Bycie normalnym nastolatkiem było cudowne. Do największych zmartwień Nica należały: czy da radę na sprawdzianie z matmy, czy nie wygląda głupio w przydużej bluzie Willa i czy uda mu się sprawnie zagrać nowy kawałek na gitarze. Każdy z tych problemów wydawał mu się całkiem błahy w porównaniu do tego, co już przeszedł w swoim życiu.
Koncert przed rodzicami był udany. Will porozmawiał z Piper i wrócili do niektórych kawałków, które przedtem razem śpiewali, ale Nico był całkowicie pewien, że to nic nie znaczy, a właściwie znaczy tyle, że Will otrząsnął się z nieudanego związku i jest w stanie myśleć o kimś innym niż o niej w trakcie śpiewania.
Kiedy koncert dobiegł końca, mama Nica klaskała z dumą i tajemniczym uśmiechem. Matka. Co za szczęście mieć ją tutaj. Po koncercie uścisnęła Nica mocno. Z przyjemnością zanurzył się w zapachu jej perfum. Musiała pachnieć tak samo w latach 30. we Włoszech. Nico był tego pewny.
– Wspaniały koncert – pochwaliła go.
Z kolei mama Willa siedziała w pierwszym rzędzie i entuzjastycznie machała ramionami, gwizdała, a nawet wstała na sam koniec. Była taka pocieszna. Nico zachichotał w duchu, kiedy wyobraził sobie, że po występie mówi Willowi, że ładnie, ale powinien poprawić to i to. Zerknął na nich. Chyba już się pogodzili po ostatniej kłótni. Pani Solace też ściskała syna i pospiesznie poprawiała mu kołnierzyk przy koszuli. Will miał niewyraźny uśmiech na twarzy, kiedy jej słuchał, a ona kilka razy poklepała go w okolicy serca. Potem rozejrzała się i zauważyła Nica.
– Nico, skarbie! – zawołała i pomachała ręką, żeby podszedł do nich.
– Uch, to mama Willa – powiedział Nico swojej matce, jakby musiał coś tłumaczyć. – Chcesz ją poznać?
W ten sposób mama Nica poznała mamę Willa. Pani Solace mocno go uścisnęła.
– Brawo! – powiedziała przy tym. – Świetnie się spisaliście. Pękam z dumy.
Will uśmiechnął się przepraszająco.
– Miło panią poznać – powiedziała uprzejmie pani di Angelo, a Nico szybko stanął obok niej.
– Ja też bardzo się cieszę, że udało nam się spotkać w takich okolicznościach. Ma pani wspaniałego syna. Cieszę się, że mój William może na kogoś takiego liczyć.
Nico nie spodziewał się tego komplementu, ale jego matka uśmiechnęła się z zadowoleniem i objęła go ramieniem.
– Mój Nico to dobry chłopak, a Will ma na niego dobry wpływ.
Słodziły sobie jeszcze chwilę, aż Nico przewracał oczami.
– A może, skoro mamy takie miłe spotkanie, to wpadnie pani do nas z synem na herbatę? – zaproponowała mama Nica.
– Z przyjemnością – zaświergotała mama Willa.
Już dawno było ciemno, gdy pani di Angelo zaparkowała w przydomowym garażu. Nico był ciągle oszołomiony koncertowymi emocjami i niespodziewanym obrotem spraw tego wieczoru. Kiedy weszli do domu, po schodach z góry zbiegli Bianca i Jason.
– Jak poszło? – spytał Grace.
– Dobrze, chyba nawet bardzo dobrze – odpowiedział tylko Nico.
Rozsiedli się w salonie. Pili herbatę i żartowali. Nico ostrożnie przylgnął do boku Willa i obserwował. Bianca przekomarzała się z Jasonem, mama Willa opowiadała jego mamie o swojej pracy. Nico był zmęczony, ale szczęśliwy jak nigdy dotąd.
Nagle wszystko zamarło. Ruch w salonie w domu di Angelo zatrzymał się, a potem pomieszczenie zawirowało. Nico usłyszał głos, który zdecydowanie nie należał do nikogo z gości. Pochodził, jakby z jego wnętrza, ale nie należał do niego samego:
– Nico, musisz wracać.
Jego głowa leżała na czyimś udzie.
– Nico, Nico! Słyszysz nas?
Otworzył oczy. Było zimno i prawie ciemno, jeśli nie liczyć bladej poświaty bijącej z ciała pochylającego się nad nim Willa.
Will. Miał zadrapania na twarzy i poszarpaną koszulkę o kolorze trudnym w tych warunkach do zidentyfikowania.
– Nico? – Miał zaniepokojony głos.
– Nic mi nie jest – wymamrotał Nico i usiadł. – Will, casting. Miałeś iść na casting.
Rozejrzał się. Na ziemi obok niego leżał miecz ze stygijskiego żelaza, a obok miecza klęczała córka Dionizosa, Lea, płacząc bezgłośnie.
– Nic mi nie jest – powtórzył Nico, czując mdłości i silny zawód. Bianca. Mama. Jason. Stracił ich na zawsze?
– Przepraszam – powiedziała Lea. – Musiałam to zrobić. Byłeś w krytycznym stanie. Tylko śpiączka mogła cię uratować.
– To ty stworzyłaś tę iluzję? – Słowo „iluzja" ledwo przeszło Nicowi przez gardło.
– Sam ją stworzyłeś z moją skromną pomocą.
Nico zwinął się w kłębek.
– To nie była prawda? – spytał, choć wiedział, jaka jest odpowiedź.
– Nie – przyznała Lea.
– I nie mogę tam wrócić?
– Przykro mi. To raczej mogłoby ci tylko zaszkodzić. Przebywanie we własnej głowie nie jest dobre na dłuższą metę.
Nico zakrył twarz dłońmi. Rozpłakał się. Poczucie straty go przytłoczyło. Po chwili ktoś go otoczył ramieniem i mocno przyciągnął do siebie.
– Hej, jestem przy tobie – szepnął Will. – Nie wiem, o jaki casting ci chodzi, ale jeśli cię to uszczęśliwi, to pójdę.
– Tam też byłeś przy mnie – odpowiedział mu Nico, zanosząc się płaczem. Serce mu pękało.
– Wiem, to oczywiste.
– Nienawidzisz mnie, prawda? – spytała Lea. – Pokazałam, jakby mogło wyglądać twoje życie, gdybyś nie był herosem.
– Było piękne – odpowiedział Nico. – Chciałbym tam wrócić.
– Wiem, ale to nie była prawda, Nico – odrzekła Lea. – Musimy iść dalej przez Tartar.
W mediach piosenka, która myślę, że oddaje nastrój tego zakończenia. Jest słodko-gorzko i jakoś tak ten utwór mi się kojarzy powojennie. Niby jest miło i pięknie, ale też sporo w tym goryczy.
Czytającym dziękuję za uwagę i za miłe słowa. Ja z solangelo jeszcze nie kończę.
CZYTASZ
Muzyczna podróż przez Tartar | Solangelo AU
Fiksi PenggemarNico traci przytomność w Tartarze. Budzi się jako normalny nastolatek. Z dobrych wiadomości: Jason i Bianca żyją. Ze złych: Will jest chyba hetero.