Rozdział 16 - Poświęcenie

403 30 46
                                    

Wróciłem do biura. Westchnąłem ciężko. Zupełnie nie podobały mi się te stosiki dokumentów tu i ówdzie. Nie było tak tragicznie, a jednak mnie drażniły. Muszę je uporządkować. Rzuciłem okiem na zegar. Po siódmej. Mam jeszcze ze dwie godziny. Lub trzy. Lub cztery. Nie wiem, ile mi to zajmie.

Czy to w ogóle jest aż tak pilne?

Usiadłem w fotelu. Skierowałem wzrok na ścianę, żeby tylko nie patrzeć na to pobojowisko.

Jaka to ulga, że ona już jest... moja. To znaczy ode mnie. Jest częścią armii. Teraz czuję się bezpieczniej.

Poczułem, jak opuszcza mnie coś, co trzymało mnie w żelaznym uścisku przez ostatni tydzień. Wziąłem głęboki wdech.

Jutro ją wypuszczę na przepustkę. Jeśli wróci, to znaczy, że mogę spać spokojnie.

(A co jak nie wróci?)

Zmrużyłem oczy.

Wróci. Musi wrócić. A ja...

Sięgnąłem do szafki po koszulki. Dobra, od czego by tu zacząć...

***

Szarpałem się właśnie z wsadzaniem jakiegoś pogiętego zwitka do koszulki, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Przerwałem na chwilę wszystko (nawet oddychanie). Już pomyślałem, że mi się wydawało, ale wtedy pukanie się powtórzyło.

– Proszę!

Drzwi uchyliły się i do środka ostrożnie zajrzał Yuu.

– Dobry wieeeczór. – Otworzył szerzej. – Nie przeszkadzam?

Popatrzyłem na jedną stertę, drugą stertę, trzecią stertę na biurku, czwartą i piątą na parapecie, moje rysunki pod biurkiem oraz całą KUPĘ pogniecionych kartek do wyrzucenia leżących na razie w kącie.

– Nieeeee. Skąd ci to przyszło do głowy? Siadaj. – Wyciągnąłem rękę przed siebie. – Odkopię ci krzesło spod papieru i zaparzę nam herbatki.

Yuu, zamiast się oddalić i pozwolić mi dalej przegrywać z folią, przekroczył próg. I zamknął za sobą drzwi, co gorsza.

– Rozumiem, że to nie najlepszy moment, ale... Mogę? – Wskazał na stosik dokumentów na krześle naprzeciw mnie i, nie czekając na odpowiedź, przeniósł ją na biurko. Ku mojej rozpaczy. Usiadł i uśmiechnął się szeroko. – Odkryłem coś cudownego! Na początku może trochę odrzucać...

O, no wreszcie! Udało mi się zapakować w koszulki pierwszą partię. Teraz druga. Zaraz... ZARAZ. GDZIE JEST DRUGA? KTÓRA TO JEST TA DRUGA? To były raporty ze stycznia czy z marca? Dlaczego oni nie piszą dat?!

Wypuściłem papiery z rąk.

– ...dobroczynnie działa na...

– Yuu, Yuu, Yuu, Yuu, Yuu – przerwałem mu. – Wymyśliłem właśnie nową zasadę. Słuchaj i przekaż reszcie: jak mi jeszcze raz któreś przyniesie raport bez daty TO KAŻĘ WAM ZJEŚĆ GO DO KOŃCA I NIE WYPUSZCZĘ STĄD DOPÓKI TEGO NIE ZROBICIE!

Yuu wpatrzył się we mnie milcząco.

– I nie będziesz miał raportu wcale. – Zaśmiał się. Nie podzielałem jego radości. Po chwili zapytał: – Pomóc ci? Widzę, że toniesz w tej makulaturze i jeszcze do tego średnio mnie przez to słuchasz.

– To jest według ciebie makulatura?! – Wygrzebałem jego prośbę o przepustkę na środę.

– Oj, bo ty się do tego niedobrze zabrałeś. – Wstał. – Nie denerwuj się. Patrz: trzeba sobie opracować odpowiedni system.

Intruz (Tord x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz