Szkoda, że Prima Aprilis było wczoraj bo mój powrót do tej historii to zapewnie kiepski żart, ale zanim zacznę to analizować... Enjoy!
________
Zaraz po przebudzeniu się Selene rozejrzała się rozespanym wzrokiem po wciąż pogrążonym w półmroku pomieszczeniu, w którym się znajdowała a który z pewnością nie był jej sypialnią. Pierwszym co poczuła był ciężar męskiej dłoni owinięty wokół jej talii. Musiała zwalczyć w sobie odruch odrzucenia tej ręki i zamiast zacząć się szarpać powoli odkręciła się w taki sposób, że miała idealny widok na pogrążonego we śnie Alistera.
W trakcie, gdy czwórka podstawionych przez nią przyjaciół jeszcze spała, Selene przemierzała puste ulice kierując się w stronę umieszczonego na obrzeżach mieszkania. Co chwilę nerwowo spoglądała na zegarek przeklinając pod nosem to, jak mało czasu jej zostało. I choć od Laury wymknęła się dość wcześnie, bo zaraz po godzinie piątej nad ranem wrócenie do mieszkania, zabranie odpowiednich rzeczy oraz ubrań na przebranie zajęło jej ponad pół godziny a dojechanie na miejsce kolejne czterdzieści minut.
Równo o godzinie szóstej piętnaście otwierane przez nią drzwi w końcu ustąpiły i kobieta po cichu wsunęła się do środka bezszelestnie.
Zadanie z pozoru było proste.
Maximilian Deren.
Właśnie taką wiadomość otrzymała zaraz po przebudzeniu i chcąc nie chcąc wykonać pracę zwyczajnie musiała. Gdyby zależne to było od niej z pewnością zdobyłaby znacznie więcej informacji na temat swojej ofiary, ale widocznie sprawa była na tyle nagła, że poradzić musiała sobie bez tego. Zresztą martwić miała się dopiero zacząć. Po upływie zaledwie dwóch minut otrzymała kolejne, już bardziej szczegółowe informacje, w tym adres i dalsze wskazówki. Dopiero wtedy Selene powoli odkręciła się w taki sposób, że miała idealny widok na pogrążonego we śnie Alistera.
Patrzenie na ciemnowłosego dawało jej swojego rodzaju ukojenie, którego nie była w stanie uzasadnić. Spojrzała uważnie na jego przystojną twarz, będącą niemal na wyciągnięcie dłoni - długie i gęste rzęsy mężczyzny jakich pozazdrościłaby mu niejedna kobieta, niemal nieskazitelna skóra, lekko rozchylone pełne usta oraz idealnie prosty nos sprawiały, że Alister z pewnością postrzegany był jako przystojny mężczyzna.
W myślach skarciła siebie samą za podobne przemyślenia a jednocześnie wstając wstrzymała oddech, gdy Verge jęknął przez sen w ramach protestu. Zastygła w miejscu i dopiero kiedy obrócił się na drugi bok mamrocząc coś pod nosem wypuściła zebrane w płucach powietrze. Zagrożenie minęło.
Następnie wkradła się do sypialni, którą zajmowała Sophie, aby przebrać się sprawnie w pozostawione tam ubrania. Zmarszczyła nos na myśl, że zmuszona jest ponownie zakładać na siebie to samo, ale nie odezwała się słowem szybko przywołując się do porządku. To nie był czas na jej kaprysy. Wiadomo, że o wiele bardziej wolałaby teraz wziąć orzeźwiający prysznic, zjeść pożywne śniadanie i wrócić do odłożonych przez nią w czasie obowiązków. Aktualnie jednak ważniejsze było wykonanie zadania zanim pozostali zdążą się obudzić.
Musiała się spieszyć.
Nie miała bowiem pojęcia, o której godzinie jej towarzysze podniosą się z łóżek a zniknięcie po raz kolejny znacząco wpłynęłoby na pogorszenie się ich relacji, na co nie mogła pozwolić, skoro małymi kroczkami zbliżała się do zacieśnienia więzi tworzącej się pomiędzy nimi.
Potrzebowała spędzić z nimi więcej czasu.
Czas.
Miała go przerażająco mało, dlatego też odtrąciła natychmiastowo te wszystkie kłębiące się w jej głowie myśli. Pozwoliła by chłodne opanowanie spłynęło na nią jak zwykle się to działo w momencie, gdy wchodziła w swoją rolę.
CZYTASZ
Agony
RomanceSelene była kobietą z duszą diablicy. Alister był mężczyzną z duszą anioła. Zniszczyła go. Zbrukała jego duszę by na końcu uśmiechnąć się ze świadomością, że odniosła upragnione zwycięstwo będące początkiem jej upadku. UWAGA! W opowiadaniu występuj...