- Słucham? - dziewczyna zamrugała słysząc zdrobnienie męskiego imienia. Imienia, które było takie same jak miał jej ojciec i kuzyn od strony matki. Co on, baby od faceta rozróżnić nie potrafi? - Chyba musiałeś mnie z kimś pomylić. Nie mam na imię Jurij, a już cokolwiek mówić o imieniu Yurio.
- Ah, tak, no jasne... - chłopak o końskiej twarzy zaczął się jąkać, zaczesując swoje długie włosy za ucho. A temu co? Zawstydził się od tego że mu coś wytknęłam? - Może faktycznie coś mi się pomyliło. Wybacz, jesteś po prostu podobna do niego... wiesz, tego Yurio.
- Domyśliłam się - powiedziała, poprawiając zsuwającą się z jej ramienia torbę i kiwając kilka razy głową. Miała w nawyku żywo gestykulować, co inni uważali za dziwne. Nie jedna osoba oberwała przez to z ręki w twarz, albo została jej nadepnięta stopa przez buty dziewczyny. Zoya to stworzenie co potrafi wywołać wypadek samym swoim istnieniem, nawet zbytnio się nie starając. I doprowadzić ludzi do płaczu... ze śmiechu oczywiście.
Cóż, Victor i Dimitry w życiu chyba nie zapomną, gdy jadąc raz tramwajem do domu ze szkoły, Zoyi weszła za bardzo głupawka, i zaczęła śpiewać na głos "Jadę ulicom" z odcinka specjalnego "Pingwinów z Madagaskaru". Niestety ludzie w transporcie publicznym nie mieli takiej tolerancji na głupotę, i patrzyli się na trójkę dzieciaków jak na pomyleńców, gdy ci zaczęli się śmiać z tej sytuacji.
Zapadła z lekka niezręczna cisza, którą oboje nie wiedzieli jak przerwać. No bo umówmy się szczerze, niecodziennie twój rówieśnik myli ciebie z jakimś chłopakiem. A w dodatku gdy pojawiasz się w nowej szkole po raz pierwszy, a jako przywitanie mówią do ciebie imieniem chłopaka.
Jebane erdiańskie szczęście.
- Ej, przestańcie się tak w siebie wpatrywać. Czuję się niezręcznie - odezwał się starszy bliźniak, podchodząc do tej dwójki i obejmując ramieniem dziewczynę - Dobrze cię widzieć, Jean.
Jean? On zna jego imię?
- Cześć Dimitry. Trochę czasu minęło od tamtego momentu - Jean, chłopak o końskiej twarzy, uśmiechnął się do starszego o kilka minut bliźniaka Zoyi, której męski sobowtór tarmosił włosy tworząc na głowie piękne siano koloru srebra z długimi do talii warkoczami. Przestał, gdy ta przebiegła palcami po jego boku, a ten zaczął się śmiać przez jej dotyk w tamtym miejscu.
Kurwa, powypadały mi pomyślała, gdy przygładzając włosy zobaczyła parę srebrnych nitek na swojej dłoni. Strzepnęła je jednym ruchem na ziemię, i ponownie spojrzała na chłopaków. Skąd oni się znają do cholery?
- Wybacz Zoya, pewnie jesteś zdezorientowana - powiedział jej brat, przybijając chłopakowi o końskiej twarzy męską piątkę - To jest Jean Kirschtein, znamy się z treningów szkolnej drużyny. Wiesz, wtedy co przychodziliśmy do Viktora na treningi kilka tygodni temu, gdy składaliśmy papiery.
- A, pamiętam! - przypomniała sobie ten moment z boiska, gdy zobaczyła jak jeden z chłopaków zrobił na boisku salto nad dwójką kolegów ze swojej drużyny - Omal się wtedy nie zachłysnęłam swoim donutem z czekoladowym nadzieniem, jak zobaczyłam twój popisowy przewrót w powietrzu. To było niesamowite!
- Dzięki - uśmiechnął się wesoło, z lekka rumieniąc na policzkach.
- Mógłbyś mnie tego nauczyć? Proszę! - dziewczyna uśmiechnęła się wesoło, chcąc trochę rozluźnić chłopaka i zrobiła szczenięce oczęta by go zachęcić - Proszę?
- Może kiedyś - zastanowił się, odwracając wzrok. Nastolatka pisnęła, podskakując parę razy w miejscu, a kilka osób(prawdopodobnie z klasy Żandarmerii), zaśmiało się z jej dziecinnego zachowania, jednak ta nic sobie z tego nie zrobiła.
CZYTASZ
Uniesiona na Skrzydłach Wolności
FanfictionReincarnation!AU fanfiction Zoya z pewnością nie uchodzi za idealną dziewczynę, a uczennicę to już wcale. Nie chodzi tutaj o oceny, uczy się całkiem dobrze, jednak o jej zachowanie żartownisia i talent do pakowania się w kłopoty razem z bratem to in...