wiedzieć, zapamiętam na przyszłość. – Ten również wybuchnął krótkim śmiechem. – Oglądamy coś? – Zaproponował. Szybko pokiwałem głową w twierdzeniu. – Co byś chciał?
      – Na pewno nie te smęty co ostatnio... – Wymruczałem z dezaprobatą.
      – ... Nie znasz się. – Odparł po krótkiej ciszy. 
      – Może horror? – Spojrzałem w górę na bruneta.
      – Nie będziesz się bał spać w nocy? – Przyjrzał się mi uważnie.
      – Daj spokój, nie jestem dzieckiem! – Oburzyłem się.
      – No dobrze, dobrze. – Zaśmiał się.
      Bez zbędnego przedłużania brunet odpalił netflix'a, a na nim obiecany mi gatunek filmu. Nie zwróciłem uwagi na tytuł, było mi to chyba zbędne.
      Film leciał w najlepsze, a ja skupiony wpatrywałem się w niego. Słowa nie wyrażą mojej miny, kiedy Liam pod moją nieuwagę przyczaił się na mnie i złapał mnie za kark, w momencie presji filmowej. Pisnąłem przerażony, podskakując na siedząco, a ten zaśmiał się jak głupek.
      – Ty idioto! Nie strasz mnie tak! – Zawrzeszczałem wnerwiony.
      – Jasne, jasne~. Nie denerwuj się już~. – Śmiał się dalej. 
      Prychnąłem niezrozumiały bełkot pod nosem, wracając do filmu. 
      Dopiero kiedy ten się zakończył w dobrym znaczeniu, odetchnąłem z ulga, opadając na oparcie kanapy. Liam przypatrywał się mi z zadziornym uśmiechem.
      – Po emocjach, co? – Odezwał się pierwszy.
      – Taaak... – Wyjęczałem. 
      Chłopak zaśmiał się z mojej odpowiedzi, po czym delikatnie ujął moją dłoń. Spojrzałem na niego zainteresowany, w chwili kiedy ten się do mnie zbliżył. Widziałem jego oczy. Ten wzrok... Tak bardzo przypominał ten jego, kiedy na mnie patrzył. Wspomnienia uderzyły we mnie z tak ogromną siłą, że z trudem powstrzymałem zgięcie się w pół. Liam wciąż się mi przypatrzywał, a ja jemu. Jego oczy mówiły mi tylko jedno; mogę?
      Nie mogłem wydobyć z zaciśniętego gardła nic, pomimo że w głowie już dawno odpowiedziałem na to pytanie. 
      – Co... Co tak nagle?... – Wyjąkałem niepewnym szeptem. 
      Chłopak momentalnie się odsunął, odwracając zakłopotany wzrok w bok.
      – Wybacz... Myślałem, że... – Przerwał na moment, układając twarz w niezrozumiały dla mnie grymas. – Przepraszam...
      – Ale za co ty przepraszasz?... – Zapytałem tak pewnym tonem, że sam w niego nie wierzyłem w tamtym momencie. 
      – Ja... – Nie dokończył, kiedy delikatnie ująłem jego ciepły policzek w dłoń. Wyjrzał na mnie zaskoczony. 
      Nie odezwałem się. Trwaliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę, nie zdając sobie sprawy z upływającego czasu, zapatrzeni w oczy tego drugiego. Nie chciałem przerywać tego momentu, gdyż właśnie tonąłem w tym głębokim, szmaragdowym oceanie. Samotne, drobne cienie nieśmiałości, krążyły w jego spojrzeniu, niby szukając drogi ucieczki z tego bezkresnego, zielonego morza, które za każdym razem przyprawiało mnie o dreszcze - w tamtym momencie nie było inaczej. Moja dłoń powoli opadła z jego policzka w kierunku szyi, a następnie barku, zaraz wędrując w stronę barku. Liam wzdrygnął się pod moim dotykiem, z czego wywnioskowałem to, że dawno nikt go nie dotknął w taki sposób. 
      Chłopak powoli się schylił, by następnie złożyć delikatny pocałunek na moich ustach, który tym razem odwzajemniłem - nie było dymu, więc nie miałem się czym dusić. Jego ciepłe usta ponownie musnęły moje, a zaraz ponownie i ponownie, coraz szybciej, i szybciej. Z czasem przestałem nadążać, więc pozwoliłem mu prowadzić. Za to ten nie zamierzał przestawać, unamiętniając pocałunek. Jego język, który niespodziewanie znalazł się w mojej jamie ustnej ponaglił mnie do działania, pomijając fakt, że nie wiedziałem jak. 
      Po tym namiętnym momencie brunet się ode mnie oderwał, słysząc, że zacząłem ciężej oddychać, a tak szczerze to mogłem to już zaliczyć pod ciche dyszenie. Jego zielone spojrzenie obserwowało mój każdy najmniejszy ruch - sprawdzał moją reakcję - z wyraźnym pożądaniem.
      Kiedy ten miał zamiar się odsunąć zawiedziony, ja spuściłem zalaną czerwienią twarz.
      – Przesadziłem, mam rację? – Westchnął cicho.
      Przełknąłem ślinę, nie wiedząc samemu dlaczego. Podążyłem wzrokiem w stronę bruneta, a kiedy ten odwzajemnił mój gest, uśmiechnąłem się delikatnie, dając mu tym znak, że się myli - gdybym chciał, odsunąłbym się... Jednak czy by mi na to pozwolił? 
      – Chyba już nie jesteś mi winny żadnej przysługi... –  Wyszeptałem, czując jak łzy, których tak chciałem uniknąć tamtego dnia, znowu powróciły na moje, splamione czerwienią, gorące policzki. 
      Pomyślałem: Co to za uczucie?


On || YAOI ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz