Nigdy nie mam problemów z tym żeby się wyszykować. Ale w tej chwili to jest najgorsza rzecz. Poważnie. Jak można się ubrać na spotkanie ze swoim wrogiem? Byłym wrogiem. Właśnie i w tym jest rzecz. Jeżeli zrobię się na bóstwo, pomyśli, że chcę go poderwać. W końcu, gdybyśmy nie umówili się na zrobienie projektu, można by to wziąć za randkę. Ale nie mogę tam pójść ubrana jak jakiś wieśniak. Takie to ma się dylematy w pierwszej liceum.
- Ubierz się na czarno -proponuje mi Julka. Rozsiada się wygodniej na moim łóżku, czytając miesięcznik modowy. – Nie będzie podrywał dziewczyny w żałobie.
Rzucam ją pierwszą lepszą bluzką, jaką wyciągam z szafy.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne.
Dziewczyna podnosi oczy znad gazety i gapi się na szarą bluzkę, która leży na jej włosach.
- Ta jest całkiem spoko - mówi z uśmiechem. - Do tego te twoje czarne rurki i nawet na Ciebie nie spojrzy.
Wyrywam jej bluzkę z rąk i przebieram się też w czarne spodnie. Przy namowach przyjaciółki kręcę swoje rude włosy. Cały czas dziewczyna papla o tym, jakim ciachem jest Gabriel, a mi jest aż niedobrze na samą wzmiankę o nim. Przecież niedawno chciałam go zabić. No prawie. Był na mojej liście osób, które chciałam, chcę zabić.
Wychodzimy z domu razem. Julka jak zwykle olśniewająco wygląda, a czasami nawet mam takie myśli, że przyćmiewa mnie swoją pięknością. To dobrze, że jesteśmy przyjaciółkami, bo byłaby moim wrogiem. Pięknym wrogiem.
Równo o szesnastej pojawiam się pod domem Gabriela. Zauważam, że nigdzie nie ma samochodów jego rodziców. Może jest w garażu. Wchodzę przez otwartą furtkę. Jestem prawie pod drzwiami, kiedy uświadamiam sobie, że to niegrzeczniej z mojej strony, wchodząc na czyjąś posesje bez pozwolenia. Odwracam się na pięcie, w chwili jak słyszę kroki na przedpokoju. Już mam wybiegać za furtkę, gdy słyszę jak drzwi się otwierają i ktoś wchodzi na schody.
Zatrzymuję się gwałtownie, wiedząc, że nie dobiegnę do furki, zanim mnie ktokolwiek zobaczy. A przecież nie chcę wyjść na wariatkę, która próbuje zbiec jak jakiś złodziej. Wypuszczam głośno powietrze zażenowana swoim zachowaniem.
- Gdzie się wybierasz, księżniczko? - Śmiech wypełnia moje uszy. Oczywiście, musi się nabijać.
- Nigdzie, parobku - odgryzam się, odwracając się powoli w stronę Gabriela. Jak zawsze olśniewa swoją pięknością. Czy zawsze będą mnie otaczać osoby, o wiele ładniejsze ode mnie?
-Wejdzie jaśnie pani do środka? - Teatralnym gestem ręki macha w stronę otwartych drzwi, a na jego twarzy gości szeroki uśmiech.
- Damie nie przystoi odmawiać na tak gorące prośby. Na niektórych salonach uznano by to za nietakt. - Wzruszam ramionami, udając obojętność wobec jego dobrego humoru, ale kiedy przechodzę obok niego, sama zaczynam się śmiać.
Jego przedpokój okazuje się wielkości mojego salonu. Wszędzie wiszą wieszaki i teksty na ścianach pisane dziecięcą ręką. Podchodzę bliżej żeby przeczytać jakieś zdanie, a Gabriel w między czasie zdejmuje moją skórzaną kurtkę.
Kocham Cię mamusiu - głosi jeden z nich. Inne są podobne, ale dostrzegam inny, napisany o wiele zręczniejszą dłonią - Wredna, głupia...
Patrzę pytająco na chłopaka, który męczy się ze zdjęciem swoich butów. Co właściwie ma oznaczać cała ta ściana? Myśli, które nachodzą jakiegokolwiek domownika tej pięknej willi, a których nie powinni wpychać w głąb swojego umysłu? Czy to właśnie oznacza rodzinną terapię? Szybko spoglądam na pozostałe zdania, ale są w takim stanie, że ledwo potrafię je przeczytać. Najwidoczniej ktoś próbował się ich pozbyć.
CZYTASZ
Dni śmierci. Czyli 1000 śmiertelnych wypadków Wakry Lejsis.
Mystery / Thriller„Od kiedy skończyłam dziesięć lat, codziennie widzę swoją śmierć. Nie, poprawka. Ja ją codziennie przeżywam na nowo w innych wydaniach". Boję się, że ta samotność w końcu odwróci się w moją stronę i biorąc mnie delikatnie za dłoń, poprowadzi ze s...