Rano
P.A.
Obudziły mnie muskające po twarzy promienie słońca. Był wczesny ranek. Ubrałam się i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i na śniadanie wzięłam sobie szybko kromkę chleba i szklankę jaczego mleka. To mi wystarcza. Wyszłam z domu i poszłam nakarmić Wichurkę. Moja przyjaciółka ucieszyła się na mój widok. Gdy zjadła śniadanie udałyśmy się na poranny lot.
Było jak zawsze niesamowicie. Latałyśmy dwie godziny. Gdy skończyłyśmy, wylądowałyśmy z boku wioski. Nie było tam praktycznie nikogo. Gdy schodziłam z Wichury nagle przeszył mnie silny ból w kolanie.
Usiadłam na ziemi przy pomocy mojej przyjaciółki i delikatnie odwinęłam bandaż na kolanie. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że nie wygląda to za ciekawie. No nic, jeżeli się nie polepszy to pójdę do Gothi. Zawinęłam spowrotem bandaż, wstałam na równe nogi i o dziwo było wszystko w porządku.
- Wszystko gra mała - powiedziałam do Wichurki głaszcząc ją po mordce
- Gdy dojdziemy do smoczej akademii zmienię sobie bandaż i będzie wszystko dobrze - zapewniłam przyjaciółkę
Ruszyłyśmy w stronę akademii, a gdy weszłyśmy do środka okazało się, że jeszcze nikogo nie ma.
- Mamy trochę czasu, zaraz coś ogarniemy - powiedziałam uśmiechnięta do Wichurki, na co wesoło zaskrzeczała
Doszłam do szafki w rogu areny i zaczęłam w niej grzebać w poszukiwaniu opatrunku. Wichurka w tym czasie położyła się obok i korzystała z odpoczynku przed treningiem.
- Znalazłam - oznajmiłam wreszcie zadowolona przyjaciółce, która znów zaskrzeczała w odpowiedzi
Usiadłam na podłodze i odwinęłam stary bandaż. Postanowiłam, że może czymś to jeszcze pszemyję. Wstałam i znalazłam coś do przemyciła rany. Spowrotem usiadłam i gdy skończyłam przemywać ranę, zaczęłam owijać kolano bandażem. Gdy zawijałam bandaż akurat do akademii weszli zagadani Śledzik i Czkawka. Stanęli z boku i dalej ciągnęli obaj zafascynowani rozmowę. Czkawka rzucił mi uśmiech przez ramię Śledzika i kontynuował rozmowę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Fajnie ich było widzieć takich wkręconych w konwersację. Gdy kończyłam zawijać bandaż do akademii weszli akurat Smark i bliźniaki. Stanęli na środku i również zaczęli gadać.
- Nie mamy dzisiaj żadnych zajęć. Może zróbmy coś łatwego - zaproponował Mieczyk
- Jestem za - powiedziała Szpatka
- No okej, to może rzuty do celu. Kto przegra ten idzie jutro na patrol? - zaproponował Śledzik
- No wreszcie gadasz z sensem Śledziu - skomentował Sączysmark
Jeźdźcy zajęli się przygotowywaniem tarcz do treningu. Skończyłam zawijać bandaż, gdy podszedł do mnie Czkawka.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał wyciągając dłoń w moją stronę
- Jasne, tylko zmieniłam opatrunek - odpowiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą, po czym przyjęłam rękę i wstałam.
Odłożyłam na szafkę to co wyjęłam i udaliśmy się w stronę jeźdźców. Położyłam się na murku i obserwowałam chmury czekając, aż Smark i bliźniaki uporają się z tarczą, ponieważ uparli się, że oni to zrobią. Czkawka pomagał Śledzikowi w przygotowaniu tablicy z punktacją.
- Gotowe - oznajmił Mieczyk
Bliźniaki i Smark ustawili tarczę w odpowiedniej odległości. Jako, że dzisiaj to miało być nasze ćwiczenie, smoki położyły się w bezpiecznej odległości od tarcz i obserwowały co się dzieję, niektóre nawet spały.

CZYTASZ
Próba Czasu
Fanfiction!!!OPOWIADANIE NIE JEST JESZCZE!!! ⚠️ !!!SKOŃCZONE!!! ⚠️ Jak potoczyłyby się losy bohaterów gdyby Czkawka uciekł z Berk? Co stanie się z wyspą? Czy przyjaźń da radę przetrwać "Próbę Czasu"? Co ze smokami...