Rozdział 16. Pocałunek życia.

941 122 28
                                    

Mijają sekundy, może minuty, zanim udaję mi się odzyskać świadomość myślenia. Słyszałam strzał? A może tylko mi się przesłyszało? 

 Więc kiedy wchodzę do mieszkania i zauważam Gabriela leżącego na mojej podłodze, w moim mieszkaniu, na moim przedpokoju, nie chcę wierzyć, że mój własny ojciec mógł go zabić. Że jedyny chłopak, który wierzył we mnie - nie żyje. 

 Przerażona spoglądam na ojca, oczekując, że to wszystko to jedna wielka karuzela śmiechu. Ale jego twarz jasno wyraża wszystkie moje obawy - tak, zabiłem go, moja córko. Zabiłem, żeby ty mogła żyć. 

Oddycha ciężko. Ja w ogóle. 

 W jednej chwili podłoga ucieka mi spod nóg i bezwładnie upadam na kolana w kałuże szybko rozprzestrzeniającej się krwi. Nic nie mówię, czując bezsilność każdego członka mojego ciała, im dłużej wpatruję się w zmasakrowaną twarz chłopaka. 

 Zesztywniałymi dłońmi podnoszę ciało Gabriela, które poddaje się każdemu mojemu ruchowi. Przytulam jego do siebie, a łzy płyną po mojej twarzy. Czuję jakby coś rozrywało mi wnętrzności.

- Wakra...

 Ignoruję ojca, tuląc martwą kukłę, brudząc się jego krwią. 

- Zostaw go. 

 Nagle robi mi się niedobrze, więc odsuwam się szybko i wymiotuję. 

 Opieram się o ścianę. Otulam nogi ramionami. Duszę się płaczem.

 Ponownie jestem dziesięciolatką, stojącą w kącie własnego domu, a zza ścianą odzywają się wrzaski obezwładnianej matki. Ponownie czuję ciężar jej szaleństwa, spowodowanego moją przypadłością. 

 Ponownie tracę kogoś, ponieważ życie zachciało ze mnie zadrwić. 

 Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże Boże. To nie może się dziać naprawdę! 

 Czuję jak złość, krążąca w moich żyłach, gwałtownie przemienia się w furię. Spoglądam na ciało bruneta, a raczej byłego bruneta, ponieważ nie pozostał żaden włos na jego głowie, upewniając się, że ponownie tracę zmysły. 

 Gabriel nie żyje. Po prostu nie żyje. I się już nie odrodzi. 

 Powoli przenoszę wzrok na ojca, który rozmazuje się na horyzoncie od moich łez. 

- Dlaczego... - syczę, a kiedy kolejna fala torsji mnie dopada, zginam się wpół i wymiotuję wprost na moje stopy. Machinalnie wycieram mokrą i brudną twarz, ale to nie przynosi ukojenia. Powoli ogień wypełnia mnie całą. - ...zabiłeś go. Tato. Zabiłeś. Zabiłeś...

- Owszem - potwierdza, a spokój jego głosu wyrywa mi serce. - Zabiłem. Nie miałem innego wyjścia.

- Miałeś. T a t o. Nie musiałeś go... zabijać.

- Musiałem - mówi z naciskiem, nachylając się nade mną. - Wyjdźmy stąd, Wakro. Musimy uciekać.

- Nigdzie nie idę! - wrzeszczę mu prosto w twarz, unikając jego dłoni. - Zostaję tutaj!

- Nie bądź niedorzeczna. - Chwyta mnie mocno za ramiona i zmusza, abym podniosła się z zakrwawionej podłogi. - Żaden z nas tutaj nie zostanie. 

- Gabriel zostanie. - Spoglądam w jego zmęczone oczy, a mój świat wiruje, wiruje, wiruje... - On tutaj zostanie. Przez ciebie, tato. 

 - Musiałem to zrobić.

- Nie, tato. To był twój wybór. Ja nie chciałam go nawet tutaj zapraszać. Zaplanowałeś to już od początku!

Dni śmierci. Czyli 1000 śmiertelnych wypadków Wakry Lejsis.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz