POV. Kageyama
Wstałem niechętnie to znaczy Oikawa obudził mnie paroma mokrymi pocałunkami.
-Ejj no - powiedziałem dość nie zadowolony z pobudki.
-Hah, dzień dobry słoneczko. Wstawaj do szkoły. - uśmiechną się.
-Yhm
Wstałem, zjadłem wziąłem leki i zacząłem się ubierać. Ubrałem różowa koszulkę i bluzę Torra. Do pierwszej lekcji miałem jakieś czterdzieści minut, zdarzyłem się nawet poprzytulać z moim narzeczonym. Gdy już czas pierwszej lekcji się zbliżał to Torru zawiózł mnie do szkoły.
-Wiesz, że cię kocham kruczku. - dał mi buzi w czoło zanim wysiadłem z samochodu.
-Tez cię kocham kochanie. - i wyszedłem do tego pierdolnika, przecież waćpan Kageyama musi zaszczycić swoją obecnością tych wszyskich ludzi. Gdy wchodziłem do szkoły dostałem wiadomość od Oikawy. „Po lekcjach będę czekał odrazu na hali Ukai znów chce żebym was zmobilizował, kocham cieeeee już tęsknie ❤️💗🥺🥺" przewróciłem tylko oczami. Ehh ile razy mu mówiłem żeby nie pisał jak jedzie. Chociaż z drugiej strony ucieszyłem się, że napisał. Zacząłem iść w stronę mojej klasy. Nie chętnie tam idę pomyślałem. Nienawidzę tych wszyskich fałszywych ludzi. Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Siedziałem w ławce z tym jebanym rudzielcem. Mieliśmy matme, nie słuchałem miałem wyjebane w końcu Torru mi to wytłumaczy tak czy siak. Wyciągnąłem telefon i zacząłem przeglądać galerię. Sam nie wiedziałem co tam mam szczerze powiedziawszy. Aż w końcu natrafiłem na nudesy Oikawy, nie powiem zaczerwieniłem się. Na moje nieszczęście siedział obok mnie ten zjeb.
-Kto to jest? - zapytał wpatrzony w mój telefon.
-Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.
-Jesteś u pani. -odrzekła śmiejąc się rudy. Przymknąłem na to oko. W końcu skończyła się ta zjebana lekcja. Nie miałem dzisiaj humoru na to. Co chwile zaciągałem się w bluzę na sobie. Kurwa jak ja za nim tęsknie. Pomyślałem, po tej myśli pojawiły się nowe co jak coś mu się stanie co jak on już nie żyje i to tylko moja wina i wiele podobnych. Siedziałem na drugiej matmie. Zacząłem się trząść ze strachu pierwsza łza poleciała mi po policzku. Szybko udałem się do łazienki. Jeszcze szybciej zamknąłem się w kabinie i osunąłem na ziemie. Moja pierwsza myśl chce się okaleczyć pomyślałem dłużej nad tym nie mogę. Nie mogę tego znów mu zrobić. Szybko zadzwoniłem do niego.
-Hm słucham cię króliczku?
-Przyjedź tu proszę! Duszę się! -powiedziałem z łzami w oczach i łamiącym się głosem.
-Już jadę, za chwilkę będę spokojnie. Wszystko jedzie dobrze... - i się rozłączył. Po kilku minutach już bym przy mnie. Mocno mnie przytulił i zaczął głaskać.
-Hej już wszystko będzie dobrze, jestem tu skarbie. Już nic ci się nie może stać.