5.Mąż? A, no tak.

19 2 0
                                    


-Można powiedzieć, że jesteśmy gotowi.

-Tu macie akta, odczytacie je dopiero w mieszkaniu. Adres macie przy kluczach do mieszkania. Pamiętajcie o tym, aby cały czas mieć włączoną lokalizacje. Damian, motor już na ciebie czeka w magazynie. Cóż pozostaje mi już tylko życzyć wam powodzenia. - Skończyła mówić, a jej oczy nagle posmutniały. Nie miałam pojęcia, czym było to spowodowane.

-Miejmy nadzieje, że wszystko będzie po naszej myśli.

Wraz z odpowiedzią Damiana zaczęłam się zastanawiać jak to wszystko się potoczy. Nie mieliśmy pewności, co do tego czy nikt z gangu nie zorientuje się, że to podstęp. Nie mieliśmy również pewności czy w ogóle pozwolą się nam do nich "zbliżyć". Niczego nie wiedzieliśmy na sto procent. Wszystko było jedną wielką niewiadomą.

-No cóż, pora jechać. Jeszcze raz życzę wam powodzenia.

Po słowach szefowej wyszliśmy z gabinetu. W mojej głowie kotłowało się tysiące myśli. Próbowałam na którąkolwiek znaleźć odpowiedz, lecz na żadną jej nie znałam. W ciszy wyszliśmy z budynku. Żadne z nas nie odezwało się nawet słowem. Dziwne było widzieć Damiana tak mało mówiącego. Zawsze był rozgadany, co nie miara.

Weszliśmy do magazynu tuż obok strażnicy. Budynek był dużym, blaszanym hangarem. W środku można było wyczuć nieprzyjemną woń wilgoci. Na lewo od wejścia stał już motor dla Damiana. Olśniewał swoją czystością oraz nowością. Jego czarny kolor dodawał mu niesamowitego uroku. Zabrałam od Damiana akta, a on zaczął wyprowadzać jednoślad na świeże powietrze. Gdy byłam pewna, że sobie sam poradzi, udałam się w stronę parkingu. Podeszłam do motoru i schowałam akta, aby przypadkiem nic, co zawierały nie zgubić. Jak tylko chwyciłam kask do ręki, obok mnie natychmiast zjawił się Damian.

-Gotowa? - Spojrzał na mnie z niepewnością, lecz ta szybko się ulotniła, a w jej miejsce wstąpił uśmiech.

- Nie. Nie jestem gotowa. - Powiedziałam zupełnie szczerze. Nie byłam na to gotowa. Wiedziałam, że nic dobrego się nie wydarzy.

- To jedziemy.

Obydwoje założyliśmy kaski i odjechaliśmy.

***

Tuż po przekroczeniu granicy polsko-ukraińskiej poczułam strach. Strach przed nieznanym. Nie znałam miejsca gdzie jechaliśmy. Nie znałam miasta, w którym mieliśmy przebywać. Nie znałam ludzi, którym miałam udowodnić przestępstwo. Pocieszał mnie jedynie fakt, że przy moim boku będę miała Damiana. Na niebo zstąpiły czarne chmury. Jadąc ukraińskimi drogami mijaliśmy wiele gospodarstw rolnych. Takie widoki zawsze przypominały mi czasy dzieciństwa, kiedy jeździliśmy z rodzicami do dziadków. Co roku w połowie lipca wyruszaliśmy na wakacje. Przyjeżdżaliśmy do dziadków i spędzaliśmy cudowne wakacje. Wszystkie wakacje były zwyczajne, ale miały w sobie coś unikalnego.

Z zamyślenia wyrwał mnie nagły dźwięk, przejeżdżającego tuż obok na torach pociągu. Dźwięk kół echem odbijał się po szynach. Zorientowałam się, że Damian został w tyle, więc lekko zwolniłam. Gdy był tuż za mną zauważyłam tablice z nazwą miasta, do którego zmierzaliśmy. Chyrowa. Czym dalej w głąb miasta jechaliśmy, budynki był coraz bardziej szare. Miasto było niezwykle opustoszałe, co nie powiem, trochę mnie zdziwiło. Jako, że Damian zapamiętał adres, teraz jechał pierwszy. W pewnym momencie skręcił ostro w lewo, a ja tuż za nim. Przed sobą ujrzałam kamienicę, której brama na dziedziniec była zamknięta. Zatrzymałam się, a z bramy wyszedł starszy pan. Miał na sobie długi, czarny płaszcz. Jedną ręka podpierał się na drewnianej lasce . Damian zdjął kask i zaczął rozmawiać ze starcem. Nie dosłyszałam, o co dokładnie chodziło. Starszy mężczyzna kiwając głową na słowa Damiana otworzył bramę, po czym przez nią przejechaliśmy. Wjeżdżając na dziedziniec zobaczyłam kilka aut stojących po prawej stronie kamienicy. Przy drzwiach stało dwóch umięśnionych mężczyzn. Po zaparkowaniu tuż obok Damiana zdjęłam kask, a moje rozpuszczone włosy bezwładnie opadły na moje plecy.

Fałszywa graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz