Gdy pamięć wracała u kogo innego...

56 3 20
                                    

Stał koło okna wychodzącego na patio. Widział z niego co się na dole działo, a to go trochę bawiło. W końcu nie na co dzień widzi się swojego kolegę z klasy, uderzanego w głowę przez niższą od siebie o ponad czterdzieści centymetrów dziewczynę.

Czy to tak wyglądało z innej perspektywy, jak zlałem Małpiszona? Albo z kolana dałem w twarz Erenowi? Faktycznie, wygląda to trochę zabawnie.

Z racji tego że okno było otwarte, słyszał też jak pierwszoklasistka krzyczy na Mike. W sumie się jej nawet nie dziwił. Na jej miejscu sam byłby wściekły jak cholera, ale nie wyrażałby się tak głośno. 

Przyzwyczaił się już dawno, że ta mała jest głośna, a co za tym idzie, głośno protestuje. Jednak on był przyzwyczajony już do jej wrzasków, jak i ukrywania niektórych działań wojskowych przed swoimi podwładnymi. Nawet jeśli ci podwładni byli bardzo mu bliskimi osobami.

Żeby go tylko nie pobiła. Nie chce akcji tak jak z Bossardem, że wlazła na jedną z wież którą odbudowywaliśmy, i rzucała w niego cegłami.

I tak musiała potem sprzątać.

- Spokojnie, jak na wojnie, co? - odezwał się donosny baryton za nim, na który odwrócił tylko głowę w bok. Obrzucił chwilę spojrzeniem Erwina, po czym znowu spojrzał na widok za oknem - Czyli już się dowiedziała?

- Ta... Mike przed chwilę oberwał w łeb, a korzystając z okazji, teraz krzyczy na niego.

- Jakbym panią Nadię widział. Dosłownie, charakter odziedziczyła po niej.

- Mówisz? Ja bym powiedział że ma charakter ich obu. I przez to nie wiem kompletnie czego się po niej spodziewać - mruknął swoim obojętnym tonem, ponownie patrząc na dziewczynę. Wstała teraz z ławki, i z uniesionymi lekko dłońmi, gestykulowała, krzycząc.

- Ja rozumiem wszystko, że pewne zasady nas zobowiązują, no ale cholera, no! Przypomniałam sobie że mnie znałeś, a ty skłamałeś że słyszałeś o mnie od Victora, gdy tak na prawdę byłeś moim dowódcą! Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?!

- Cholera, jest bardziej wściekła niż myślałem. Sądziłem że przyjmie to z szokiem, a nie że będzie się wydzierać z pretensjami.

- A to ty jeszcze nie słyszałeś o wczorajszych rewelacjach?

- Nie. Śledziłem pewnego dosyć irytujące osobnika - przeniósł ponownie swój wzrok na przyjaciela, odgarniajac czarne kosmyki z czoła - Możesz mi wytłumaczyć, czemu akurat on?

- To nie chodziło o to, że jest zakaz mówienia o tym osobom które sobie nie przypomniały. Gdybym chciał, powiedziałbym Ci wtedy, jak ostatnio przyszedłem do was do domu.

- Więc czemu tego nie zrobiłeś?!

- Sam chciał. Podobno ktoś mu powiedział o Projekcie "Koliber", oraz go polecił. Nie chciał jednak zdradzić, kto to był, i w tej sprawie trzyma dziób na kłódkę. Tak jak o swoich powodach wstąpienia do projektu.

- Kto był na tyle głupi, że ten psychol został przyjęty? Porąbało ich wszystkich, czy jak?

- Polecenie z góry podobno. Niestety nic więcej nie wiem, a nawet Hanji się dokopać do tego nie może - założył ręce na piersi, kiwając podbródkiem - Tak jakby go nie było, a siedzi tutaj na dachu, centralnie przed nami.

Spojrzał w tym samym kierunku co Smith. Faktycznie, siedział tam. W czarnym płaszczu do ziemi, kapturem na głowie i białej masce zwierzęcia. Nie miał kompletnego pojęcia, co to za zwierzę było na masce. One zawsze wszystkie wyglądały tak samo dla niego.

Uniesiona na Skrzydłach WolnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz