5.

42 6 2
                                    

      Jak codziennie, obudziłem się samotnie, wtulony w ciepło kołdry. Liama już dawno nie było w domu - pojechał do pracy, a szczerze to nie brakowało dużo do jego powrotu. Słyszałem powolne bicie swojego serca, rozmyślając nad poprzednim wieczorem i naszych wyznaniach. 
      Jest gejem?.. Jak mogłem nie zauważyć? 
      Powinienem się obawiać? A może wręcz przeciwnie?... Nie wiem. 
     
Potrząsnąłem swoją głową, by jakoś odgonić od siebie te wszystkie myśli. Spojrzałem w sufit, wpatrując się w niego pusto. Starałem się oczyścić umysł, jednak mi to nie wychodziło. Nie mogłem przestać rozpamiętywać nad słowami Liama. Ukryłem głowę pod pierzyną, próbując uciec od własnego umysłu i chociaż widziałem, że to było nieosiągalne, wolałem trwać w swojej ślepej nadziei na spokój. Nie zastanawiałem się nad czasem ani na tym, jak długo tak leżałem. Minuty mijały jak szalone, a na dworze zdążyło ściemnieć. Byłem prawie pewien, że było już dosyć późno, a przekonałem się o tym dopiero wtedy, kiedy usłyszałem bruneta, który standardowo wchodził do domu przez garaż w dosyć głośny sposób.
      – Czeeeść! – Krzyknął z dołu, a ja poczułem gwałtowny ścisk stresu w żołądku, pomimo, że nie do końca wiedziałem dlaczego.
      Nie odezwałem się, tylko przycisnąłem do siebie bardziej kołdrę. Starszy musiał szukać mnie przez dłuższą chwilę, gdyż dopiero po kilku minutach wszedł do pomieszczenia, jakby wystraszony.
      – Jejku, nie strasz mnie tak... – Odetchnął z ulgą, ściągając szalik, po czym podążył w moją stronę, przy okazji rzucając materiałem na obracane krzesło przy biurku. 
      – Czemu straszyć? – Zapytałem słabym, lekko zachrypniętym tonem, kiedy ten siadał na materacu. Podniosłem się do siadu.
      – Myślałem, że cię nie ma... Odzywaj się następnym razem. – Westchnął, zamykając oczy, a jego ramiona opadły.
      – Co za różnica czy jestem, czy mnie nie ma? – Odwróciłem wzrok, pusto patrząc w stronę ściany.
      – Pytasz poważnie czy żartujesz? – Usłyszałem nutę niepewności w jego strunach głosowych.
      – Poważnie. – Zmrużyłem powieki, zaciskając palce na prześcieradle. Bałem się jego odpowiedzi.
      – Jak możesz pytać o to na poważnie? – Chłopak spuścił wzrok, wzdychając z ciężkością. – Przyzwyczaiłem się do ciebie, głupku... – Ciągnął. W jego głosie było słychać nutę załamania. 
      – Ale... – Nie zdążyłem dokończyć.
      – Nie ma żadnych 'ale', Yuki. Tęskniłbym, naprawdę... – Te słowa wydostały się z jego ust takim tonem, jakby nie należały do niego. Szeptał załamanym głosem, niby wystraszonym, jednak zachował swoje uspokajające brzmienie. 
      Przeniosłem swoje spojrzenie ze ściany na chłopaka. Jego oczy patrzyły w totalnie innym kierunku, a w nich samym było widać odbijające światła prześwity łez.
      – Naprawdę?... – Zapytałem, chcąc się upewnić jego słów. Brunet w odpowiedzi wyjrzał znad ramienia i uśmiechnął się słabo, lekko kiwając głową. – Przepraszam...
      Liam nie odezwał się nawet jednym słowem, po prostu przysunął się bliżej i objął mnie tymi silnymi ramionami, wyraźnie nie zamierzając mnie puszczać w najbliższym czasie. Odwzajemniłem jego gest, zakładając ręce za jego talią. Wtuliłem swój nos w jego tors, jak gdyby to było nasze ostatnie spotkanie, lub coś podobnego.
      Jego dłonie sunęły wzdłuż mojego kręgosłupa - pierw w dół, a za chwilę w górę i tak bez końca. Nie wiedzieć czemu, moje tętno przyspieszyło, podobnie jak i oddech, kiedy brunet przycisnął moją głowę bliżej do swojej klatki piersiowej. Słyszałem jak bicie jego serca rozchodzi się echem w moich uszach. Cały czas trwaliśmy w prawie idealnej ciszy, przerywanej przez jedynie nasze oddechy i dźwięki z zewnątrz, niby to miało jakieś znaczenie. Zamknąłem swoje powieki, odprężając się dzięki poczuciu bezpieczeństwa. 

      Wszystko co piękne kiedyś musi nadejść ku końcu, prawda?

      Liam po dość długim czasie w końcu odsunął się ode mnie, pomimo że w duchu błagałem o to by tego nie robił. 
      – Już jest lepiej? – Zapytał brunet, wpatrując się w moje oczy, jakby widział w nich coś ciekawego. W odpowiedzi pokiwałem głową, a ten się uśmiechnął. – Cieszę się. – Przerwał na chwilę. – Chciałbyś gdzieś pojechać? – Zapytał znienacka.
      – Ale, że teraz? – Zdziwiłem się. 
      – Jasne, czemu nie? – Pytał, jak gdyby to było oczywiste.
      – Jest już ciemno... – Odwróciłem twarz w stronę okna, oglądając rozpościerające się za nim nocne niebo. 
      – No dobrze... Jak wolisz. – Rozłożył ręce, niby w akcie obronnym, z westchnieniem, a po tym położył się, układając ciało w taki sposób, że jego głowa odpoczywała na moich kolanach. 
      Nic nie powiedziałem, kiedy wyciągnąłem rękę w stronę jego włosów, po czym je pogładziłem - były bardzo miękkie i przyjemne w dotyku. Brunet cicho zamruczał, a gdy zobaczył moją reakcję, - szybko odwróciłem wzrok - zaśmiał się krótko.
      – Lubisz tak obmacywać ludzi? – Pytał z głupkowatym uśmieszkiem, za co wyłapał ode mnie po łbie. 
      – Mógłbym zapytać o to samo... – Prychnąłem w akcie obronnym.
      Starszy dalej się śmiał, tylko po to, by za chwilę wyciągnąć dłoń w stronę mojej twarzy i obrócić ją na wprost jego. Moje policzki delikatnie zapiekły, kiedy widziałem ten często spotykany blask troski w szmaragdowych oczach bruneta. Zwęziłem powieki w desperackiej próbie uniknięcia wzroku Liama. Wyższy jedynie lekko się uśmiechnął, jakoby zadowolony z siebie i tego, do jakiego stanu mnie doprowadził. 
      Postanowiłem się odważyć i delikatnie objąłem jego dłoń swoją. Chłopak początkowo wydawał się odrobinę zaskoczony, lecz już po chwili jego opiekuńczy uśmiech powrócił na swoje miejsce. 
      – Chciałbyś mi coś powiedzieć~? – Zapytał niespodziewanie w półszepcie, co mnie kompletnie zbiło z tropu. Czułem, jak twarz zapiekła mnie jeszcze mocniej, co zapewne skutkowało solidnym rumieńcem.
      – C-co?... O-o czym ty... pierdolisz?... – Odsunąłem się na tyle na ile mogłem.
      – Żartuję tylko, wyluzuj. – Zaśmiał się.
      – O-oh... – Spuściłem wzrok na podłogę. – Jasne. 
      Między nami zapanowała cisza, która była nie do przebicia. Wolałem się dłużej nie odzywać, bo jeszcze bym coś palnął. 
      Ponownie zabrałem się za obmacywanie jego włosów, ciesząc się ich miękkością. Liam ponownie zamruczał, jednak tym razem spojrzałem w jego oczy, niby z wyrzutem, lecz  jakiś sposób polubiłem ten dźwięk. Wymusiłem słaby uśmiech, zaczynając czochrać jego włosy, na co chłopak zareagował natychmiastowo, uciekając ode mnie do siadu.
      – E-ej! Nie rób tak... – Wysyczał, próbując ułożyć kłaki do poprzedniego stanu, na co zaśmiałem się głośno. – I co cię tak śmieszy?! – Zapytał półkrzykiem, przyglądając mi się z wyrzutem. 
      – Twoja reakcja~...
      – O ty mały... – Spróbował mnie złapać, jednak w porę się odsunąłem, szybko wstając z materaca. 
      Wiedziałem, że jeśli by mnie złapał, to byłby mój koniec, dlatego szybko wybiegłem z pomieszczenia, pędząc na dół, zanosząc się chichotem. Liam był tuż za mną, nie dając mi uciec za daleko. 
      Przeskoczyłem ostatnie kilka schodków, o mało co nie wypierdalając się na końcu. Brunet cicho się zaśmiał, kiedy patrzył na to, jak desperacko próbowałem złapać równowagę. Kiedy w końcu udało mi się stanąć na równych nogach, rzuciłem się do ponownej ucieczki. Niedowierzałem, gdy Liam mnie dogonił, łapiąc za kaptur bluzy, którą aktualnie miałem na sobie. Chłopak zaśmiał się zwycięsko, przyciągając mnie do siebie i łapiąc za talię, uniósł mnie do góry. 
      – Haha, mam cię! – Zaśmiał się głośno wprost w moje uszy. Spróbowałem się wyrwać, jednak to skończyło się jedynie mocniejszym ściskiem ze strony starszego. 
      – Udusisz mnie! – Nie zaprzestawałem szarpaniny, jednak ten dalej się śmiał. 
      Po jakimś czasie się poddałem, zawisając bezwładnie w ramionach bruneta. Wtem ten zbliżył twarz do mojej szyi i przejechał wzdłuż niej nosem, na co się wzdrygnąłem. 
      – E-ej!... Przestań!... – Na mojej twarzy pojawił się rumieniec. 
      – Mhhh... – Mruczał. – Dlaczego~? –Zapytał tonem, który przyprawił mnie o dreszcze. Zakryłem sobie usta dłońmi.
      – L-Liam, proszę... – Wyszeptałem cały czerowny. Chłopak musiał to zauważyć, gdyż zaśmiał się i odstawił mnie na ziemię. – Nie rób tak więcej...
      – Nawet jeśli poprosisz~? – Uśmiechnął się złośliwie, za co go uderzyłem w bark. – No już, już! Przecież żartuję! – Śmiał się w najlepsze. 
      Prychnąłem coś pod nosem, odwracając od niego wzrok. Bez słowa go wyminąłem i poszedłem na szluga, nie zastanawiając się nad tym czy do mnie przyjdzie, czy nie. Przegiął trochę, a nawet trochę za bardzo.
      Wyszedłem na balkon, gdzie wyciągnąłem paczkę papierosów z kieszeni bluzy i po tym jak zabrałem jednego, odpaliłem go bez większego myślenia. Po jakichś dwóch minutach doszedł do mnie brunet, samemu odpalając szluga. Cały czas zerkał na mnie kątem oka - chyba domyślił się, że byłem zły. 
      – Dlaczego jesteś zły? – Zapytał nagle, kiedy ja nie miałem zamiaru się odzywać.
      – Nie jestem. – Warknąłem od niechcenia, co zdradziło moje kłamstwo.
      – Nie kłam... Chodzi o tamto, huh? – Wyjrzał na widok, który rozpościerał się przed nami - nieskończone pola, lasy i oddalone o kilometry góry.
      – Domyśl się. – Prychnąłem, odwracając wzrok.
      – Oj no przepraszam! Tylko żartowałem, przysięgam... – Westchnął na końcu, przeciągle.
      – On też tak robił... – Wyszeptałem, jakby sam do siebie. – Dla "żartu"...
      – On? – Zdziwił się wyższy. – Kto taki? – Zapytał zaciekawiony, a mi do oczu podeszły łzy, na samo wspomnienie.
      – Mój... Przyjaciel. – Spojrzałem na Liama. – Jesteście tacy podobni... – Powiedziałem to na wpół załamanym głosem, a łzy, które starałem się utrzymać na oku, upadły na moje policzki.
      – Masz na myśli wygląd? – Pytał dalej.
      – Nie tylko... Twoje oczy... – Spojrzałem na niego w górę, zaczarowany jego zielonymi tęczówkami. – Są tak podobne to tych jego... – Coraz więcej kropel spływało po moich policzkach.
      – Hej, ale nie płacz... – Zbliżył się do mnie, jednak na odległość, która zachowywała moją strefę komfortu i wytarł kciukiem moje zapłakane oczy, w drugiej ręce trzymając papierosa. 
      Nie odezwałem się, jedynie odwracając wzrok w zawstydzeniu. Wziąłem ostatniego bucha, po czym zagasiłem peta w popielniczce. Starałem się unikać spojrzenia Liama - wiedziałem, że to by mi nie pomogło w moich wahaniach.
      Chłopak jeszcze przez chwilę mnie obserwował, by zaraz zrobić to samo ze swoją fajką co ja - zwyczajnie ją zgasił. Świergot nocnych ptaków w tej ciszy odbijał się echem w mojej głowie, sprawiając, że wpadłem w swego rodzaju trans, zapatrzony w zaśnieżony krajobraz. Do naszego świata przywróciła mnie ręka bruneta, wymachująca mi niezrozumiałe gesty przed twarzą.
      – C-co?... – Spojrzałem zmieszany na wyższego, na co ten zareagował śmiechem.
      – Zapatrzyłeś się... – Powiedział spokojnym tonem, częściowo mrużąc swoje powieki. – Wracajmy do domu... Jest chłodno. – Spojrzał w stronę zachmurzonego nieba, które szczelnie pokrywało światło księżyca. Ta noc była wyjątkowo pochmurna. 
      Odpowiedziałem bezgłośnym pomrukiem, a zaraz po tym wróciliśmy do mieszkania. Liam podążył na 1 piętro, a ja tuż za nim - nie myślałem za wiele. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach, a po tym jak sam wszedł do środka, ściągnął swoją górną część ubrań. Patrzyłem na jego ciało niby zaczarowany, a do świadomości przywrócił mnie jego cichy śmiech.
      – Chciałbyś dotknąć, co~? – Patrzył na mnie z parszywym uśmieszkiem, niby popisując się swoją nienaganną sylwetką.
      – Zamknij się... – Uciszałem go, zaraz ponownie słysząc ten sam cichy śmiech, co wcześniej.
      – Jasne, jasne~... – Wymruczał. 
      Sam niczego nie ściągnąłem, wstydziłem się wglądu swojego ciała - blizna na bliźnie oraz gojące się jeszcze rany. Nienawidziłem tego widoku, dlatego uznałem, iż Liam też go znienawidzi.
      Położyłem się na tym wygodnym materacu i dosłownie kilka sekund później dołączył do mnie brunet, zakrywając swoje ciało kołdrą. Moja mina dosłownie krzyczała ,,NIE ZAKRYWAJ TEGO", jednak potrząsnąłem głową, próbując się to jakoś ukryć. Liam jedynie spojrzał w moje oczy, sprawiając, że poczułem jak przyjemny dreszcz zjechał w dół moich pleców.
      – Lubisz, kiedy tak na ciebie patrzę, co? – Uśmiechnął się przyjaźnie, szepcząc. Szybko odwróciłem wzrok speszony jego słowami. – Spokojnie, to nic złego. – Zaśmiał się cicho, za chwilę wracając do przypatrywania się moim tęczówkom. 
      – J-ja... – Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydobyć i tak roztrzęsionym głosem. Powoli przełknąłem ślinę, by oczyścić gardło. – Dlaczego tak się na mnie gapisz?... – Wyszeptałem w pytaniu, kierując wzrok jak najdalej od niego. Czułem jak moje policzki zapaliły się w soczystej czerwieni.
      – Bardzo lubię, kiedy się rumienisz... Wyglądasz wtedy uroczo. – Uśmiechnął się zadziornie. 
      – H-hej! – Uderzyłem go w klatkę piersiową. – Przestań... – Ukryłem twarz w poduszce, tylko po to by zaraz wyjrzeć kątem oka na bruneta. – Co za grę prowadzisz, szatanie?... – Wymruczałem cicho, jakby sam do siebie.
      – Grę? – Najwyraźniej zrozumiał mój bełkot. – To nie żadna gra... To się nazywa życie, młody. – Skrzywił się w niby smutnym wyrazie.
      – W takim razie prowadzisz dziwny tryb życia. – Z powrotem schowałem twarz w poduszce, zaraz słysząc delikatny śmiech tego debila. 
      – Oh, naprawdę~? – Śmiał się dalej.
      – Tak... – Wybełkotałem, zagłuszony pościelą.
      Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie chichocząc pod nosem. Za chwilę poczułem, kiedy się do mnie zbliżył i objął ramieniem. Na moją twarz wkradł się rumieniec, jak wyjrzałem na chłopaka ponownie. Widziałem jego wyrzeźbione ciało z bliska... Tak bliska, że zrobiło mi się jeszcze goręcej.
      – C-co ty... – Spróbowałem powiedzieć, lecz chłopak mnie uciszył.
      – Shhh... To tylko uścisk. – Wyszeptał nad moim karkiem. Kropla zimnego potu spłynęła po mojej twarzy w dół.
      Niepewnie przyłożyłem swoje dłonie do siebie, cały spięty. Nie to, że się bałem, jednak nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Chłopak położył dłoń na moich włosach i zaczął je głaskać, przyciągając mnie bliżej do siebie. Zestresowałem się jeszcze bardziej.
      – Masz bardzo ładne włosy... – Powiedział nagle, na co się wzdrygnąłem, obmacując białe kosmyki moich włosów.
      – Dz-dzięki?... – Wyszeptałem ledwie słyszalnie. 
      Liam uśmiechnął się przebiegle, po czym położył głowę dosłownie kilka centymetrów od mojej, zapatrzony w moje ślepia, a ja w jego. Moje policzki z każdą chwilą robiły się coraz cieplejsze.
      – Do czego ty dążysz?... – Zapytałem ostatkiem sił - jego spojrzenie odbierało mi mowę.
      – Do czego dążę? – Ucichł na chwilę w zastanowieniu. – Chyba do tego, by cię uszczęśliwić. – Uśmiechnął się przyjaźnie. Spuściłem wzrok na prześcieradło. – Dobranoc... – Wymruczał spokojnie.
      – D-dobranoc... – Odpowiedziałem, za chwilę przyprawiony o dreszcze, przez uśmiech tego debila. 
      Odwzajemniłem jego gest, a kiedy ten zamknął oczy, ja przypatrywałem się jego spokojnej twarzy przez jakiś czas. W końcu zmęczenie wzięło górę i samemu udało mi się zasnąć.

On || YAOI ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz