Rozdział Dziesiąty - Papierosy

135 16 4
                                    

2038 słów - idziemy na moje rekordy hah. Wracając, pisanie tego rozdziału zajęło dość mało czasu i nie możecie go pominąć :DD. Od razu włączacie sobie to na górze. Miłego czytania i widzimy się za tydzień w rozdziale 11 (już połowa książki za nami) papapapapapap

 Wilbur przyjechał do szpitala po Clay'a wiedząc, że czas odwiedzin niedługo się kończy. Po dojechaniu do szpitala udał się do tej nieszczęsnej sali 223 gdzie nadal siedział blondyn. Nadal w tej samej pozycji. Brunet westchnął i po cichu wszedł do pomieszczenia. Usiadł przy drugim patrząc się na bruneta pusto. Tak naprawdę nie rozmawiali ze sobą z Dream'em od momentu jego przylotu. Obiecał sobie to jako cel na kolejne dni. Za 15 minut miały się kończyć odwiedziny. Posiedzieli jeszcze chwilę kiedy nagle po całym pokoju rozległy się odgłosy piszczących urządzeń. Wyższy szybko zawołał lekarza. Po przyjściu specjalistów próbowali wyciągać Clay'a na siłę ale on się szarpał, krzycząc i płacząc. W pewnym momencie jego ciało osunęło się na to starszego, który to zdążył go przytrzymać. Sprawnie z pomocą pielęgniarek wynieśli go na korytarz. Równie szybko ustalili, że to zwykłe omdlenie z powodu zmęczenia. Will stanął przed drzwiami sali wpatrując się w czynności. Defiblyrator. Będą go reanimować. On już wiedział że jest źle. Snuł w swojej głowie najgorsze scenariusze. Gogy był dla niego jak brat. Zauważył też, iż Dream'owi również zależy. Stwierdził, że zabierze teraz Clay'a do domu gdzie mu wcisnął jakiś kit czemu musiał wrócić do chwilowego miejsca pobytu. Zaniósł go do auta, odpalił silnik i klasycznie pojechał tą samą drogą, którą pokonywał już drugi raz. W radiu leciała piosenka „Unfair - The Neighbourhood". Pasowało mu to. Dobrze oświetlona autostrada, cisza, i ta piosenka bez tekstu nad którym zwykle skupiał się chłopak. Po prostu warunki do spokojnej jazdy. Kilkanaście następnych utworów, w między czasie przebudzenie blondyna. Wilbur powiedział mu, że zemdlał i lekarz powiedział, że na razie ma siedzieć w domu. Rozmawiali trochę, nawet śmiejąc się od czasu do czasu. Temat blizn i ran na nadgarstku Dream'a nie był teraz istotny, przynajmniej dopóki nie dojadą do domu. Tą rozmowę Will chciał przeprowadzić razem ze swoją siostrą. Bał się, że powie coś nie tak. Kiedy wjeżdżali do garażu leciała piosenka „Deadcrush - alt-J". Brunet zaparkował auto, które po chwili opuścili i udali się do domu. Dream po wejściu do budynku od razu się położył. Był bardzo zmęczony i zdenerwowany sytuacją. Po chwili już spał. Wilbur po zauważeniu bruneta idącego do pokoju stwierdził, że pewnie poszedł spać.

-Nikki, możemy porozmawiać?- zapytał z niepewnością chłopak. Sam do końca nie wiedział co chce powiedzieć siostrze. „Pewnie".- zaczynając od początku, myślę, że Dream ma problemy ze swoim stanem psychicznym. W szpitalu jak go wyciągaliśmy na siłę, był jakiś nieobecny. Potem zemdlał i upadł na mnie. Jak go wynosiłem z pielęgniarkami to podwinął mu się rękaw bluzy. Nikki on miał blizny i świeże rany na nadgarstku. Ja się o niego strasznie martwię. Nie chce go stracić z wiedzą, że już nigdy go nie zobaczę.-powiedział brunet starając się nie rozpłakać. Zależało mu na Dream'ie równie jak na George'u. „Wiesz co Will, może po prostu go obserwuj, daj mu trochę czasu. Nie pytaj go o to na razie.". Jeszcze chwilę rozmawiali i położyli się spać z myślą o tej dwójce, która mówi że obojgu nie zależy.

Mówimy różne rzeczy, czasami przemyślane, pod wpływem emocji, satysfakcji. Nie zawsze to zależy od nas. Czym jesteśmy „my"? Pytanie banalne - ludźmi, ale tak nie jest. Człowiek składa się z tej części widocznej, realistycznej. Ma on organy, komórki, skórę. „My" natomiast to nasze myśli, nie mózg tylko myśli. Ale żeby myśleć potrzebujemy mózgu, prawda? Jest to organ, który rozwija nasze „ja", pomaga mu w znaczący sposób. Czasami nasze „ja" wydaje się silniejsze niż myślisz. mogą być to niewinne przemyślenia, jak i bardziej emocjonalne na przykład: doprowadzające nas do złości, smutku, poczucia winy. Potrafi zawładnąć naszym ciałem, czując złość na kogoś mamy ochotę go zaatakować, nasze „ja" jest jak matka dla dziecka, które będzie wychowywać. dziećmi są nasze emocje. Ważne jest to żeby nad nimi panować, wtedy nasze „ja" nie jest niebezpieczne dla nas, dla innych. Czy to oznacza że myśli są nienormalne? Nie. Każdy człowiek ma swoje „ja" i jest to całkowicie okej, niektórzy nad tym panują, inni mniej. Jest to nasza tożsamość, niewidzialna część nas. Nie można pomyśleć, że to jest złe bo nie jest. Trzeba nad tym panować lub umieć wybrnąć z sytuacji.

All the kids are depressed || DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz