11. Wrzesień 88'

6 0 0
                                    

Weszliśmy do środka, a za nami drzwi zamknął Julian. Nie wiedząc gdzie iść zapytałam.

-Gdzie mamy się kierować? - Spytałam spoglądając przez ramię.

-Prosto. Idźcie prosto. - Powiedział z uśmiechem na twarzy.

Podążaliśmy w głąb korytarza, nie wiedząc, co dalej. Julian nie powiedział już więcej ani słowa, my jednak usłyszeliśmy kilka słów, po których wszystko się zaczęło.

-Witam moi mili.

Poczułam nagły, tępy ból na swojej potylicy, a przed oczami zrobiło mi się ciemno.

***

Ciemność. Nagle rozbłysła wielka lampa. Uświadomiłam sobie, gdzie się znajduje. Jestem w szpitalu, a przynajmniej sali, która go przypominała. Leżę przywiązana do stołu operacyjnego pasami bezpieczeństwa. Zauważyłam otwierające się drzwi, przez które do pomieszczenia wleciało mrożące krew w żyłach powietrze. Dopiero teraz zauważyłam, że leżę całkowicie naga. Zaczęłam krzyczeć, ale nie słyszę, ani nie widzę nikogo, kto mógłby mi pomóc. Przez otwarte drzwi wszedł wysoki mężczyzna w czarno-białej masce z filmu "Krzyk". Zauważyłam, że w dłoni trzyma skalpel. Podchodząc do łóżka zaczął mówić.

-Kochanie, nikt Ciebie tu nie usłyszy. Nie wysilaj się na krzyki.- Mówiąc to podniósł powoli rękę ze skalpelem i zaczął jeździć delikatnie po mojej skórze zimnym ostrzem. Po dłuższej chwili drastycznie wbił skalpel w moją napiętą skórę. Po wykonaniu kilku szybkich ruchów ostrzem, wyciął mi krzyż między piersiami. Ból, jaki wydobywał się z rany był okropny. Jakby ktoś rozrywał mi klatkę piersiową od środka. Mimo że ostrze było zimne, ból, jaki pozostawił był niczym pożar. Nie mogłam złapać tchu.

Mężczyzna w masce odszedł do blatu nieopodal i odwrócił się plecami w moją stronę. Próbując się wyrywać z pasów, chciałam krzyczeć, lecz z mojego gardła nie wydobywały się żadne dźwięki. Zajęta wyrywaniem i krzyczeniem ( a raczej próbą wydobycia jakiegokolwiek dźwięku z mojego gardła), nie zauważyłam, że mężczyzna wrócił ze strzykawką, w której znajdował się bezbarwny płyn.

-Będziesz teraz odpoczywać moja księżniczko.- Powiedział z nienaturalnym spokojem w głosie. Zdjął maskę i pocałował mnie w czoło, po czym podszedł do mojej lewej ręki i wbił w nią boleśnie strzykawkę.

Poczułam jak moje ciało powoli się rozluźnia. Ból jednak nie słabł. Zacisnęłam zęby i przemknęłam oczy. W umyśle próbowałam przypomnieć obraz jego twarzy. Żaden jednak nie przychodził mi do głowy. Czułam się jakbym przestawała racjonalnie myśleć. Mężczyzna stojący za moją głową zaczął mówić. Powiedział zdanie i wtedy właśnie uświadomiłam sobie jedną rzecz. Ja doskonale znałam ten głos.

                                                                                     ***

Przyjeżdżając na miejsce spotkania byłem niezwykle podekscytowany. Wiedziałem, że adrenalina przedostaje się do mojej krwi. Przedostawała się tam rzecz, od której cała grupa powiązanych z tym ludzi była uzależniona. A szczególnie ona. Czekałem, aby w końcu ją ujrzeć. Móc, przyjrzeć się jej bez podejrzliwości. W końcu będę mógł się zemścić na niej. Za odebranie mi matki.

Gdy weszli do budynku, Julian wysłał mi wiadomość. W końcu mogłem wyjść z ukrycia. Wychodząc zza ich pleców powiedziałem.

-Witam moi mili.

Mówiąc to czułem się jakbym otwierał bramy piekieł. Jakbym uwalniał do czasoprzestrzeni czyste zło. Poniekąd tak było.

Julian po moich słowach ogłuszył kolejno Karolinę, a następnie Damiana. Ich ciała bezwładnie osunęły się na zimną, betonową podłogę. Byli całkowicie nieświadomi, co ich teraz czeka. Chłopak przynajmniej miał szanse wróci cały i zdrowy do domu. Ona wręcz przeciwnie.

Fałszywa graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz