Zapraszam do czytania końcowego rozdziału ,,Dni śmierci.'' ((:
------------------------------------------------------------------------------------
W chwili zbudzenia, uświadamiam sobie, że naprawdę się przebudziłam. Po pierwszej fali, nadchodzi druga, której już jestem całkowicie świadoma. Wszystkie obrazy z mojego prawdziwego życia powracają do mnie i po trzech dniach umiem odgrodzić swoją chorobę od rzeczywistości.
Wakrę Lejsis od Weroniki Stańczykowskiej.
Tym razem każde wspomnienie od Wakry boli. Pierwszy raz żyłam w świecie, gdzie był ze mną mój ojciec, który popełnił samobójstwo trzy lata po umieszczeniu mnie w zakładzie psychiatrycznym. Dobija mnie fakt, że Wakra znowu zakochała się w innym wymiarze Gabriela, a matka znów była przeze mnie znienawidzona.
Nienawidzę siebie za to, co robiłam. Teraz, w pełni świadoma, pamiętam przebłyski trzech miesięcy spędzonych w moim pokoju i doskonale pół roku Wakry. Pamiętam swoje krzyki, rozpacz matki i nieprzespane noce lekarza nadzorującego, czekającego na moje przebudzenie.
Trzy miesiące straconego życia.
Chowam twarz w dłonie i zaczynam płakać. Moja choroba zapiera mi dech w piersiach i przez chwile myślę, że jednak warto by było, gdyby mnie tutaj nie było.
Gdyby moja matka już dawno podpisała zgodę na eutanazję.
Nagle drzwi do mojego pokoju się otwierają i wchodzi do nich Gabriel. Na jego widok moje serce zagłusza krzyki sąsiadów. Chciałabym do niego podbiec i go przytulić, ale o naszym romansie nikt nie może wiedzieć.
Lekarz nie może spoufalać się z pacjentem, lecz mimo tego naszą miłość przeważyły tygodnie, w których zachowałam czysty umysł.
-Weroniko –odzywa się, a jego głos drży, od powstrzymywanego uśmiechu.
-Panie Gabrielu. –Uśmiecham się lekko, wstając powoli z łóżka. Kątem oka dostrzegam kamerę, wpatrującą się w nas.
-Jak się dziś czujesz? –Podchodzi do mnie, łapiąc mnie za dłoń i spoglądając mi latarką w oczy i wycierając mi łzy z policzków. Sprawdza jeszcze mój puls, chcąc jak najpóźniej mnie puścić.
-Wróciłam, Gabrielu –szepczę. Pociągam nosem, przez co rumieniec wyskakuje na moją twarz.
Tym razem mężczyzna nie może powstrzymać uśmiechu, a ja dochodzę do wniosku, że nie można aż tak bardzo się uśmiechać.
W końcu drzwi otwierają się i do pomieszczenia wchodzi Ania z Hai. Uśmiecham się lekko w ich stronę, oddalając się kawałek od Gabriela, który wciąż mnie nie puszcza.
-Pacjentka jest dzisiaj w najlepszym stanie –informuje pielęgniarzy Gabriel. Odwraca się w ich stronę. –Zalecam powiadomienie jej matki.
Odwracam się na pięcie i siadam na łóżku, a obok mnie Gabriel. Zauważam, że powieka mu drży, gdy intensywnie się w siebie wpatrujemy.
Serce bije mi tak szybko, a usta palą, co wywołuje kolejną falę łez.
-Już wszystko dobrze. –Gabriel przytula mnie w silnym uścisku, choć zdaje sobie z tego sprawę, że tak nie wolno. Jego usta znajdują się tuż przy moim uchu, dzięki czemu słyszę jego przerywany oddech i każdy najcichszy szept. –Tęskniłem, kochanie. –A potem ciągle powtarza w kółko ,,bardzo''.
Nagle do pomieszczenia wchodzi Anna, trzymając świeżą pościel, a tuż za nią pani psycholog. A dokładnie psychiatra.
Natychmiast odskakujemy od siebie z Gabrielem jak poparzeni, a na jego policzki wyskakuje głęboki rumieniec. Spoglądam z zapartym tchem na blondynkę, ale ta zdaje się niczego nie zauważać.
CZYTASZ
Dni śmierci. Czyli 1000 śmiertelnych wypadków Wakry Lejsis.
Mistero / Thriller„Od kiedy skończyłam dziesięć lat, codziennie widzę swoją śmierć. Nie, poprawka. Ja ją codziennie przeżywam na nowo w innych wydaniach". Boję się, że ta samotność w końcu odwróci się w moją stronę i biorąc mnie delikatnie za dłoń, poprowadzi ze s...