Rozdział 41

3.8K 134 8
                                    

Alicja

- Nie wiem, czy to dobry pomysł - mruknęłam niby sama do siebie, ale kiedy tylko Diego usłyszał, że mówiłam coś do siebie zaraz stanął za mną i opatrzył wzrokiem moją sylwetkę w lustrze, przed którym stałam. Spojrzał na szafirową, dopasowaną sukienkę bez zbędnych ozdobników, która wyjątkowo pięknie podkreślała moją talię.

Z jednej strony czułam się zaszczycona tym zaproszeniem ze strony Diega, ale z drugiej... Strasznie się bałam, że zrobię coś nie tak i narobię mu wstydu, a przecież sam powiedział, że idziemy tam tylko dlatego, że to dla niego ważne pod względem biznesowym.

- Coś nie tak? - zapytał, bo chyba widział jak bardzo byłam spięta i zestresowana. - Wyglądasz zjawiskowo - powiedział, a na jego twarz wkradł się figlarny uśmieszek.

Przejechał palcem po moim karku, a następnie nachylił się, by złożyć na nim czuły pocałunek.

- Rozluźnij się. To tylko nudny bankiet, na którym poznasz kilku snobów oraz ich wymalowane lafiryndy - rzucił z lekceważeniem.

- Trochę mi źle z tym, że dla nich pewnie też jestem wymalowaną lafiryndą.

- Nie jesteś lafiryndą i zapewniam cię, że nie śmią tak nawet pomyśleć.

- Oni pewnie myślą tam samo i tak samo uspokajają swoje partnerki. - Zmarszczyłam nos, gdy Diego wywrócił oczami.

- Przygotuj się po prostu na to, że będzie drętwo, przynajmniej dopóki gospodarze nie będą stratni z jakieś pięćset litrów alkoholu.

- Pięćset? - Zrobiłam wielkie oczy i to wcale mnie nie uspokajało. Było wręcz gorzej!

To oznaczało wielu, wielu gości. W dodatku pijanych gości, a ja nie przepadałam za takim towarzystem. Zwłaszcza, że Diego zapewne również sięgnie po jakiegoś drinka i poczęstuje również mnie. Tym razem nie mogłam przesadzić z piciem...

- Na takie imprezy nie zaprasza się tylko rodziny, przyjaciół i znajomych. Zaprasza się też tych, których po prostu wypada zaprosić, czyli wszystkich wpływowych, u których nie chcesz mieć kłopotów, albo zamierzasz z nimi współpracować. To takie konwenanse i w pewnym sensie działa to w dwie strony. Ktoś zaprasza cię z przymusu, bo wypada, a ty musisz przyjść, bo tak wypada - skwitował, wzruszając ramionami.

- Okej. Chyba jestem gotowa - powiedziałam po chwili, gdy na moich stopach znalazły się niewysokie, srebrne rzymki na obcasie.

- Jeszcze jedno. - Chrząknął, po czym wydobył z kieszeni małe pudełeczko.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a serce zaczęło mi bić tak szybko, że czułam jedynie jego kołatanie.

- Jason okazał się plotkarzem i rozpowiedział wszystkim, że jesteś moją narzeczoną. Czy zgodziłabyś się udawać ją przed nimi dalej? - zapytał i choć wywołało to we mnie sprzeczne uczucia, po prostu przytaknęłam.

Może było za wcześnie na oświadczyny, ale z drugiej strony teraz zaczęłam myśleć, że wcale nie przyleciał do Polski dlatego, że coś do mnie czuł, tylko potrzebował mojej obecności, aby podtrzymać kłamstwo.

Diego wsunął na mój palec pierścionek, a następnie ucałował delikatnie skórę na prawej dłoni.

- Teraz jesteś gotowa. - Uśmiechnął się szeroko. - Chodźmy już. Nie możemy się spóźnić - rzucił, ale kiedy tylko wyszliśmy z sypialni, na drodze stanęła nam Vee w swojej ukochanej piżamce z jednorożcem.

- Alicjo poczytaj mi! - zawołała, wyciągając jakąś książkę w naszym kierunku.

- Alicja nie może słonko, bo musimy iść na ważne spotkanie.

Nieślepa miłość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz