1

118 3 0
                                    




Nie zasnęłam już tej nocy.

Zresztą jak każdej innej.

Leżałam na łóżku z książką w ręce. Znowu romanse. Były nudne i przereklamowane, ale tylko czytając je, mogłam wdać się w główną bohaterkę i poczuć się kochana.

Mogłam poczuć jak to jest mieć rodzinę, która mnie kocha.

Moją jedyną rodziną był Leon.

Znałam go od lat i był dla mnie po prostu jak brat. Miałam w nim wsparcie przez całe swoje życie. On moje oczywiście też. Jest częścią mojego życia. Mimo tego jak się wobec niego zachowywałam zawsze był ze mną. Pomagaliśmy sobie nawzajem.

Ja pomagałam mu, kiedy był na samym końcu wykończenia psychicznego. Kiedy się ciął oraz miał próbę samobójczą. Często się o to obwiniałam, ale nie mogłam nic zrobić.


Nikt nic nie mógł zrobić.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Leon jest już szczęśliwy. W sumie tak się zamyśliłam, że dopiero po "chwili" zrozumiałam, że była już  11.

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyjęłam zwykłe czarne jeansy, biały podkoszulek oraz ciemnozieloną bluzę. Wyjęłam jeszcze bieliznę i poszłam się ogarnąć.

Weszłam pod kabinę prysznicową, gdzie umyłam ciało lawendowym żelem pod prysznic.

Włosów zdecydowałam się nie myć, ponieważ myłam je poprzedniego dnia.

Wyszłam z kabiny i wytarłam się swoim zielonym ręcznikiem, po czym się ubrałam. Włosy rozpuściłam i lekko wyprostowałam prostownicą i związałam je w niskiego kucyka, a z przodu wyjęłam pojedyncze kosmyki, które zleciały bezwładnie na moją twarz.

Lekko się pomalowałam, czyli jak to u mnie korektor i rzęsy. Po skończeniu swojej porannej rutyny poszłam do kuchni.

Zrobiłam sobie herbatę i poszłam do salonu, gdzie włączyłam telewizor.

Był piątek a ja nie wiedziałam co robić.

Do szkoły nie poszłam, bo nie miałam siły a miałam same luźniejsze lekcje, a za dużo znajomych nie miałam.

Wręcz przeciwnie.

Nie miałam ich prawie w ogóle.

Wzięłam kolejny łyk napoju, a moje myśli przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Nic nie kojarzyłam aby ktoś miał dzisiaj przyjść, więc jak tylko otworzyłam drzwi , wszystko było jasne.

-Hej Leo, co tu robisz?- zapytałam z uśmiechem.

-Przyszedłem w małe odwiedziny i chciałem zapytać, o której po ciebie przyjechać. – powiedział, po czym wszedł ze mną do mieszkania.

-Podjechać?- popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.

-Nie mówisz chyba, że zapomniałaś. – powiedział i popatrzył się na mnie błagalnie. – Mieliśmy jechać na wyścigi.

-Och, no tak. – strzeliłam sobie otwartą dłonią w czoło.

W zeszłym tygodniu zgodziłam się pojechać z Leo na wyścigi.

Dużą przyczyną było w tedy to, że po pierwsze, nie chciałam go puszczać samego, a po drugie, płynęła we mnie za duża ilość alkoholu.

-O której się zaczynają te wyścigi?

-Mniej więcej o 18. Wiesz, żeby nie było dużo glin, ale żeby było też jakieś ryzyko.

Nie rozumiałam tego ogromnego zainteresowania wyścigami.

Let Me BurnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz