Rozdział 4

5.1K 174 0
                                    

Alicja

Patrzyłam jak postawny, wysoki mężczyzna o włosach ciemnych jak węgiel i takich samych oczach, wziął na ręce małą dziewczynkę, która jeszcze chwilę temu wołała na mnie "mamusiu".

Choć za wszelką cenę starałam się to zrozumieć, ból głowy oraz nudności skutecznie utrudniały mi zebranie myśli i chociażby zrozumienie, jak się tu znalazłam.

Jednego byłam pewna.

Rozpoznawałam tego starszego mężczyznę, który siedział na fotelu i chyba drzemał, jak i tego, który podał mi szklankę z wodą. To właśnie ich obsługiwałam w restauracji.

- Jak się czujesz? - zapytał z wyraźną troską, przykucając przede mną, jakbym była małym wystraszonym dzieckiem.

Może faktycznie, trochę się bałam, ale zachowanie było absolutnie zbędne. Jednak dzięki temu, mogłam się mu dokładniej przyjrzeć. Ciemne włosy jedynie, gdzie nie gdzie przyprószyła srebrzysta siwizna. Twarz miał zmęczoną, dość przyjazną, a spory pieprzyk nad lewą brwią dodawał mu niepowtarzalności.

Nie ulegało mojej wątpliwości, że musieli być bogaci.

W salonie królowała biel oraz szarości, które dodawały przestrzeni elegancji, ale też i chłodu. Jego róg zajmowała szara, materiałowa kanapa, zajmowana przeze mnie, a nieopodal niej znajdował się nowoczesny kominek. Dalej stał dębowy stoli kawowy, a jego większa kopia zdobiona była lnianą, grafitową serwetką w jadalni.

Kuchnię cechowała surowość, a kolorystyka była identyczna jak ta w salonie. Jedynie na jednym blacie stały dwa, zdobne słoiczki. Poza tym były tylko zdobne, biało-szare meble z drewnianymi blatami.

Wspólna kuchnia w moim mieszkaniu, nie mogła się równać z tak wykwintnym miejscem, które musiało niedawno przejść remont.

- Wszystko gra? - Poczułam dotyk na nodze, więc automatycznie drgnęłam i cofnęłam się dalej od brzegu kanapy, a tym samym mężczyzny.

- N-nie dobrze mi i... - Zaczęło mi się kręcić w głowie.

- Oddychaj głęboko. Połóż się. - Poinstruował mnie, a następnie otworzył okno, które znajdowało się zaraz obok.

Do moich uszu docierał dźwięk dzwonienia kropel deszczu o parapet, dach, liście. Jednak w oddali dało się usłyszeć także wyraźne grzmoty.

Przekręciłam lekko głowę, dzięki czemu moją skórę na policzku połaskotało kilka luźnych kosmyków, poruszonych przez lekki powiew świeżego, wilgotnego powietrza. Uwielbiałam taki zapach. Mokrego asfaltu, ziemi... zawsze napawało mnie to spokojem oraz wyciszało moje myśli.

Tak stało się także i tym razem. Znów poczułam się senna i bardzo chciałam obudzić się u siebie w pokoju. Żeby okazało się, że to wszystko było jedynie szalonym snem, który zapomnę zaraz po przebudzeniu, ale stukot butów, dochodzący ze schodów skutecznie mnie otrzeźwił. Udawałam jednak, że znów straciłam przytomność. Chciałam wiedzieć o czym rozmawiali moi porywacze, a obawiałam się, że w innym wypadku byliby niezwykle powściągliwi w szczegółach.

- Co z nią? Zemdlała? - Rozległy się coraz głośniejsze kroki, co mogło świadczyć o tym, że się zbliżał.

- Jest otumaniona po uśpieniu, ale do jutra powinno jej przejść - odparł ten starszy, muskając lekko mój policzek.

- Do jutra? Nie wytrzymam bez informacji do jutra! - powiedział podniesionym głosem, jednak zaraz został uciszony oraz najpewniej zatrzymując, bo kroki znów ucichły.

Nieślepa miłość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz