Mżysta pogoda, chłodny wiatr i zachmurzone niebo nie było czymś co zachęcało do wyjścia z domu jednak Alister zdawał się tym zupełnie nie przejmować. Zgarnął swoją sportową torbę leżącą do tej pory przy nodze krzesła, na którym siedział po czym opuścił mieszkanie, a gdy wsiadł do samochodu skierował się do oddalonego o niecałe piętnaście minut drogi centrum sportowe. Odetchnął z ulgą, bo po wejściu do środka uderzyło w niego ciepłe powietrze a przy ladzie zastał czytającego książkę recepcjonistę.
- Dzień dobry - przywitał się zwracając uwagę pracownika.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - Młody chłopak niemal od razu skupił na ciemnowłosym całą swoją uwagę.
- Jedno wejście na dwie godziny, proszę.
- To będzie siedem dolarów - odparł po chwili Colton, którego imię Verge przeczytał na białej plakietce zawieszonej przy kieszeni szarej, obcisłej koszulce.
Ciemnowłosy wręczył odpowiednią kwotę mężczyźnie i zdążył odejść zaledwie dwa kroki, kiedy przystanął na chwilę odwracając się jeszcze w stronę lady. Z wahaniem zadał nurtujące go pytanie:
- O której zaczynają się zajęcia samoobrony?
Lekko zaskoczony chłopak spojrzał na niego potem na ekran swojego komputera i dopiero wtedy odpowiedział:
- W zasadzie trwają już od dwunastu minut.
- Rozumiem. - Mruknął Alister pochmurniejąc.
- Mogę zapytać, dlaczego Pan pyta? - Chłopak nieco niepewnie zadał pytanie przypatrując mu się z ciekawością.
- Mów mi Alister - powiedział ciemnowłosy zbliżając się ponownie do Coltona. - Szukam kogoś.
- Nie chcę być wścibski, ale czy tym kimś nie jest przypadkiem ta jakże urocza brunetka? - Ironizował uśmiechając się przyjaźnie. Wyczytał w oczach swojego rozmówcy twierdzącą odpowiedź na swoje przypuszczenia wiec jedynie pokiwał głową w zrozumieniu. - Kończy po dwunastej, tylko musisz się spieszyć, bo szybko wychodzi.
- Dzięki - odparł z wdzięcznością mężczyzna odnajdując w chłopaku za lada swojego sojusznika. - Do zobaczenia.
- Powodzenia - rzucił Colton na co Alister machnął jedynie dłonią oddalając się w swoim kierunku.
Chwilę później zostawiwszy już swoje rzeczy w szatni wszedł na dość rozbudowaną salę zapełnioną odpowiednim wyposażeniem. Rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu, a kiedy nie napotkał sylwetki znajomej kobiety z westchnięciem zabrał się za własny trening zakładając na uszy słuchawki. Muzyka odcięła go całkowicie od świata dzięki czemu skupiał się wyłącznie na poprawnym wykonywaniu kolejnych ćwiczeń.
W tym samym czasie, kiedy on wylewał siódme poty w mieszkaniu, w którym przebywała trójka jego przyjaciół panował spokój zakłócany jedynie przez chodzącą tam i z powrotem Sophie.
- Może faktycznie niepotrzebnie się stresuję. - Stwierdziła sama do siebie przenosząc jednak swoje spojrzenie na siedzącą nieopodal przyjaciółkę by uzyskać od niej potwierdzenie swoich słów. Z oburzeniem stwierdziła, że tamta zupełnie jej nie słucha. - Laura?
Odpowiedziała jej cisza.
- Czy ty słyszysz co ja do ciebie mówię? Laura! - krzyknęła zdenerwowana zakładając ręce pod boki.
Dopiero wtedy wspomniana przez nią czarnowłosa oderwała wzrok od książki, którą czytała patrząc na blondynkę pytająco.
- No co? - Zapytała zaznaczając stronę niebieską zakładką.
CZYTASZ
Agony
RomanceSelene była kobietą z duszą diablicy. Alister był mężczyzną z duszą anioła. Zniszczyła go. Zbrukała jego duszę by na końcu uśmiechnąć się ze świadomością, że odniosła upragnione zwycięstwo będące początkiem jej upadku. UWAGA! W opowiadaniu występuj...