Nie ma jak nowy rok szkolny, z nieznanym koniem znającym jej imię...

195 16 24
                                    

Drobne promienie światła przedzierały się przez okno, wpadając do pokoju śpiącej jeszcze dziewczyny. Oświetlały jej twarz, spokojną i niezmąconą żadnymi złymi emocjami, sprawiając że piegów na jej policzkach przybywało, mimo że i tak miała ich już całkiem sporo. Owinięta kołdrą, wykorzystywała ostatnie sekundy snu, nim odezwie się dzieło samego Szatana zwane budzikiem, i oznajmi jej że za kilka godzin będzie musiała się zmierzyć z nowymi ludźmi, nauczycielami i innymi tego typu rzeczami, z którymi mierzyli się wszyscy, przenoszący się z miejscem zamieszkania i szkołą do innego miasta. Shinganshina była super miejscem, ale ludzie stamtąd mieli chyba niezbyt ciekawe poczucie humoru.

W tle rozległy się dźwięki podobne do ćwierkania ptaków, na którą twarz dziewczyny wykrzywiła się w lekkim grymasie, a jej ciało obróciło się na lewy bok. Na oślep sięgnęła za siebie, by dosięgnąć półki na ścianie, gdzie położyła telefon z irytującym budzikiem, tak bardzo zakłócającym w tym momencie spokojny sen dziewczyny. Nie mogąc jednak trafić na urządzenie, z gardła wydobył się jęk, a oczy się otworzyły. Podniosła się, chwyciła telefon, wyłączyła budzik i wróciła do spania.

Jeszcze te dwadzieścia albo czterdzieści minut. Jestem gotowa zrezygnować ze spokojnego śniadanka, na rzecz wcinania po drodze.

Nie dane jej było jednak pospać świadomie te kilka cennych minut. Dźwięk stukania metalowych prętów klatki zirytował srebrnowłosą, bo zmarszczyła brwi. Obróciła się w lewo, otwierając oczy. Dwa fiołki zamknięte w szkiełkach oczu dziewczyny spoczęły na klatce, o której ścianki biła mała, biała jak śnieg fretka domowa, niemal zabijając wzrokiem zwierzątko.

- Jak ja cię czasem nienawidzę stary, wiesz o tym? - powiedziała niewyraźnie dziewczyna, nadal zakryta kołdrą pod nos. Zwierzę zapiszczało radośnie, na co srebrnowłosa westchnęła i wstała z łóżka. Wzdrygnęła się, gdy schodząc z piętrowego łóżka jej stopy zetknęły się z zimną podłogą.

Podeszła do klatki, otwierając ją i wyciągając pupila. Od razu usadziła go na swoim ramieniu, a białe stworzonko biegało między jednym ramieniem, karkiem, a drugim początkiem górnej kończyny. Przecierając oczy, ruszyła do drzwi by wyjść na korytarz, a później w kierunku kuchni.

Czasami na prawdę się cieszę że mój futrzak tak hałasuje. Przynajmniej Victorek nie musi się martwić że nie dbam o siebie już od samego rana.

Zwierzątko samo zeskoczyło z ramienia, i latało po blacie gdy nastolatka ziewając potężnie wyciągała z lodówki mleko, jajka, ser i szynkę. Odłożyła wszystko na blat, gdzie fretka zaczęła prześlizgiwać się przez małe przerwy między produktami niczym wąż, by wygrzebać z szuflady mąkę, oraz trzy opakowania z przyprawami: solą, pieprzem i ostrą papryką. 

- Powinnam była ci dać na imię Boa. Pasowałoby idealnie, nie uważasz? - spytała dziewczyna, wyciągając z innej szuflady nóż, łopatkę do naleśników i ubijaczkę. Zwierzątko prychnęło, jakby chciało pokazać głupotę jaką się kierowała jego pani, na co dziewczyna zachichotała - Masz rację, to jedno z tych głupszych imion jakie dla ciebie z Mishą wybieraliśmy.

- Wiesz że to nie brzmi dobrze, jeśli gadasz sama do siebie? - mocniejszy głos, bardziej męski rozległ się w salonie połączonym z kuchnią. Z kanapy podniosła się wysoka postać, ubrana w fioletową koszulkę z dużym dekoltem i szare, dresowe spodnie. Spojrzał na blat, i zaśmiał się, przeczesując długą grzywkę swoich srebrnych włosów - No tak. Mogłem się domyślić że do niego mówisz.

- Twoja inteligencja powala na kolana normalnie, wiesz o tym? - odgryzła się starszemu, i odciągnęła fretkę od pudełka z szynką - Nie jedz tego, zaraz ci dam resztę z twojej wczorajszej kolacji. 

Uniesiona na Skrzydłach WolnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz