Potrzebuję wiedzieć która jest godzina.
Szłaś powoli opustoszałym korytarzem. Słyszałaś własne kroki i bijące w piersi serce.
Uspokój się, uspokój! Do cholery, przecież nic złego nie robisz... Jeśli dostanę za to kolejną karę, obiecuję, że zrzucę się z tych ścianek na torze przeszkód. Zaraz – ściągnę buty i będę cichsza.
Oparłaś się o najbliższą ścianę. Podniosłaś nogę i rozsznurowałaś swoje kozackie Adidaski.
Jak to człowiek od razu docenia zwyczajne buty, gdy na co dzień popyla w tych okrutnych, klamrowatych, wojskowych kamaszach... Ale skoro znowu nie mam munduru, na razie nie muszę w nich chodzić. Melisska mi zrobiła przysługę.
Zrzuciłaś buty i stanęłaś na panelach. Przeszłaś się kawałek na próbę. Cisza. Idealnie. Teraz musisz się dowiedzieć, ile zostało ci czasu. Tylko jak?
Rozejrzałaś się i zdałaś sobie sprawę, że stoisz tuż obok drzwi do biura. Wpatrzyłaś się tępo w klamkę.
Wczoraj jak tam tkwiłam z przewrażliwionym liderem i bardziej przewrażliwioną Melisską, wlepiałam wzrok w duży zegar, odliczający zmarnowane sekundy mojego życia. Pamiętam, że chodził dobrze. Niemożliwe, żeby dało się tam teraz wejść, ale...
Nacisnęłaś klamkę. Drzwi ustąpiły, wydając z siebie ciche skrzypnięcie. Zobaczyłaś wnętrze biura.
...No nieźle.
Usłyszałaś kroki. Odwróciłaś się gwałtowne, czując jednocześnie, że chyba schodzisz właśnie na atak serca.
Korytarz w obie strony był zupełnie pusty.
Domknęłaś powoli drzwi. Ruszyłaś korytarzem. Dotarłaś do zakrętu. Wszędzie pusto, jakby wszyscy umarli. Na pewno nikt tu nie przechodził od wczoraj. Musiało ci się wydawać.
Ze stresu już zaczynam mieć omamy.
Wróciłaś pod drzwi biura. Znowu je otworzyłaś. Bez dalszej zwłoki wślizgnęłaś się do środka. Nie potrzebowałaś zapalać żadnej lampy. Po pierwsze, mogłoby to niepotrzebnie zwrócić czyjąś uwagę, a po drugie – trwała wiosna, słońce wzeszło już jakiś czas temu i teraz zalewało złotym światłem co najmniej połowę pomieszczenia. Popatrzyłaś na zegar.
Wskazywał za dwadzieścia szóstą.
Mam jeszcze dwadzieścia minut. Zdążę. Miałabym więcej czasu, gdybym po prostu mogła zerknąć na telefon. Nie byłabym wtedy zmuszona urządzać takich skradanek po bazie.
Już miałaś wychodzić, jednak coś cię przed tym powstrzymało. Spojrzałaś na to jego ogromne biurko. Czułaś, że to bardzo zły pomysł, ale nie mogłaś się oprzeć pokusie. Powolutku je obeszłaś i znalazłaś się po stronie przeciwnej do tej, gdzie zazwyczaj kończyłaś przez ostatni tydzień.
– Co on tutaj ma, zobaczmy... – mruknęłaś pod nosem.
Nagle do ciebie dotarło, że być może wypadałoby się zamknąć. Bo jeśli ktoś cię tu znajdzie, twoje życie zakończy się przedwcześnie i zdecydowanie tragicznie.
Właśnie taka lekkomyślność doprowadzi cię do grobu!
Doskoczyłaś do zamka i go przekręciłaś. Odetchnęłaś z ulgą. Oparłaś się o drzwi. Wtedy usłyszałaś kolejny hałas.
– A! – krzyknęłaś krótko.
Nogi natychmiast zrobiły ci się miękkie, więc usiadłaś na podłodze, żeby się nie przewrócić i zastanowić, co się właściwie stało. A no tak. To tylko książka spadła z półki w regale. Spokojnie. Zbliżyłaś się do niej na czworakach. Z bliska zdałaś sobie sprawę, że to nie książka, a blok rysunkowy. Podniosłaś go i ostrożnie usiadłaś z nim na fotelu.
CZYTASZ
Intruz (Tord x Reader)
FanfictionOpowieść o tym, jak młoda laska trafia przypadkiem do armii prowadzonej przez zadeklarowanego wroga uroczych piosenek i mlecznej z ryżem. Okładka by: @Mybelia