8: Musiał zaplanować spotkanie

48 6 31
                                    

Rytmiczne stukanie charakterystyczne dla szpilek na wysokim obcasie roznosiło się po korytarzu, który szybko przemierzała ciemnowłosa kobieta nie chcąca by pewien mężczyzna dostrzegł ją w tym miejscu. Wychodząc zza rogu niemal nie wpadła na przechodzącą właśnie pracownicę z górą papierów w rękach, a kiedy minęła zaskoczoną kobietę podeszła do drewnianego biurka spoglądając na siedzącą za nim sekretarkę.

- Dzień dobry - przywitała się krótko. - Byłam umówiona na spotkanie z Danielem Cillesem.

- Ah tak, zaprowadzę Panią. - Jasnowłosa kobieta podniosła się ze swojego miejsca od razu ruszając w odpowiednim kierunku, Selene podążała za nią co jakiś czas rozglądając się czy aby na pewno nikt niepożądany nie pojawił się w międzyczasie w zasięgu jej wzroku.

Bez przeszkód obie dotarły do mahoniowej powłoki, w którą zdecydowanym ruchem zapukała pracownica a zyskując pozwolenie, ciemnowłosa już bez towarzyszącej jej wcześniej blondynki znalazła się w środku zamykając za sobą drzwi.

Najpierw, zanim skupiła uwagę na siedzącym naprzeciw niej mężczyznę rzuciła okiem na pomieszczenie, w którym się znajdowała w duchu przyznając, że zdecydowanie wpisywało się ono w jej gusta. Lubiła przestrzenne, uporządkowane wnętrza z nutką klasy i elegancji a to właśnie takie było. Przez przeszkloną część biura miała idealny widok na piętrzące się budynki, ruchliwą ulicę miasta i przechodniów spieszących się bezustannie. Krótkie chrząknięcie wyrwało ją z chwilowej zadumy sprawiając, że zajęła wyznaczone miejsce splecione ze sobą dłonie kładąc na blacie biurka. Patrzyła wyczekująco aż jej towarzysz zabierze głos jako pierwszy.

- Nie powinnaś była tu przychodzić - zaczął stwierdzając niemalże oczywisty fakt.

Nie powinna była. Oczywiście, że nie.

- Ale mogłam - odparła niewzruszona opierając się wygodniej na zajmowanym przez nią siedzeniu.

- Mogłaś - przytaknął powtarzając jej słowa. - Dużo ryzykujesz.

- Papiery, po nie tutaj jestem - zaznaczyła ignorując słowa mężczyzny.

Cilles mierzył ją przez chwilę spojrzeniem zanim sięgnął do odpowiedniej szuflady wyciągając z jej wnętrza niebieską teczkę, na której czarnym markerem napisane zostało imię i nazwisko tak dobrze im oboju znane. Alister Verge. Ciemnowłosa uśmiechnęła się zwycięsko przejmując od niego dokumenty z niezwykłą ostrożnością, rzuciła okiem na zawartość nie wczytując się zbytnio a jedynie pobieżnie sprawdzając niektóre dane by następnie wręczyć mężczyźnie skrawek papieru wypisany na satysfakcjonującą go kwotę pieniężną. Wszystko miało swoją cenę. W tym wypadku nie było inaczej.

- Za fatygę - mruknęła w celu wyjaśnienia choć nie musiała, bo oboje wiedzieli jak wiele ryzykował ujawniając osobie spoza kręgu firmy osobiste informacje jednego ze swoich pracowników. Pieniądze były w stanie załatwić naprawdę wszystko. Choć w środku myślała „sprzedawczyk" i tak przybrała lekki wręcz niedostrzegalny uśmiech by nie nabrał żadnych podejrzeń.

- Co teraz? - Zadał pytanie, na które ona sama jeszcze nie znała jednoznacznej odpowiedzi, wciąż zastanawiała się jak to wszystko rozegrać i choć umysł podsuwał jej wiele rozwiązań żadne nie było równe temu, które krzyczało serce. Serce będące jedynie ciemną wyrwą pochłoniętą przez mrok, ból i gniew. Serce, którego w zasadzie już dawno nie było.

- Dowiesz się w swoim czasie, póki co nie będę dłużej zajmować twojego czasu ani przestrzeni wokół - odpowiedziała i podnosząc się do góry opuściła jego biuro bez słowa pożegnania.

Szła szybko w dłoni kurczowo ściskając niebieską teczkę. Nie mogła doczekać się momentu, w którym zamknie się w swoim mieszkaniu na cztery spusty i z lampką wina w jednej a długopisem w drugiej ręce przysiądzie nad tymi papierami szczegółowo je analizując. Nie spodziewała się jednak, że przez swoje roztargnienie i nadmierną, choć całkowicie wewnętrzną ekscytację zapomni o kręcącym się gdzieś po tych samych korytarzach ciemnowłosym. Za późno dostrzegła go skupionego na pracy przy jednym z wielu stanowisk obok których zmuszona była przejść by dostać się do umieszczonej na końcu windy. Tak szybko jak zorientowała się o jego obecności tak przyspieszyła kroku wciskając guzik ze strzałką w dół. Już wymyślała w głowie wymówkę, już słyszała jego kroki, aż nagle metalowe wejście rozsunęło się przed nią na co odetchnęła w duszy z ulgą. Sekundę później zjeżdżała już na poziom zero, gdzie znajdowało się także wyjście z biurowca. Z ulgą wyszła na świeże powietrze, silny wiatr niemal od razu potargał jej włosy a ona podeszła do pierwszej zbliżającej się taksówki, która odjechała szybko ginąc wśród poruszających się po ulicach pojazdów.

Agony Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz