8

20 2 5
                                    

Pożar na szczęście udało nam się ugasić, jednak z pewnością rodzice nie pozwolą nam tu więcej samym przyjeżdżać. Co do wiadomości na skrzynce od mamy Phoebe, postanowiłyśmy zgłosić to gdzieś dopiero, gdy telefon znów zadzwoni. Ale nie zrobił tego.

Tydzień w domku zleciał jeszcze szybciej, niż ten u babci. Koledzy rodziców Rachel, którzy wyjeżdżali ze stoku wtedy, kiedy my, zgodzili się nas zabrać ze sobą. Piętnaście minut od naszych domów musiałyśmy wysiąść, bo oni jechali inną drogą, niż my. Wzięłyśmy więc walizki do rąk i ruszyłyśmy w stronę domu. Rozmawiałyśmy, dopóki nie zatrzymał nas widok karetki i samochodów policyjnych. I to przed domem, w którym byłyśmy dwa tygodnie temu. Na stypie osoby, którą właśnie z domu wyprowadzał policjant. Tą osobą była Phoebe. Zaraz za nią szła jej matka, prowadzona przez dwóch funkcjonariuszy, bo wyrywała się bardziej, niż jej córka.

Co - tu - się - dzieje

- Nic już nie rozumiem - rzuciła Rachel- Kto w końcu żyje, a kto nie?

Stałyśmy przed domem zszokowane, dopóki nie podeszła do nad jedna blondwłosa policjantka i zapytała, czy wszystko w porządku.

- To ona jednak żyje? - Odezwałam się.

- Jesteście rodziną, czy...? - Dopytała dociekliwie.

- Bardzo bliskimi przyjaciółkami. - Tym razem głos zabrała Rach.

- Skoro tak, to myślę, że powinnyście wiedzieć. Phoebe Spencer i jej matka mają poważne zaburzenia. Lekarze uważają, że coś takiego jest w ich rodzinie od pokoleń. Najpierw wmawiają sobie różne rzeczy, a później nie wiedzą już, co jest prawda, a co nie. Dostawaliśmy na komendzie dużo zgłoszeń o groźnym zachowaniu pani Spencer i jej córki, która miała podobno upozorować swoją śmierć. Mówiły coś o tym, że chcą się zemścić na jakiejś Rachel i... Pameli?

- Paige - poprawiłam. - To ja. A moja przyjaciółka to Rachel. Zawsze bardzo dobrze znałyśmy się z Phoebe, więc dlaczego miałaby chcieć się mścić?

- To przez chorobę. Mówiły też coś o tym, jak bardzo chciałyby zrobić coś złego Grasonowi Spencerowi, ale według naszej kartoteki zmarł na zawał dziesięć lat temu. A teraz przepraszam, ale musimy dopilnować, by karetka dostarczyła je bezpiecznie do najbliższego psychiatryka.

- Dziękujemy za informacje - popatrzyłyśmy po sobie wystraszone, po czym wyciągnęłam że swojego plecaka dobrze już nam znanego iPhone 6s. - Relefon Phoebe, jej matka nagrywała się tu na pocztę parę razy. Może się do czegoś przydać.

Policjantka wzięła ode mnie telefon, po czym zrobiła zdziwioną minę. Wytłumaczyłam jej więc w jaki sposób komórka trafiła w moje ręce.

———

Pamiętam, gdy po raz pierwszy weszłam do podstawówki. Ze względu na grypę do szkoły poszłam tydzień później, niż inne dzieci, które zdążyły już zaklimatyzować się i poznać z rówieśnikami. Byłam wtedy zagubiona, nie wiedziałam, co mam że sobą zrobić. I wtedy poznałam Phoebe i Rachel. Moje pierwsze prawdziwe przyjaciółki. Byłyśmy niemal nierozłączne. We wszystkich szkolnych przypałach uczestniczyłyśmy we trójkę. Martwiłyśmy się liceum, na szczęście wszystkie trafiłyśmy do jednego i dalej mogłyśmy szaleć. Jednak nagle dowiedziałyśmy się o rozpadzie naszej paczki. Gdy Phebs popełniła samobójstwo. Byłyśmy zrozpaczone i zdezorientowane. Bo niby czemu miałaby to zrobić? Lub nam nie powiedzieć? Wszystkiego dowiedziałyśmy się później. Gdy okazało się, że żyje. I jest poważnie chora.

Siedziałyśmy z Rach w moim pokoju, wspominając wszystkie dobre chwile spędzone we trójkę. Nic nie wskazywało na to, że Phoebe jest chora.

Miałyśmy co do siebie plany. Gdzie pójdziemy na studia, czy założymy rodzinę, ile czasu w przyszłości uda nam się jeszcze razem spędzić. Ale życie potoczyło się inaczej i miało dla nas inny plan. I tym planem było najwyraźniej rozejście się naszych dróg.

Ciocia zauważyła, że za cicho siedzimy w pokoju, więc postanowiła przyjść do nas i sprawdzić, co robimy. Kiedy zdziwiona usiadła obok nas, wyjaśniłyśmy jej, czego się przed chwilą dowiedziałyśmy. Ona również była w szoku. No bo kto by się tego spodziewał?

Zaraz później odwiozłyśmy ciocię na lotnisko, która musiała wrócić do swojego domu w Nowym Yorku, by wznowić pracę nad filmem. Podczas pożegnania zauważyłam, że nie mam na sobie swojego łańcuszka z małym, złotym nietoperzykiem. Pewnie zostawiłam go w domku narciarskim.

———

Następnego dnia zaczynała się już szkoła, więc mój tata odwiózł mnie z lotniska prosto do domu. Spakowałam książki do plecaka, odpisałam Connorowi na wiadomości i poszłam się wykąpać, po czym położyłam się do łóżka, próbując zasnąć. Ciekawe, jak Archie, Harper i reszta zareagują na to, co się stało.

And you won't change it, BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz