Nico miał plan. Jaki? Sprytny.
Może nie taki sprytny i z paroma lukami, ale postanowił w końcu wybadać tę dziwną relację Willa z jego matką. Zauważał sporo goryczy w swoim chłopaku, jeśli o to chodziło, choć pozornie z zewnątrz wydawało się, że wszystko gra.
Dzień po tym, jak Will odtrącił pomysł na wzięcie udziału w castingu, na szczęście okazało się, że jego matka nie przyprowadziła do domu swojej randki, co poprawiło Solace'owi humor.
– Wolę tak, niż żeby się zaangażowała – powiedział Will, kiedy po szkole szli do jego domu.
– Czyli masz pewność, że nie poszło? – spytał Nico i schował nos w szaliku, bo zimne listopadowe powietrze nie zachęcało do rozmowy.
Will wzruszył ramionami.
– Spała, kiedy wychodziłem rano, więc trudno powiedzieć.
Kiedy przekroczyli próg domu, dobiegła ich melodia pianina. Will uniósł brwi do góry, ale nie skomentował tego. Zdjęli buty i kurtki i poszli do salonu, gdzie pani Solace grała coś na zakurzonym instrumencie. Nico dałby sobie głowę uciąć, że to coś z repertuaru Serja Tankiana, a przynajmniej tak mu to brzmiało.
– Och, rozstrojone – westchnęła na ich widok. – Trzeba wezwać specjalistę, żeby to poprawił.
– Nic dziwnego – burknął Will – nikt na tym nie grał od wieków.
Jego matka zatrzasnęła klapę zakrywającą klawisze i uśmiechnęła się promiennie.
– Jak w szkole? – spytała.
– Dobrze – odpowiedział tylko Will. – A jak poszło wczoraj?
– Też dobrze – odpowiedziała, rumieniąc się i patrząc na swoje dłonie.
– To dobrze – podsumował Will, choć jego mina wskazywała na coś innego.
Nico poszedł za Willem, który ruszył w kierunku kuchni. Zastanawiał się, co jest grane, bo niewątpliwie było coś więcej w tym dialogu niż „dobrze", ale Will nie oglądał się na niego i nie zamierzał nic wyjaśniać.
Solace otworzył lodówkę i zaczął w niej coś przewracać.
– Na obiad możemy mieć kanapki z szynką – powiedział, wyglądając zza drzwiczek.
Nico wzruszył ramionami. Obawiał się, że i tak nie ma żadnej alternatywy. Jak zdążył zauważyć, obiady nie były mocną stroną tego domu.
Will wyciągnął masło, wędlinę i majonez, a następnie trzasnął lodówką trochę za mocno, jak na gust Nica. Z salonu znowu rozległ się dźwięk pianina. Will zaczął zamaszyście smarować chleb.
– Pomogę – zaproponował Nico, kiedy nóż wyleciał z dłoni Willa i pobrudził masłem podłogę.
Nico wziął czysty sztuciec, a Will zajął się tłustymi plamami na parkiecie.
– A teraz gadaj, co jest nie tak – powiedział Nico, rzucając plasterek szynki na chleb.
Will westchnął ciężko, jakby zastanawiał się, za jakie grzechy tak cierpi.
– Pianino. To oznacza, że jest w poetyckim nastroju. Ostatnio grała na pianinie, kiedy zakochała się w tym dupku Stevie. A wiesz, jak się skończyła ta znajomość? Aborcją.
Nico wolał skupić się na kanapkach niż na komentowaniu tych rewelacji, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie widział Willa tak wściekłego.
– Typ nie chciał dziecka – głos Willa zaczął drżeć. – A ona myślała, że jeśli nie będzie go miała, to on przy niej zostanie. To był koszmar. Przez tydzień nie chodziłem do szkoły, bo bałem się, że coś sobie zrobi.
![](https://img.wattpad.com/cover/274789885-288-k494013.jpg)
CZYTASZ
Muzyczna podróż przez Tartar | Solangelo AU
FanficNico traci przytomność w Tartarze. Budzi się jako normalny nastolatek. Z dobrych wiadomości: Jason i Bianca żyją. Ze złych: Will jest chyba hetero.