ROZDZIAŁ 19

249 16 9
                                    

Kolejne dni były dla Veronicy zagadką. Po powrocie do Nowego Orleanu nie mogła się odnaleźć. Jakby to już nie było miejsce dla niej. Próbowała nie zaprzątać tym sobie głowy, bo ma ważniejsze rzeczy do zrobienia, jednak to samo wracało, najczęściej wieczorami. Nikomu tego nie mówiła, nie chciała ich zamartwiać, sama stwierdziła, że to kwestia przyzwyczajenia do miejsca, w którym dawno jej nie było.

W domu Mikaelson'ów trwały wielkie przygotowania do imprezy urodzinowej Ronnie i Hayley. W tym roku postanowiły urządzić wspólną imprezę, gdyż dzień urodzin Hayley wypadał zaledwie 2 dni po urodzinach Martin.

Jak to pierwotni mieli w zwyczaju, impreza bardziej miała przypominać bal. Zaproszenia były już oficjalnie wysłane, a wydarzenie miało się odbyć w dniu urodzin Veronicy, już następnego dnia.

Z samego rana Veronicę obudził krzyk Niklaus'a, dobiegający z jadalni. Trybryda z trudem wydostała się spod objęć Kai'a i zbiegła po schodach zawiązując szlafrok, który ubrała.

- Nik!!! Uspokój się! Niektórzy jeszcze śpią, Hope śpi! - okrzyczała hybrydę, rzucającą szklanymi butelkami alkoholu po ścianach.

- Nie moja wina, że te niedojdy przywiozły jakieś tandetne wino! - spojrzał na dwie starsze kobiety stojące w rogu pomieszczenia, zbierające odłamki szkła z podłogi.

- Nie musisz wszystkiego załatwiać krzykiem. Ciekawe kto to sprzątnie do jutra.

- O... - chciał odpowiedzieć na jej pytanie.

- Nawet nie próbuj powiedzieć, że te bezbronne kobiety. One tylko przywiozły zamówienie. To nie ich wina! - podeszła do pracownic firmy dostawczej. - Wrócicie do pracy i zapomnicie o tym co się stało. I przywieziecie pożądny alkohol - użyła perswazji, po czym kobiety opuściły posiadłość.

- Rebekah!!! - zawołał Klaus. - Czekam w samochodzie, jedziemy po prezenty! - oznajmił i w złości poszedł w stronę drzwi.

Gdy Martin wracała do swojej sypialnii, nie czuła się najlepiej. Zaczęło jej się kręcić w głowie, a jej nogi były jak z waty.

- Dobrze się czujesz? Wyglądasz blado - rzekł Kol, który właśnie przechodził obok niej.

- Tak, tak. Po prostu zakręciło mi się w głowie - uśmiechnęła się i poszła dalej. Niestety tuż przed drzwiami sypialnii straciła równowagę i prawie się przewróciła.

- Ronnie! - Kol użył swojej prędkości i szybko złapał dziewczynę, chroniąc ją przed upadkiem.

Jej ciało było w jego rękach, dosłownie. Patrzyli sobie w oczy, jakby świat nie istniał. Poczuli się jak parę miesięcy temu, kiedy wciąż byli razem. Szczęśliwi.

- Dziękuję - uśmiechnęła się i powoli starała się ustać o własnych siłach.

- R? - w drzwiach pokoju stanął wściekły i zazdrosny Kai.

- Wstałeś! - ustała naprzeciwko jego, wciąż podpierając się o ramię Kol'a.

- Tak, wstałem. Coś się stało? - przymrużył oczy podejrzewając coś. - Urządziliście tu sobie próby tańca towarzyskiego? - zaśmiał się i objął dziewczynę w talii, tym samym przysuwając ją do siebie.

- Veronica straciła równowagę - wyjaśnił Mikaelson, choć wcale nie czuł potrzeby tłumaczenia się.

- Wszystko dobrze? - zapytał zatroskany.

- Tak, tak. Wracajmy do pokoju - uśmiechnęła się i pociągnęła chłopaka za rękę.

Ten dzień Veronica miała spędzić w towarzystwie Hayley. Chciały nadrobić zaległe miesiące, poplotkować, a przy okazji przygotować kreacje na jutrzejszy wieczór. Jako jubilatki musiały lśnić. Ich suknie musiały się wyróżniać i być niepowtarzalne.

- Co powiesz na tą? - Hayley zdjęła z wieszaka piękną, długą, czerwoną suknię, którą przymierzyła do siebie.

- Jest cudowna! - Ronnie przyjrzała się i zaniemówiła. - Idealnie podkreśla twoją sylwetkę. Do tego czerwone usta i podbijesz wieczór.

- Naprawdę tak sądzisz? - podeszła do lustra.

- Tak kochana!! Leć przymierzać - pokazała jej na przymierzalnie i poszła za nią.

Kilka minut później Marshall odsunęła firanę kabiny i ukazała się w pięknej, czerwonej sukience. Wyglądała jak diva. Lśniła niczym słońce oświetlające cały układ słoneczny. Nie było słów aby opisać jak pięknie wyglądała.

- Jak się czujesz? - zapytała zakochana w wyglądzie swojej przyjaciółki.

- Cudownie. Jak księżniczka - przeglądała się w lustrze z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Proszę Pani! - Veronica zawołała pracownicę sklepu. - To na koszt firmy - uśmiechnęła się używając perswazji.

- Wygląda Pani olśniewająco. Z okazji urodzin, sukienka będzie na koszt firmy - odparła zgodnie z rozkazem po czym wzięła z wieszaka drugą, identyczną sukienkę i poszła ją zapakować.

- Dziękuję bardzo!!! Tęskniłam za tym - zaśmiała się hybryda i przebrała się w swoje ubrania.

Dziewczyny odebrały zapakowaną kreację i wsiadły do samochodu. Odjechały zostawiając za sobą tylko pisk opon sportowego Audi.

- Ty nie kupujesz sobie sukienki? - zapytała zdziwiona.

- Nie, Kai mi zabronił. Podobno ma dla mnie jakąś niespodziankę - odpowiedziała skupiona na drodze.

- A właśnie... jak wam się układa. Nie tęsknisz za Kol'em? - jej pytanie zakończyła minuta ciszy.

- Staram się o nim nie myśleć. Wiem, że on coś do mnie czuje, lecz nie mogę się złamać. Nie chcę, żeby osiągnął to co chce. Kiedy on był z Daviną myślał, że będę czekać na niego wieczność. Byłam gotowa to zrobić, ale spotkałam Parkera. Niech teraz on poczeka.

- Właśnie... dziwna sprawa z tą Daviną - spuściła głowę.

- Zdradzić ci sekret? - spojrzała na nią.

- Ronnie... błagam powiedz, że to nie Ty - zaskoczyła się.

- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.

- Obiecuję - złożyła przysięgę na mały palec.

- To ja sprowadziłam Davinę do świata więziennego, a przez przypadek przywróciłam z niego Kaia... - bała się jak Marshall odbierze tę wiadomość.

- Kol wie?

- ... nieee? Zdecydowałam, że sprowadzę Davinę z powrotem przy następnym zjawisku.

- I wtedy mu powiesz? - zapytała.

- Jeżeli sprawy pomiędzy nami będą wyglądały inaczej, lepiej to tak - odparła i wysiadła z samochodu.

Pod domem przywitał je Kai, który stał z wielkim uśmiechem czekając na Ronnie.

- Cześć kochanie!! - Veronica rzuciła się na niego z całusami, kątem oka widząc Kol'a spoglądającego przez okno swojej sypialnii.

- Jak zakupy? - przytulił swoją dziewczynę. Był szczęśliwy, że w końcu ma osobę, której może zaufać i która ufa mu.

Kłótnie, chaos i rządza krwi to coś, co wypełniało życie Kai'a od urodzenia. A teraz właśnie szedł z dziewczyną za rękę aby pokazać jej niespodziankę, którą dla niej przygotował.

- To dla mnie? - zaskoczyła się gdy zobaczyła suknię położoną na łóżku.

Była to długa, błękitna sukienka na grubsze ramiączka. Góra była ozdobiona pięknymi kwiatami i kryształkami, a uzupełniał ją dość duży dekolt. Dół natomiast był tiulowy, który w pasie zakończony był kryształami, które podkreślały talię.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję skarbie!!!! - rzuciła się na jego szyję i pocałowała pełna radości. Nie sądziła, że można poczuć tyle pozytywnych emocji na raz.

Cześć!!
Chciałabym was przeprosić, że rozdział nie pojawił się wczoraj ale wystąpiły drobne problemy techniczne. W każdym razie mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i do następnego!

_chxrrycola_



It's always gonna be you || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz