Rozdział 15. Własna śmierć.

1.1K 133 17
                                    

 Czasami wydaje mi się, że w tym wszystkim musi być jakiś sens. W końcu czy mogę mieć inne wytłumaczenie na całe to zamieszanie, które od tylu lat mnie otacza? Ludzie, ich anormalne zachowanie i moje wieczory? Nie. Nie mogę. A myśl, że na końcu tej drogi czeka mnie szczęśliwe zakończenie jest tak banalna, że aż warto o tym marzyć. Dlatego od sześciu lat każdego dnia, modlę się, abym w końcu zaznała spokoju. 

 Ponieważ inaczej oszaleję. 

 Odwracam się za siebie, zanim wchodzę do bloku, w którym zostawiłam ojca. Czysto. Nikt nie zamierzał mnie śledzić. 

 Otwieram drzwi, pod numerem 10 i wchodzę do środka. Wnętrze pachnie zgnilizną i książkami. Uwielbiam ten zapach. Zaciągam się powietrzem.

- Już jestem! - wołam w stronę półotwartych drzwi, zza których słychać dźwięk pisania na komputerze.

- Dobrze, kochanie - odpowiada ojciec. - Dobrze poszło?

 Nie odpowiadam. Zamykam drzwi na cztery zamki i wchodzę do łazienki, nie mając najmniejszego zamiaru opowiadania mu o sytuacji, która wydarzyła się pod moim liceum. 

 Czy dobrze poszło? Świetnie. Obok matki mogę dopisać własnych znajomych, którym zachwiała się rzeczywistość po spotkaniu ze mną. Nie mówiąc już o Julce, której totalnie odwaliło. 

... z tatą ... 

 Do cholery. 

 Opieram dłonie o umywalkę. Wpatruję się w swoje odbicie. Wyglądam okropnie. Wyglądam nawet dobrze. Potargane włosy, podkrążone i zaczerwienione oczy, spowodowane ckliwym porankiem. W ciągu jednego dnia zyskałam skarb w postaci ojca, ale straciłam dwa pozostałe. 

 Co za głupota. Gabriela w szczególności nie zaliczę do skarbów, nie po tym, jak udusił mnie na swoim własnym łóżku. 

 Dlaczego to zrobił? Czyżby chciał sprawdzić czy odżyję?

 Jak moja własna matka?

 Wzdycham poirytowana, kiedy ponownie analizuję sytuację sprzed zaledwie dwóch dni. Nic nie wskazywało na to, aby Gabriel mógł nie znieść dźwigania mojej tajemnicy. Nic. 

 A jednak. A to oznacza, że niepotrzebnie próbowałam dostrzec w nim bratnią duszę. Ponieważ nie było w niej krzty braterstwa. 

 Obmywam twarz zimną wodą, próbując opanować szalejące nerwy.

 W chwili, kiedy wycieram ją ręcznikiem, pomieszczenie wypełnia dźwięk pukania. 

 Zastygam w bezruchu. Nikt mnie nie śledził, więc nie możliwe, aby ktoś przyszedł w odwiedziny do tego obskurnego budynku. A to by znaczyło, że... Przyszli po tatę.

 Przerażona nie mogę się ruszyć, ale zmuszam się, aby wydostać się po cichu z łazienki. Pod drzwiami frontowymi zauważam własnego ojca, który delikatnie zagląda przez oko Judasza. W jego dłoniach dostrzegam broń. 

 - Wiem, że tam jesteś! - Zza drzwi odzywa się zirytowany głos mężczyzny. - Widziałem jak tutaj wchodziłaś, więc proszę cię łaskawie, abyś otworzyła mi drzwi. 

 Ojciec powoli spogląda w moją stronę, oczekując wyjaśnienia. Ale żadne rozsądne nie przychodzi mi do głowy, więc decyduję się na jedyną możliwość w tej sytuacji. 

 Łapię ojca za ramię, który wygląda na równie zdezorientowanego jak ja i gestem wskazuję mu na drzwi. 

 Proszę, mówię bez głosu, czekając w napięciu, aż mężczyzna zgodzi się na ostatnią rozmowę z Gabrielem. 

- Bądź ostrożna - szepcze, dając mi przejście do drzwi. 

 Odblokowuję wszystkie zamki i uchylam drzwi na szerokość, którą wyznacza mi metalowy łańcuch.

 - Po jaką cholerę żeś za mną tutaj przychodził? - warczę, obserwując go uważnie. Czuję oddech taty na swoich plecach, który schowany za drzwiami, śledzi rozwój wydarzeń. – Nie wystarczy ci wrażeń na dzisiaj?

 Chłopak uśmiecha się łagodnie, chowając ręce w kieszenie swoich dżinsów. Nie spuszcza wzroku. 

- Źle się pożegnaliśmy - mówi. Odchrząkuje, odwraca wzrok i znowu patrzy na mnie. –Myślę, że nie powinniśmy zostawiać spraw nie rozwiązanych.

 Pożegnać? Przecież się z nim nie żegnałam... 

 Pieprzona Julia. 

- Nic się nie stało - mówię, próbując brzmieć normalnie. Czuję jak rośnie napięcie dookoła mnie, spowodowane czujnym ojcem i oczekującym nastolatkiem.

- Będziemy tak rozmawiali przy uchylonych drzwiach? - Głową wskazuje na łańcuch, który utrzymuje w ryzach mój mały świat. - Nie chcesz mnie zaprosić na herbatkę i ciasteczka? 

- Nie. - W tym samym momencie czuję jak ojciec delikatnie szturcha mnie w ramię. Ze wszystkich sił staram się udać, że nic się nie wydarzyło. - Przykro mi... - Kolejne szturchnięcie. Wymuszam uśmiech. - A właściwie, to czemu by nie...

 Odblokowuję ostatnią przegrodę i w całej okazałości staję tuż przed nastolatkiem, nie wiedząc czy o taki efekt chodziło mojemu ojcu. 

- Dowiedziałeś się od Julii?

- Tak. 

 - W takim razie powinieneś wiedzieć, że nie zamierzam już tutaj wrócić.

- Wiem. 

 Cisza zalega między nami, przerywana jedynie naszymi oddechami - i oddechem ojca, który wciąż nie porzucił swojego posterunku. 

- W takim razie... żegnaj, Gabriel.

- Miło mi było cię poznać.

- Wzajemnie - syczę, próbując nie wypomnieć mu sytuacji z jego pokoju. Powiedziałam ojcu, że nikt nie dowiedział się o mojej przypadłości i niech lepiej tak zostanie. - Niech ci się tam układa...

 Zirytowana cofam się do mieszkania i nie czekając na odpowiedź nastolatka, zatrzaskuję drzwi tuż przed jego nosem. 

- Kto to był? - szepcze ojciec, chowając pistolet za sobą.

- Nikt ważny - odpowiadam cicho.

 Mężczyzna uśmiecha się i zanim mam okazję zareagować otwiera drzwi wejściowe, przed którymi wciąż stoi Gabriel. 

- O! Dzień dobry!

 Szybko wychodzę za ojcem na klatkę schodową, w pełni gotowości na każdą możliwość. Nie mam zamiaru żeby którykolwiek się tutaj pozabijał. 

- Witaj, witaj. - Obserwuję jak tata podaje dłoń chłopakowi, a ten zręcznie ją chwyta. - Miło mi poznać. Jestem wujem, Wakry. 

 Przełykam gorycz, która podchodzi mi do gardła. Wujek. Dopiero, co odzyskałam ojca, po to, żeby stracić go na rzecz ,,wujka". 

 - Gabriel. Przyjaciel Wakry. 

 - Słyszałem, że Wakra odmówiła zaproszenia cię do środka, więc pozwól, że ją wyręczę. - Uśmiecha się, a ja widzę, że jest to sztuczny uśmiech. - Napijesz się herbaty? Chciałbym poznać przyjaciela swojej bratanicy...

 Nastolatek uśmiecha się wdzięcznie i wchodzi do środka jako pierwszy. Zaskoczona stoję chwilę w miejscu, zanim udaję mi się ruszyć. Ale kiedy chcę wejść do mieszkania, ojciec zatrzaskuje mi drzwi tuż przed nosem.

 A w mieszkaniu rozlega się huk wystrzału. 


Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) 

Pozdrowionka, Praffko. 

Dni śmierci. Czyli 1000 śmiertelnych wypadków Wakry Lejsis.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz