5

31 4 4
                                    

Przepychamy się między ludźmi w stronę cioci. Zatrzymujemy się przed nią i zdyszane ciągniemy do samochodu. Kiedy już tam jesteśmy, ciocia patrzy na nas zdziwiona.            - Dziewczyny, co się dzieje? Czemu tak nagle wyszłyśmy? - Mówi, kiedy wpychamy ją do samochodu.
- Szybko... jedź pod ten adres! - Mówię podkładając mój telefon prosto pod jej twarz. Ciocia zapala silnik i szybko wycofuje z podjazdu.- Mogłybyście mi wytłumaczyć, o co wam chodzi?
- Tak, już... - Rachel łapie oddech - Chodzi o to, że chłopak Phoebe, Archie, nie przyszedł dziś ani do szkoły, ani na pogrzeb. Był bardzo emocjonalny w kwestii swojej dziewczyny, więc razem z Paige myślimy, że... - robi teatralną pauzę - on też nie chce już żyć. - Wymieniamy niespokojne spojrzenia. Widzę, że ciocia mocniej przyciska pedał gazu. Ona też wyraźnie się martwi.
Zwłaszcza, jeśli chodzi o samobójstwo. 
Pierwszy mąż cioci, Mike Greengrass, popełnił samobójstwo na jej oczach. To przez presję po jego śmierci ciocia poroniła. Długo zajęło jej wrócenie do siebie.
Jedziemy szybko po ulicy, rzuca nami na zakrętach. W końcu dojeżdżamy do wysokiego białego bloku. Mam nadzieję, że naprawili windę, bo bieganie po schodach na piąte piętro trochę nam zajmie.
Ciocia parkuje samochód na parkingu a my z Rachel wbiegamy do budynku. Winda czeka na nas na parterze. Co za szczęście.
Wchodzimy, a Rach wciska przycisk z numerem „5".
Ruszamy. Trudno jest w takiej presji słuchać spokojnej muzyki wydobywającej się z głośnika
w windzie.
Kiedy rozlega się „piąte piętro", ruszamy szybkim krokiem w stronę mieszkania Archiego. Czy naprawdę trzeba było wybrać mieszkanie na końcu długiego korytarza?
Pukamy do drzwi i niecierpliwie czekamy, aż ktoś otworzy. Po chwili w wejściu staje jego młodszy brat. Patrzy na nas pytająco i mówi:
-Cześć... coś się stało?
-Tak, słuchaj... czy Archie jest w domu?-Wysapuje Rachel a młody się rumieni.
-Siedzi w swoim pokoju i słucha jakiś smętów.
-Hej, Billie Eilish to żadne smęty- Patrzy na niego oskarżycielsko a on kuli się pod jej spojrzeniem.
-Możemy wejść?-Pytam-Chciałyśmy się z nim zobaczyć, nie przyszedł dziś do szkoły.
Owen, bo tak ma na imię chłopiec, wpuszcza nas do mieszkania i zamyka za nami drzwi.
Pukamy do pokoju jego starszego brata i słyszymy ciche „Wejść".
Tak więc wchodzimy i widzimy go siedzącego na łóżku i patrzącego tępo w przestrzeń.
-Hej, jak się czujesz?-Pytam, siadając obok niego.
-Okropnie. Czuję się, jakby to była moja wina. Nie wiedziałem, że chce to zrobić, ale mam takie przeczucie, że dawała mi znaki...
-To nie twoja wina. -Rachel siada po jego drugiej stronie i widać, jak myśli, w jaki sposób zadać mu nurtujące nas pytanie, żeby nie zabrzmiało dziwnie.
-Hm, przykro mi, ale stało się.
-Wiem, po co przyszłyście. -Nie daje jej skończyć Archie- Nie, nie chciałem się zabić. Dostałem już od życia drugą szansę i nie chcę jej zmarnować.
Gdy Archie miał zaledwie dziesięć lat, a Owen pięć, jego rodzice utonęli podczas sztormu. Oprócz nich nie mieli żadnej rodziny. Po dwóch latach w domu dziecka ktoś w końcu ich adoptował. Przemiła para, która miała problemy z zajściem w ciążę. Od kiedy u nich mieszkają, Archie i Owen są bardzo szczęśliwi.
Przytulamy się do niego a on do nas.
-Wpadnę jutro na cmentarz. Poza tym, ładne buty, Paige.

— — —

Siedzę w domu na łóżku oglądając Netflixa. Nie mogę skupić się na filmie, bo ciągle rozmyślam nad tym, co się stało. Rozpoczęliśmy ferie w taki sposób. Bez Phoebe. Miałyśmy jechać w góry na narty, do domku jej babci. Stało się inaczej.
Z rozmyślań wyrywa mnie mama, która wchodzi do pokoju i siada w nogach łóżka.
-Kochanie, dzwoniła do mnie ostatnio twoja babcia i pytała, czy chciałabyś do niej przyjechać na pierwszy tydzień ferii. Co o tym myślisz? - Pyta.
-W sumie niezły pomysł. -Odpowiadam i już się cieszę na wyjazd do babci na wieś.- Kiedy wyjeżdżam?
Mama patrzy na kalendarz w telefonie i robi wielkie oczy.
-Matko, już jutro o jedenastej masz pociąg!-Wybiega z pokoju i słyszę, jak zbiega po schodach na dół.
Wyciągam swoją czarną walizkę z szafy i zastanawiam się, co mogę ze sobą zabrać.
Czarny, czerwony i ciemnozielony sweter, napewno. Dwie bluzy i kurtka. Pięć par jeansów bez dwóch zdań. Kilka podkoszulków, bielizna, kosmetyki. Botki, kozaki, trampki na wysokiej podeszwie, ciepłe kapcie. Do kieszonek wkładam ładowarki i prostownicę, a do specjalnej przegródki laptop. Jeszcze portfel. Chyba tyle wystarczy. W ostatniej chwili decyduję się wziąć telefon, który znalazłam w kieszeni po imprezie.

And you won't change it, BitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz