Promienie słońca przedzierały się przez wiszące na niebie chmury a ptaki śpiewały cicho wybudzając ze snu Alistera drzemiącego sobie spokojnie w drewnianym domku na wsi. Kilka dni temu udało mu się w końcu wyrwać z zatłoczonego miasta i przenieść do zupełnie innej krainy, której piękno wprawiało członków rodziny Verge niezmiennie od kilkunastu lat w ten sam zachwyt. Z ociąganiem podniósł się do pozycji siedzącej przecierając twarz dłońmi, odgarnął przy tym swoje ciemne kosmyki spadające mu do oczu i westchnął cicho na rozciągający się przed nim widok.
Miejsce, w którym się znajdował wyglądało zupełnie jak wyjęte ze snów. Wysokie, rozłożyste drzewa, leśna ścieżka skąpana w słońcu i intensywna zieleń sprawiały, że czuł się niesamowicie odprężony. Dalej nie mógł uwierzyć w to jakie szczęście mieli jego rodzice zamieszkujący to miejsce na co dzień.
Odkąd pamiętał jego mama malowała właśnie takie okolice, zresztą była niezwykle wrażliwą artystką pełną matczynej miłości i dobroci a jej obrazy odzwierciedlały jej wewnętrznie skryte dobro. Była kwiatem polnego maku, była jak czerwone delikatne płatki rozwiewane przez silny wiatr, była jak delikatne piórka, cichy strumień i ciepłe poranki.
Diana Verge była naprawdę niesamowitym człowiekiem. Nic dziwnego, że mimo bezlitosnego upływu lat wciąż wyglądała, jak gdyby zatrzymała się w czasie, emanowała tą samą energią, posyłała wszystkim ten sam, pełen szczerości uśmiech i wciąż malowała jakby nie widziała poza sztuką życia, która od zawsze była jej wytchnieniem.
Pamiętał, że gdy przychodził do domu ze szkoły zastawał ją zawsze w przeszklonej pracowni muskającą blade płótno delikatnym włosiem pędzla. Gdy malowała odcinała się od świata będąc jakby w własnym, innym świecie. Nuciła pod nosem piosenki w tylko sobie znanym języku, marszczyła brwi przyglądając się nieodgadnionym wzrokiem temu co tworzyła i w końcu co jakiś czas oddalała się na sam koniec pracowni by ocenić swoje dzieło z daleka.
W zasadzie dzieciństwo kojarzyło mu się głównie z artystyczną działalnością mamy i paletami jej barw. W tym czasie zarówno on jak i jego rodzeństwo dorastało wyłącznie w obecności kobiety, która pomimo braku pomocy ze strony partnera będącego na froncie radziła sobie świetnie. Prawdopodobnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że dla swoich pociech była wzorem siły i kimś komu bezgranicznie ufali, bo jako jedyna nigdy ich nie zawiodła.
Doskonale pamiętał, że w zasadzie to niczego mu nie brakowało. Czasami tylko bolał go widok innych dzieci otoczonych przez zarówno matki jak i ojców. Nigdy do końca nie odczuł tej ojcowskiej miłości nawet po powrocie starszego mężczyzny z frontu jakoś nie potrafił przyzwyczaić się do obecności taty. Mimo tego w końcu po upływie lat i za sprawą starań rodziciela udało im się stworzyć jakąś relację, może nie była idealna, może była nietrwała, ale była.
Przez wychowywanie się w obecności matki i trzech sióstr nie uniknął wrodzonej wrażliwości na świat, dobre serce stało się jego darem, ale także przekleństwem. Nic dziwnego więc, że często słyszał od najróżniejszych osób słowa, które wryły mu się w pamięć.
„Jeśli coś sprowadzi na ciebie nieszczęście to z pewnością będzie to twoja dobra dusza dziecko”.
Gdy usłyszał je po raz pierwszy nie wiedział, że okażą się one prawdą.
Z zamyślenia wyrwały go radosne głosy dobiegające z dołu, sprawnie podniósł się z łóżka i szybko wciągając na siebie dresowe spodnie wraz z luźnym białym podkoszulkiem a następnie zbiegł po schodach, na których końcu na moment przystanął z uśmiechem na ustach obserwując rozgrywającą się przed nim scenę.Zastał swoją rodzinę prawie w komplecie, brakowało wyłącznie najstarszej z jego sióstr. Pozostali przygotowywali właśnie wspólne śniadanie co tłumaczyło aromatyczne zapachy unoszące się w pomieszczeniu. Ojciec Alistera zajmował miejsce za kuchennym blatem mieszając co chwilę zawartość patelni, jego żona nakrywała do stołu, Alissa wyciskała pomarańcze na sok a Lauren kroiła chleb. Z pozoru nudne codzienne czynności nabierały uroku, kiedy wykonywało się je razem.
CZYTASZ
Agony
RomanceSelene była kobietą z duszą diablicy. Alister był mężczyzną z duszą anioła. Zniszczyła go. Zbrukała jego duszę by na końcu uśmiechnąć się ze świadomością, że odniosła upragnione zwycięstwo będące początkiem jej upadku. UWAGA! W opowiadaniu występuj...