4. Co przyszłaś się zemścić za ojca i pożal się boże matkę dziwkę?

23 2 0
                                    

Po usłyszeniu krzyku, prędko wybiegłam z łazienki i udałam się do kuchni. Sylwia stała przy kuchence indukcyjnej, Roch zwilżał jakąś szmatkę przy kranie, a na ziemi były kawałki szkła. Wyglądało to na kubek.

- Co tu się stało?! Sylwia, gdzie się oparzyłaś?! - Mówiłam podniesionym głosem ze zdenerwowania. Sylwia miała oparzona rękę oraz górną część brzucha.

- A mówiłem ci już dawno żebyś wyjebała te kubki to ty nie, bo pamiątka rodzinna.

Dawno nie widziałam Roch tak zdenerwowanego. Stał przy zlewie, cały czerwony ze złości, było wyraźnie widać jak trzęsą mu się ręce. Byłam w stanie zrozumieć, że jest zdenerwowany, ale dlaczego, aż tak krzyczał na Sylwie? To pytanie rozbrzmiewało mi w głowie. Postanowiłam przejąć przysłowiowe "stery" i powiedziałam.

- Roch kurwa uspokój się, bo nic krzykiem nie zrobisz, A teraz weź kurtkę Sylwii i zaprowadź ja do auta. Jedziemy na SOR.

Jak powiedziałam, tak wykonał. Minutę później staliśmy już przy aucie.

- A ty gdzie? Ja prowadzę, a ty siadaj z Sylwia z tyłu. - Powiedziałam, po czym wsiadłam do auta.

Dom Sylwii i Rocha znajdował się spory kawałek od szpitala, przez co zajęło nam trochę, aby tam dojechać. W połowie drogi Sylwia zaczęła się skarżyć na ból w okolicy brzucha. W mojej głowie natychmiast pojawiła się czerwona lampka. Przyspieszyłam. Licznik za kierownicą wskazywał już ponad 120 km/h. Owszem było ryzyko wypadku, lecz wtedy o tym nie myślałam. Najważniejsze było to, aby jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Gdy znaleźliśmy się na parkingu szpitalnym Roch wysiadł z Sylwią z samochodu i udali się ku wejściu, a ja starałam się znaleźć jak najszybciej miejsce parkingowe.

Weszłam na SOR i zauważyłam Rocha chodzącego tam i z powrotem po korytarzu. Zapytałam.

- Od razu ją przyjęli?

-Tak. - Powiedział nie podnosząc wzroku z podłogi.

- To bardzo dobrze.

Usiadłam na szpitalnym, plastikowym krześle i zatonęłam w otchłani własnych myśli. W mojej głowie roiło się od wielu pytań. Dlaczego chwile przed wypadkiem Sylwii w swoich oczach ujrzałam niepokój i przerażenie? Dlaczego po przeprowadzce moje życie się zmieniło? Dlaczego ktoś mnie śledził i prześladował? Dlaczego wybrał mnie? Dlaczego w oczach starszego pana z kina również zauważyłam strach? Na żadne z nich nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Próbowałam przypomnieć sobie jakiś szczegół, który pomógłby mi to zrozumieć. Cokolwiek. Jakikolwiek punkt zaczepienia.

Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi i uniosłam głowę. Ujrzałam Sylwie w szpitalnej piżamie, która jedzie na wózku, który prowadzi pielęgniarka. Wstałam z krzesła i zapytałam.

-Dokąd ją zabieracie?

- A kim pani jest?

- Ja jestem jej mężem. - Wtrącił się Roch,a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Zabieramy ją na odział ginekologiczny, musimy zrobić kilka badań.

-Dobrze dziękuje. Sylwia zaraz do ciebie przyjdę.

Gdy Sylwia z pielęgniarką się oddaliły Roch zaczął.

- Tylko na mnie nie krzycz i daj mi wyjaśnić nie przerywając. Trzy miesiące temu Sylwia była na badaniach kontrolnych lekarza zaniepokoiły jej wyniki. Wysłał ja na kolejne badania. Okazało się, że jest poważnie chora. Okazało się, że choruje na stwardnienie rozsiane. Faktycznie od jakiegoś czasu miała jakieś dziwne objawy, czasami miała zaburzenia czucia, równowagi, często źle się czuła. Jako że wiedzieliśmy, że jest w ciąży, myśleliśmy, że to właśnie, dlatego. Lekarz mówił, że to jest jakaś odmiana remitująco-nawracająca czy jakoś tak. Mówił o jakichś rzutach i przepisał jej leki. Steroidowe chyba. - Skończył swoją wypowiedź, i spojrzał na mnie. W jego oczach ujrzałam strach i bezsilność. Było już dla mnie oczywiste, dlaczego w poniedziałek w nocy jego oczy były tak smutne. Martwił się o życie Sylwii.

Fałszywa graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz