8.

38 5 7
                                    

      Leżałem na łóżku, zapatrzony w sufit, jakby odcięty od rzeczywistości. Czekałem na to aż Liam miał wrócić spod prysznica, co trwało już jakiś czas. W głowie miałem kilka scenariuszy, które mogłyby się wydarzyć tej nocy - nie pominąłem niczego, a przynajmniej tak myślałem. Jedynym co mi wtedy przeszkadzało, był fakt, że nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. 
      Nie minęło długo zanim chłopak zdążył wrócić, już umyty. Nie miał na sobie koszulki, tylko spodenki i ręcznik zawinięty na ramionach.
      – Jestem. – Przywitał się z uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia.
      – Cieszę się... – Nieśmiało spuściłem wzrok na pościel. 
      Liam podszedł do łóżka i usiadł obok mnie, od razu przykrywając się kołdrą. Spojrzałem na niego w górę, jednak zaraz odwróciłem swoje oczy w kompletnie inną stronę, widząc jego zachęcający wyraz twarzy. Za chwilę ponownie na niego wyjrzałem, włosy zasłoniły moje oczy.
      – Mogę dotknąć twojej twarzy?... – Zapytałem głosem kierowanym niepewnością.
      Chłopak cicho się zaśmiał, kiwając głową. Przełknąłem ślinę, kiedy wyciągnąłem rękę w stronę twarzy bruneta i opuszkami palców dotknąłem jego skóry. Była taka ciepła i przyjemna...
      Liam uśmiechnął się czule, chwytając moją dłoń w ostrożnym uścisku i układając ją na swoim policzku. Poczułem, jak się rumieniłem w momencie, w którym ten zamknął oczy i wtulił głowę w moją rękę. Moje usta były cały czas lekko uchylone, a sam wpatrywałem się w niego, jak w obrazek, pomimo że praktycznie nic nie widziałem przez białe kosmyki włosów, które zasłaniały moje oczy. Brunet powoli odsunął moją dłoń od swojego ciepłego policzka i przysunął ją sobie do warg, muskając nimi moje kostki.
      Drugą, wolną ręką zasłoniłem sobie usta, jak i większość twarzy, by ukryć mocnego rumieńca. W życiu nie czułem od nikogo takiej czułości, pomijając JEGO.
      – To dla Ciebie za dużo? – Zapytał cicho z rozbawionym wyrazem.
      – Nie... Ja po prostu... – Odwróciłem wzrok w stronę paneli, w jego pokoju. – To trochę...
      – Hmm? – Ponaglił mnie w odpowiedzi, uważnie słuchając moich następnych słów.
      – Czy to nie trochę... Dziwne? – Spojrzałem na niego, a on z uśmiechem odsunął moją grzywkę na bok.
      – Dziwne? – Niby się zdziwił, jednak powiedział to czułym szeptem.
      – Znaczy... Nikt nigdy mnie tak nie traktował... – Westchnąłem cicho, nie przyznając kompletnej prawdy. – Nie jestem... Przyzwyczajony?... – Mówiąc to opuściłem głowę, zatapiając ją w klatce piersiowej wyższego. Chciałem się w niej ukryć, kierowany zawstydzeniem.
      Liam w odpowiedzi zaśmiał się krótko i otulił mnie swoimi, silnymi ramionami. Lekko się uśmiechnąłem, czując ciepło i bezpieczeństwo, które otaczało mnie z każdej strony.
      – Dalej zastanawia mnie jedno... – Wyszeptał, a ja spojrzałem na niego w górę w pytającym wyrazie. – Dlaczego zawsze, kiedy cię widzę, jesteś w moich bluzach? – Moje oczy otworzyły się szerzej.
      – Ja... – Zacząłem, jednak nie było dane mi dokończyć.
      – W sensie... Nie, że mi to przeszkadza, bo wyglądasz uroczo, ale... Przecież możesz ubrać koszulkę. – Spuściłem wzrok na podłogę, nie będąc w stanie niczego powiedzieć. – No chyba, że coś ukrywasz?...
      – J-jasne, że nie! – Od razu wypaliłem, pod wpływem emocji.
      – Na pewno? – Szybko kiwnąłem głową. – Podwiń rękawy... – Rozkazał spokojnym tonem. Momentalnie na niego spojrzałem z przerażeniem w oczach. Kropla zimnego potu spłynęła po moim policzku.
      – Nie chcę... – Wymruczałem roztrzęsionym głosem.
      Chłopak nie odezwał się, jedynie chwytając moją dłoń w delikatnym uścisku i samemu podwijając rękawy bluzy. Jego oczy momentalnie zmieniły swój ton - posmutniały.
      Na moim nadgarstku widniały stare i te mniej stare blizny, oraz nie do końca jeszcze zagojone rany. Odwróciłem wzrok, czując jak łzy cisnęły się do moich oczu. Nagle poczułem dziwne ciepło na ręce, co zmusiło mnie do spojrzenia w tamtą stronę.
      Nie mogłem się nadziwić, widząc jak Liam spokojnie całuje skazy na moim ciele. Zakryłem drugą ręką pół twarzy, wiedząc, że rumieniec bezwstydnie się na nią wdarł.
      – Nie obrzydza cię to?... – Zapytałem  załamanym szeptem. Chłopak odsunął się od mojego przedramienia.
      – Nie... To nie jest obrzydliwe. – Wyjaśnił spokojnie.
      – Dlaczego?... – Łzy spłynęły po moich policzkach, czyniąc je jeszcze cieplejszymi.
      – Przecież... To nic złego. – Spojrzał w moje oczy, ścierając kciukiem słone krople wody z mojej twarzy. – Przecież to piękne... – Uśmiechnął się słabo.
      – Jak takie coś może być piękne?... – Pytałem dalej, zamykając oczy. Oparłem głowę na piersi chłopaka.
      – Yuki... To naprawdę nic złego. To jest jak... Historia, tyle że zapisana na twoim własnym ciele. Zupełnie jakby zabrakło ci kartek i atramentu, by to zapisać, a to było jedyną opcją... Wiesz, nieliczni są w stanie to przeczytać. – Westchnął, a ja poczułem jak jego kciuk zaczyna uspokajająco jeździć po moich bliznach. – Dużo przeżyłeś prawda? – Spojrzał na mnie w dół. – Za dużo straciłeś, mam rację?
      Przejrzał mnie na wylot. Czułem się, jak księga, z której ktoś czyta te nieodpowiednie fragmenty i to na nich się skupia. To było nieprzyjemne, a jednak przyjemne. Poczułem się rozumiany, a w pewnym stopniu wsparty na jego ramieniu.
      – Tak... – Odpowiedziałem, a łzy ponownie spłynęły z moich oczu. – Za dużo... – Mój głos był roztrzęsiony, kiedy to mówiłem.
      W głowie miałem tylko jego. Te oczy tak podobne do tych Liama. Ten charakter, który nikomo się różnił od tego bruneta. Po umyśle krążyły mi sceny z naszych spotkań, które nie miały prawa powrócić - nie w tym życiu, nie w tej chwili.
      – Rozumiem cię... Sam straciłem zbyt wiele. Też chciałem się zabić. – Wstrzymał swój dotyk na największej skazie - tej która przecinała widok na żyłę.
      Miał rację - próbowałem się zabić. Właśnie wtedy, kiedy on odszedł. Ba, byłem pewny, że mi się uda! Niestety, moja matka znalazła mnie leżącego na kafelkach w łazience, w kałuży własnej krwi. Wtedy zadzwoniła na pogotowie i na moje szczęście - albo i nieszczęście - odratowali mnie.
      Pamiętałem ten zawód w jej oczach, kiedy ja otworzyłem swoje. Miałem trafić do psychiatryka, jednak ojciec nie wyraził na to zgody. Obiecali załatwić mi psychologa, jednak sami się tym zajęli i o dziwo z początku im to wychodziło, lecz później zaczęło się karcenie mnie za własną chorobę - depresję. Ojciec mnie wtedy bił, wyzywał, a ja popadałem w co róż to gorsze nałogi - żyletka, papierosy, alkohol czy wciąganie tabletek nosem, tylko po to by poczuć się żywym przez chociażby moment. Nigdy nie sięgnąłem po narkotyki, nie miałem zamiaru w to wpadać, chociażby świat miał się skończyć.
      Właśnie dlatego uciekłem z domu i nawet tego nie żałowałem. Nigdy bym tego nie żałował. Nie, bo spotkałem Liama.
      – Dlaczego chciałeś to zrobić?... – Spojrzałem na niego w górę, czując nowe łzy w oczach.
      – Wiesz... Byłem wtedy młodszy i straciłem kogoś, na kim mi zależało. Plus czułem się niedoceniony przez rodziców. Starałem się dobrze uczyć, ale mi nie wychodziło. W domu nie było za przyjemnie... – Westchnął na samo wspominanie. – A ty? – Zapytał, a ja spuściłem wzrok.
      – Było ze mną podobnie... Nawet bardzo. – Wymruczałem smutno.
      – Rozumiem. – Powiedział i przytulił mnie ponownie.
     ,,Tak ciepło... Tak przyjemnie... Tak bezpiecznie." - Pomyślałem, zamykając oczy.

On || YAOI ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz