Rozdział 15 - Zbiorowa masakra czerwonym długopisem

424 30 15
                                    

To było... mocne. Teraz już niczego nie jestem pewna.

– Ness?

Przeniosła wzrok z oddalającego się Torda na ciebie.

– Tak?

– Lubisz z nim rozmawiać? Z Tordem znaczy?

– Przeważnie. Jest – zawahała się – fascynujący.

Z głębi gabinetu dobiegł was krótki trochę kpiący śmiech.

– Yanov, czy coś cię bawi? – spytała Vanessa.

– Nie nie. Cieszy mnie po prostu twoja fascynacja.

– Czasami morderstwo jest w porządku – prychnęła jakby zawstydzona. – Muszę już iść.

Ruszyła szybkim krokiem przed siebie i zniknęła za zakrętem.

Nie wiem, co myśleć. Przecież nie może mi być go żal. Wszystko, tylko nie syndrom sztokholmski, bo to będzie game over. Jeszcze więcej takich rozmów z nim i stracę zdrowy rozsądek. Ale jest mi go jednak trochę żal. Troszeczkę.

***

– [Twoje Imię]. – Wyciągnął w twoją stronę kartkę, jednak nie oddał ci jej. Cofnął rękę i jeszcze raz przyjrzał się egzaminowi. Uśmiechnął się okropnie. Poczułaś, że krew zamarza ci w żyłach. – Nie zdałaś.

– Jaaaa... miałam mało czasu na naukę i...

– Wiesz, co to oznacza.

Wycelował w ciebie pistoletem i pociągnął spust.

Usiadłaś gwałtownie. Dyszałaś ciężko. Chyba właśnie aktywnie się dusisz. Dopiero po paru sekundach zdałaś sobie sprawę, że znajdujesz się na łóżku i widzisz przed sobą drewnianą ścianę.

Wszystko w porządku. To był tylko sen.

Rozejrzałaś się nieco przytomniej. Wszyscy dookoła jeszcze spali, mimo że słońce świeciło w okno jak wściekłe. Spuściłaś nogi z brzegu łóżka. Szarpnęłaś Vanessę za ramię. Popatrzyła na ciebie rozespana.

– Ssso się zzieje? – Przysłoniła zmrużone oczy dłonią.

– Która godzina, jaki mamy dzisiaj dzień tygodnia?

Sięgnęła pod poduszkę po telefon.

– Nie... – Odchrząknęła. – Niedziela, wpół do szóstej rano.

Zostało mało czasu.

Drgnęłaś. Wydobyłaś książkę spod kołdry i otworzyłaś ją tak mniej więcej w środku.

– Jeszcze zdążę, jeszcze zdążę, jeszcze zdążę, jeszcze będę żyć, jeszcze...!

– [Twoje Imię] – Vanessa przerwała ci mantrę – uczysz się na ten egzamin?

– Nooo! Nie przeszkadzaj mi. Wczorajsza konfrontacja z Czerwonym mnie dobiła i zblokowała totalnie, i w ogóle nie mogłam się skupić na nauce. Mam teraz jakieś... – policzyłaś szybko na palcach – trzy i pół godziny na opanowanie wszystkiego albo mnie rozstrzelają.

Vanessa powoli wstała i usiadła obok ciebie.

– Przecież już się nie zdążysz niczego nauczyć.

Ciężki karabin maszynowy, bla bla, bla, składa się...

– Dzięki, że we mnie wierzysz – mruknęłaś.

– Poważnie. Pomiesza ci się wszystko. Poza tym, o czym ty mówisz, jakie rozstrzelanie?

– Ołowiem w głowę, Vanessa! Nie zdam, nie będę tu potrzebna no i wiesz.

Intruz (Tord x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz