Rozdział 2

1.3K 79 5
                                    


Fenrir Greyback mężczyzna o srebrnych włosach i oczach. Spacerował w swojej wilczej postaci po mugolskim lesie. Jego wilcza postać była srebrna jak jego włosy i oczy w ludzkiej postaci. Nie był pewny co tu robił, Czuł jak jego magia nim kierowała. Kiedy nagle magia która go pchała znikła stanął zdziwiony. Nie wiedział czemu został tutaj zaprowadzony. Gdy tak stał do jego nosa dotarł niebiański zapach. Skierował się w stronę skąd pochodził. Zapach z każdym krokiem nasilał się.Idąc za zapachem został doprowadzony do postaci leżącej nieruchomo na ziemi. Postać na pierwszy rzut oka wydawała się martwa. Przyglądał się jej chwilę. Kiedy zauważył, lekki ruch jak do przygotowania się, aby wstać warknął. Postać znieruchomiała. Słyszał jak serce przyspiesza. Ostrożnie, żeby nie spłoszyć osoby, która była jego potencjalnym partnerem podszedł. Przystanął lustrując postać. Osoba miała na sobie za duże ubrania. Jadnak jego największą uwagę przyciągnąwszy włosy które były zielone jak trawa. Ostrożnie nachylając się powąchał szyję postaci. Wilkołak w tej chwili myślał, że jego ogon odpadnie kiedy zaczął merdać ze szczęścia. Znalazł swojego partnera! Jego chwila szczęścia jednak szybko opadła kiedy wyczuł jak bardzo boi się jego partner. Polizał go po karku na pocieszenie. Usłyszał cichy pik w zamian. Nie mogąc się dłużej powstrzymać zmienił się warcząc „mój". Położył swoje ręce na drobnych ramionach, aby go podnieść. -Nie bój się. Zaopiekuję się tobą, a ten kto Ci to zrobił zginie w czeluściach piekielnych– dodał kiedy poczuł jak kościsty jest jego partner. Owinął swoje ręce wokół drobnego ciała delikatnie przyciągając do swojej klatki piersiowej. Obiecał sobie, że nie pozwoli skrzywdzić nikomu jego partnera. - Mój cenny skarb cierpiał i cierpi. Nie pozwolę, aby ktokolwiek Cię więcej skrzywdził.

Nnnie- usłyszał cichutki głosik spod zasłony zielonych włosów, które obecnie opadały na twarz drobnej postaci.- Umrzesz – srebrno włosy nigdy nie spodziewał się takiej odpowiedz.

-Nie martw się. Mnie nie da się tak łatwo zabić. Wiele próbowało, ale nie przeżyło. Zabiorę Cię teraz do domu. Musze się tobą zająć – wstał ze swoim partnerem w ramionach i aportowa się. Wylądował na skraju lasu otaczającego posiadłość Czarnego Pana. Poczuł szarpanie swoich ramionach, więc lekko je poluzował. Zielonowłosy przechylił się i zwymiotował żółcią. Fenriri widząc to zbladł. Jego biedny mały partner musiał od długiego czasu nie jeść.

- Za chwilę się tobą odpowiednio zajmiemy. Mam przyjaciela, który jest mistrzem...- ugryzł się w język. Nie wiedział czy jego partner jest czarodziejem czy mugolem.- w łataniu czyjś ran,robieniu lekarstw i stawianiu na nogi – powiedział pół prawdą. Ułożył partnera wygodniej w ramionach i ruszył po żwirku w kierunku wrót, w których już widział swojego przyjaciela Severusa. Wszedł po schodach zrównując się z mistrzem eliksirów.

- Jesteś Fenrir. Coś Cię zatrzymało? - kiedy jego przyjaciel skończył wypowie wilkołak poczuł jak jego partner maleje w jego ramionach i pojawia się futro. Zanim zdążył zareagować małe zwierzątko czmychnęło w stronę lasu. Sierść zwierzaka była prawie cała ciemna. Jedyne co widział to dwa zielone podskakujące trójkąty. Zielone jak włosy jego partnera. Kiedy wyszedł z tego małego szoku przemienił się i ruszył w pogoń. Jego mały partner wystraszył się. Musiał rozpoznać głos mistrza eliksirów i jego imię. Wilk pędził prze las szukając swojej zgub. Musiał jednak się zatrzymać, ponieważ drogę zagrodziły mu akromantule. Wyhamował dość ostro wywracając się o korzeń. Szybko poderwał się na równe łapy stając w pozie obronnej. Fenrir czuł że za pająkami jest jego zguba. Ruszył powoli do przodu, ale został od razu zaatakowany. Ledwo udało mu się ominąć szczęk drapieżnik. Zawrócił w kierunku dworu posiadając nadzieję, że Severus mu pomoże i jego partnerowi udało się schować.

Wilk biegł tak szybko, że wpadł z rozpędu na Severusa, który zaczął zanim podążać. Kiedy próbowali zebrać się mistrz eliksirów odezwał się.

- Masz mi wszystko wyjaśnić

- Oczywiście

Weszli do środka i zasiedli w jednym z salonów. Fenrir walczył ze swoim wewnętrznym wilkiem, który w ogóle nie chciał się uspokoić.

Kim była osoba w twoich ramionach? - spytał delikatnie Snape. Widział, że jego przyjaciel walczył ze swoim wilkiem.

- To był mój partner. Znalazłem go ledwo przytomnego na obrzeżach mugolskiego lasu. Nie wiedziałem czy jest mugolem czy czarodziejem. Po tym jak się aportowałem zwymiotował żółcią. Musiał od jakiegoś czasu nie jeść. Jest bardzo kościsty, w ogóle nie czułem mięśni. Nie rozpoznał mojego głosu jak do niego mówiłem. Musiał rozpoznać twój i samo imię.

-Czyli gdzieś w lesie jest twój partner, który nie jest w pełni zdrowy – stwierdził delikatnie Snape.

- Tak – warknął wilkołak – Do tego nie mogłem za nim biec, bo drogę zastąpiły mi akromantule.

Zielone obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz