Rozdział 17 - Rozterka

345 33 63
                                    

Szeregowa [Twoje Nazwisko].

Patrzyłaś, jak się oddala. Poczekałaś, aż zamknie za sobą drzwi. Dopiero wtedy położyłaś się na plecach i wpatrzyłaś się w spód pryczy Mel. Nieciekawy widok.

To jest jakieś szaleństwo. To musi być sen, niemożliwe, żeby tak wyglądała rzeczywistość. Przecież ja sobie rady nie dam.

Usiadłaś. Wzięłaś nowy mundur i się mu przyjrzałaś. Był jakiś taki... pusty. Zero odznaczeń, ani jednej belki czy gwiazdki na pagonach – kompletnie nie umywał się do mundurów osób, które widziałaś do tej pory. Nie przyznałaś się, ale kiedy Mel zniszczyła jego pierwszą wersję, poczułaś ulgę. Bez munduru nie ma żołnierza. Absolutnie nie zamierzałaś już kraść losowego jak na początku.

Ciekawe czy ten bidok go odzyskał?

Dlaczego w takim razie się tak wściekłaś, gdy to zrobiła i odegrałyście scenkę na pół armii? Przecież nie chcesz być ich częścią. Chcesz do domu.

Prawda?

Swoją drogą, jak on się drzeć potrafi. Przecież tak wrzasnął na mnie, że aż mi się wszystko przewróciło w środku.

Z frustracją cisnęłaś płaszczem o podłogę. Nikogo nie było w pokoju, a nagle poczułaś, że chcesz mieć towarzystwo.

– Zwariuję tutaj, muszę się czymś zająć.

Wyszłaś na korytarz. Minęły cię ze trzy osoby w mundurach. Uznałaś, że za bardzo będziesz od nich odstawać, więc jednak wróciłaś po swój.

***

Wisiał luźno na ramionach.

Jeśli nie założę go do końca, to się nie liczy. Nie liczy się.

Nie.

Liczy.

Się.

Coś się zbliżało. Od wczorajszego poranka bez przerwy cię mdliło, czułaś nieustający ścisk w żołądku i ciężko ci było na czymkolwiek się skupić. Do tego te halucynacje i koszmary.

Słabo mi. Pić mi się chce.

Zeszłaś na piętro główne. Ledwo doszłaś za zakręt, już byłaś świadkiem jakiejś rozmowy.

– ...takie trzepnięcie przez łeb, o... – Rozpoznałaś głos Patrycka. Schowałaś się za rogiem i trochę wychyliłaś, tak, żeby on nie widział ciebie, a ty jego owszem. Rozmawiał z Paulem: – takie... to już nadużycie czy jeszcze nie? W sensie, mogę go pozwać czy nie?

– Wiesz co, po prawdzie pojęcia nie mam.

– Też mi kiedyś zostawił taką bliznę na udzie, ale to jak głupimi nastolatkami byliśmy. Na ustawce za garażami, wiesz, pokazać ci? Pokażę ci. – Szykował się do opuszczenia spodni.

– Nie, nie, nie trzeba, wierzę... Oesu.

– Patryck, nosisz gacie w arbuzy? – zdziwił się Yanov, który akurat tamtędy przechodził.

– A ty się nie interesuj. – Zaczerwienił się i z powrotem naciągnął spodnie.

Jestem chętna dowiadywać się nowych informacji na temat tego świata, ale nie wiedziałam, że będą to akurat arbuzy.

Weszłaś na stołówkę. Na parapecie wciąż stał twój bidon. Ciekawe, że nikt go do tej pory nie ukradł. Zaczęłaś nalewać do niego resztki rozwodnionej herbaty z kolacji, przy okazji orientując się co się dzieje. Zauważyłaś, że spora część Armii bardzo lubi spędzać tu czas wolny i to najwyraźniej szczególnie ten weekendowy. Od wczoraj przesiaduje tutaj tak dużo ludzi, że ciężko się wcisnąć. Rozejrzałaś się za jakimiś znajomymi twarzami. Mel, Vanessa i trzech innych żołnierzy siedziało przy stoliku najbliżej okna i napychało się ciastkami. Dosiadłabyś się do nich, ale wolałaś nie narażać się na towarzystwo Melissy.

Intruz (Tord x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz