Witamy w roku 845. Nie ponosimy szkód za zniszczoną psychikę

50 5 41
                                    

Od wizyty Mike Zachariusa w mieszkaniu rodzeństwa Petrov minęły dobre dwa tygodnie. Zaczął się październik. A co za tym idzie, kartkówki i sprawdziany. A nasze kochane bliźnięta, jak i ich przyjaciele, zdążyli już nałapać kilka ocen z różnych przedmiotów.

Jak i tych dobrych, jak i miernych.

- No to jest kurwa jakiś pieprzony żart... - mruknęła pod nosem srebrnowłosa, trzymając kartkę ze swoją kartkówką z biologii, na której napisane została czerwonym długopisem ogromna jedynka - Ta baba mnie kurwa nienawidzi... cholera, ona zrobi wszystko żeby mnie udupić...

- Jeśli cię to pocieszy - odezwała się siedząca koło niej Sasha, która wcinała onigiri - To ja też dostałam pałkę. Jednak moja jest mniejsza.

Petrov wydała z siebie coś na wzór jęku połączonego z warczeniem, przypominające dźwięk wielkiej frustracji. A potem stół w stołówce wydał straszny huk, gdy głowa dziewczyny wylądowała na blacie. Fakt, że Sasha też dostała jedynkę, wcale jej nie pomógł. Wręcz przeciwnie. To ją tylko zdołowało jeszcze bardziej. 

Przynajmniej miałabym dowód, że Lenz się nade mną znęca, nadużywając swojej władzy nauczycielskiej. Znalazłabym tylko dowody, pokazała dyrciowi i by ją wywalił na zbity pysk. Ale w ten sposób jesteśmy udupieni, bo inaczej mamy jebane, zbiorowe milczenie.

- To przecież nie jest koniec świata, Zoya. Poprawisz to.

- Doceniam entuzjazm Marco, ale nie z tą babą - dziewczyna podniosła się, nie otwierając oczu - Mam wrażenie, że ona tylko czeka na to żebym mogła zrobić jakiś minimalny błąd, żeby tylko mi wstawiła jedynkę!

Po incydencie który miał miejsce w szkolnym ogrodzie, cała grupa bardzo się zaprzyjaźniła. Sasha stała się dla Zoyi pierwszą bliską jej dziewczyną, z którą mogły pogadać na luźne tematy. Pomagało jej to, w pewien sposób radzić sobie z serią niefortunnych zdarzeń, które zaczynały mieć miejsce wokół niej. Tak samo bliski stał się jej Conny, z którym już się zmówiła na zrobienie dowcipu w odwecie na Dreyse i Docku, oraz Jean który przyszedł do niej by pomagać z biologią. 

Jednak nic nie mogło przebić jej relacji z Marco, przy którym się czuła jakby miała kolejnego starszego brata, zwłaszcza że pomagał jej nosić ciężkie pudła do stołówki ze środkami czystości, gdy czuła się jeszcze osłabiona. Bardzo to doceniała.

- Nie przesadzasz trochę? - spytał Jean, patrząc na nią z politowaniem - Przyznaję rację, z resztą nie tylko ja, bo Historia też, że jej matka to szmata. Ale to że czeka tylko na twój błąd, to jakaś przesada...

Zamilkł gwałtownie widząc wzrok srebrnowłosej. Gdyby mogła, z jej oczu leciałyby fioletowe pioruny, a cała jej postawa przypominała zwierzę, gotowe w każdej chwili się rzucić na osobę naprzeciwko.

- Przestań tak robić - upomniał ją jej brat, zwracając na siebie jej uwagę. Na niego ten wzrok nie działał, dlatego kontynuował dalej - Może jakbyś posiedziała jeszcze trochę nad książkami z biolki, to nie wstawiła by ci bombeczki.

- Kurwa, przecież ja siedziałam razem z tobą nad książkami. Nawet podpowiadałeś mi gdy na chwilę wyszła! - niemal wykrzyczała na całe pomieszczenie, będąc jeszcze bardziej wkurwioną - No chyba że podpowiedziałeś źle...

- Może tak było... - mruknął cicho, patrząc na nią z kamienną twarzą. Całe towarzystwo, razem z Connym, który oderwał się na te słowa od jedzenia, zamarło. Patrzyli się z niedowierzaniem w starszego bliźniaka, mając nadzieję że to jakiś chory żart.

- Co proszę? - powiedziała powoli nastolatka.

- Może faktycznie podałem ci złe podpowiedzi? - powtórzył, nie wiedząc że. ściąga na siebie gniew podobny wielkością do ogoniastej bestii - Młoda, musisz kiedyś się sama zacząć uczyć. Nie zawsze będę przy tobie, podpowiadając ci co masz zrobić, albo napisać.

Uniesiona na Skrzydłach WolnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz